A A+ A++

Na początku grudnia 2020 roku międzynarodowe media obiegła wiadomość, jakoby w przyszłej administracji Joego Bidena ważną rolę odgrywał tzw. car od Azji. Tym koordynatorem polityk azjatyckich może być Jeff Prescott, członek ekipy Bidena typowany do prezydenckiej Rady Bezpieczeństwa Narodowego.

Kierunek azjatycki stał się na tyle ważny dla amerykańskiej polityki zagranicznej i na tyle brzemienny w skutkach dla spraw wewnętrznych, że kontynentem tym zajmować się będzie na bieżąco wielu najwyższych urzędników.

Kim jest car od Azji

„Carem” media i środowisko polityczne Waszyngtonu od lat trzydziestych zeszłego wieku nazywają koordynatorów polityk szczególnie ważnych w danej epoce lub dla danego prezydenta, które wymagają zaangażowania więcej niż jednej jednostki administracyjnej. Ich wpływ na decyzje jest większy, niż sugerowałaby to nazwa stanowiska lub miejsce w biurokratycznej hierarchii. Zajmowali się, zależnie od epoki, tak różnymi sprawami jak budżet, przemysł samochodowy czy polityka narkotykowa.

W USA to prezydent na szczeblu federalnym stoi na czele całej władzy wykonawczej. Podlega mu – łącznie z zatrudnionymi w wojsku – ok. 4 mln ludzi. Wydawana przez Senat co cztery lata „śliwkowa książeczka” zawiera listę około siedmiu tysięcy pozycji, które głowa państwa może zapełnić swoimi nominacjami. Ponad tysiąc pozycji wymaga zatwierdzenia przez Senat, co po zwycięstwie obu kandydatów Partii Demokratycznej 5 stycznia w drugiej rundzie wyborów senackich w Georgii nie powinno być problemem. Obie partie mają po 50 senatorów, a w przypadku remisu głos decydujący będzie miała wiceprezydent Kamala Harris.

Spośród tej armii ludzi tylko część będzie się zajmowała polityką zagraniczną. Sądząc z wypowiedzi otoczenia prezydenta elekta i jego samego, wyzwania w Azji będą stać w centrum polityki zagranicznej i bezpieczeństwa. Jeśli nie nastąpi niespodziewany kryzys, inaczej niż za poprzednich administracji amerykańskich centralnym regionem w Azji będzie nie Bliski Wschód, ale Azja Wschodnia i Południowa. Oczywiście ze szczególnym uwzględnieniem Chin.

Doświadczenie tak, a nowe idee?

Co można powiedzieć o zespole międzynarodowym prezydenta elekta? Są to zwykle doświadczeni eksperci. Łączy ich też często długotrwała współpraca z Joem Bidenem: od Senatu, poprzez pracę w administracji Baracka Obamy, aż do kampanii wyborczej i do obecnej transition team, drużyny ludzi, którzy od kilku miesięcy przygotowują się do przejęcia obowiązków rządowych. Nie ma też wśród nich zbyt wielu ludzi o samodzielnych ambicjach politycznych, przygotowujących się do startu na wybieralne urzędy w amerykańskiej polityce. Daje to nadzieję na grę zespołową.

O polityce zagranicznej nie decydują oczywiście jedynie kierujące nią jednostki. Są jednak ważne z trzech powodów. Po pierwsze, wnoszą ze sobą do wielotysięcznych armii urzędników własną charyzmę, doświadczenie i przekonania. Po drugie, od ich zdolności organizacyjnych i przywódczych zależy powodzenie ważnych polityk. Po trzecie wreszcie – co w przypadku polityki zagranicznej szczególnie istotne – nominacje na kluczowe stanowiska stanowią rodzaj komunikatu wysyłanego światu zewnętrznemu, zarówno przeciwnikom, partnerom, jak i sojusznikom.

Zespół obejmujący urzędy wraz z Bidenem jest tak doświadczony, że niektórzy, jak Sarah Kreps z Cornell University, zastanawiają się nawet, czy jest tam miejsce na świeże idee. Wbrew tym przypuszczeniom wydaje się, że wszyscy doświadczeni specjaliści do spraw bezpieczeństwa i polityki zagranicznej dobrze wykorzystali ostatnie cztery lata na przemyślenie priorytetów polityki.

Powstrzymywać i współpracować

Choć większość z nich skupiała swoje wysiłki w czasach administracji Obamy na Bliskim Wschodzie, obecnie jasnym jest, że podstawowym wyzwaniem dla Ameryki są Chiny. I to nie tylko w Azji.

System chińskich rządów, określany jako „technoautorytaryzm”, czyli autorytaryzm jeszcze bardziej kontrolujący i skuteczniejszy niż kiedyś, dzięki technicznym możliwościom masowego gromadzenia i analizowania danych w czasie rzeczywistym, stanowi w oczach ekipy Bidena konkurencję systemową dla demokracji i wyzwanie dla ładu światowego. Chiny próbują wprowadzać standardy techniczne w najważniejszych dziedzinach, jak na przykład sztuczna inteligencja czy technologie rozpoznawania twarzy, zmieniać zasady handlu światowego czy instytucje międzynarodowe, choćby te z ONZ.

Ekipa Bidena zdaje sobie jednak sprawę, że skuteczna polityka globalna musi opierać się na kombinacji powstrzymywania wzrostu znaczenia ChRL oraz kooperacji z Pekinem przy wspólnych wyzwaniach. USA będą więc prawdopodobnie powstrzymywać ekspansję Chin w rejonie Morza Południowochińskiego. Z drugiej strony nastąpi próba współpracy przy wyzwaniach takich jak: globalne zwalczanie (obecnych i przyszłych) epidemii, północnokoreański program nuklearny czy przeciwdziałanie zmianom klimatycznym. Odpowiedzialny za to będzie weteran amerykańskiej dyplomacji, John Kerry.

Przyjrzyjmy się zespołowi ludzi odpowiedzialnych za politykę zagraniczną, w którym polityka wobec Azji będzie odgrywać wiodącą rolę.

Jake Sullivan – doradca ds. bezpieczeństwa narodowego

Jake Sullivan (l. 45) to właściwie powrót rzeki do starego koryta. Choć jest najmłodszy z całej plejady odpowiedzianych za politykę zagraniczną, to jemu przypadnie najbardziej odpowiedzialna funkcja. Pełnił już rolę doradcy ds. bezpieczeństwa narodowego Joego Bidena w czasie, kiedy był on wiceprezydentem. Odgrywał też kluczowe role w Departamencie Stanu, przewodząc zespołowi odpowiedzialnemu za negocjacje układu w sprawie powstrzymania Iranu przed uzyskaniem broni nuklearnej.

Jake Sullivan Fot.: AP Photo/Carolyn Kaster / Associated Press

Inaczej niż w Polsce, gdzie doradca głowy państwa nie ma realnego wpływu na władzę wykonawczą, w USA doradcy ds. bezpieczeństwa narodowego przewodzą obradom potężnej Rady Bezpieczeństwa Narodowego pod nieobecność prezydenta. W amerykańskim RBN zasiadają też szef departamentu obrony i sekretarz stanu.

Jake Sullivan jest mózgiem nowej ekipy w sprawach międzynarodowych i coraz częściej wypowiada się w tych sprawach dla mediów. W wywiadzie dla telewizji CNN z początku stycznia 2021 r. określił Chiny mianem długofalowego konkurenta USA, szczególnie w wymiarze przestrzegania praw człowieka, wojskowym, w handlu i nowoczesnych technologiach.

Jego zdaniem w celu wywarcia nacisku na Chiny konieczne będzie, po pierwsze, odzyskanie zaufania i zmobilizowanie sojuszników. Alianci to dobro, które zdaniem ekipy Bidena stanowi o sile Ameryki, a którego Chiny nie mają. W czasie dość częstych spotkań Bidena z Xi Jinpingiem, przewodniczącym ChRL, Chińczyk miał regularnie wracać do tematu amerykańskich sojuszy, które wyraźnie go intrygowały. Administracja Trumpa często postponuje państwa i organizacje sojusznicze, co zdaniem ekipy Bidena jest jednym z największych błędów 45. prezydenta USA.

Po drugie zaś – jak zauważył w jednym ze swoich artykułów dla „Foreign Affairs” Jake Sullivan – Stany Zjednoczone muszą przemyśleć cały system bezpieczeństwa, prowadzenia polityki zagranicznej i obronności, a szczególnie wydawania pieniędzy. Budżet agencji rządowych odpowiedzialnych za obronność sięgał w 2019 r. 738 mld dol. i był trzynaście razy większy niż części administracji odpowiedzialnej za politykę zagraniczną, łącznie z pomocą rozwojową. Zdaniem Sullivana politykę zagraniczną warto zdemilitaryzować, inwestując więcej środków we współpracę międzynarodową, dyplomację i środki nacisku ekonomicznego. Ponadto należy też połączyć wydatki z celami zdefiniowanymi w amerykańskiej strategii bezpieczeństwa narodowego, której realizacja powinna być przedstawiana corocznie parlamentowi.

Antony Blinken – sekretarz stanu

Antony Blinken (l. 58) może pochwalić się życiorysem niemal modelowym dla członka elity amerykańskiego wschodniego wybrzeża. Dyplomację ma we krwi, jego ojciec był amerykańskim ambasadorem na Węgrzech, wujek zaś – ambasadorem w Belgii. On sam po ukończeniu paryskiej szkoły średniej studiował nauki społeczne, by ukończyć prawo na Columbii.

Od czasów studenckich pisał dla „The New Republic” i „The New York Times”. Obycie w mediach powoduje, że do dziś jest częstym telewizyjnym komentatorem polityki międzynarodowej. Wśród najważniejszych amerykańskich dyplomatów pracuje co najmniej od 1994 r., kiedy to dołączył do Rady Bezpieczeństwa Narodowego prezydenta Billa Clintona. Od 2002 r. współpracuje z prezydentem elektem, w latach 2002-2008 pracował w grupie ekspertów Senatu USA doradzającej w sprawach polityki zagranicznej. W administracji Obamy i Bidena był zastępcą doradcy ds. bezpieczeństwa narodowego, by w latach 2015-2017 stać się zastępcą sekretarza stanu.

Od początku wieku jest zaangażowany we wszystkie węzłowe punkty amerykańskiej polityki zagranicznej, od interwencji w Iraku, po powstrzymywanie irańskiego programu nuklearnego i działania wobec Syrii i Libii.

Z tego czasu ciągnie się za nim szczególnie jedna wypowiedź. W 2003 r. określił po pracach w Senacie poparcie dla interwencji w Iraku jako „głos za twardą dyplomacją”. Słowa te są przytaczane prawie przy każdej krytyce wojny irackiej, która zachwiała dominującą pozycją USA na scenie międzynarodowej. Drugim elementem życiorysu Blinkena, który budził największe kontrowersje, jest kwestia założenia przez niego w 2017 r. WestExec Advisors, firmy, która służyła ekspertyzą w sprawach polityki zagranicznej, ale której krytycy przypisują lobbing na Kapitolu w sprawach ważnych dla biznesów z Doliny Krzemowej oraz sektora obronności. W czasie kampanii wyborczej Blinken zrezygnował z działalności biznesowej, poświęcając się aktywności politycznej.

Liczne kontakty w amerykańskim biznesie pozwolą mu zgrać amerykańską politykę rządową z działaniami potężnych aktorów gospodarczych. Ze względu na znaczenie państw azjatyckich w strategii Facebooka, Amazona czy Google’a, a także ich wpływom w państwach Azji Południowej i Południowo-Wschodniej, omówienie najważniejszych osób w amerykańskiej polityce zagranicznej mogłoby zawierać sylwetki ich szefów Marka Zuckerberga, Jeffa Bezosa i Sundara Pichaia.

Lloyd Austin – sekretarz obrony

Lloyd Austin (l. 67) to czterogwiazdkowy generał, który posiada dyplomy uczelni wyższych zarówno w dziedzinach ścisłych, jak i związanych z zarządzaniem (MBA). Choć na początku swojej kariery wojskowej służył przez jakiś czas w wojskach amerykańskich w Europie (Niemcy), większość czasu spędził najpierw w Stanach, a potem – przez ponad dekadę – będąc odpowiedzialnym za amerykańskie operacje w Iraku i Afganistanie.

Oprócz nienagannego wykształcenia i doświadczenia jego zaletą dla nowej administracji jest także pochodzenie. Wychował się w Georgii, stanie, który po latach dominacji Republikanów staje się coraz bardziej przychylny Partii Demokratycznej. Ponieważ jest Afroamerykaninem, osobom nieprzychylnym nowej administracji w kraju i za granicą trudniej będzie zarzucać amerykańskiej polityce zagranicznej „biały kolonializm”.

Odziedziczy siły zbrojne w skomplikowanej sytuacji. Napięcia na Bliskim Wschodzie, od Afganistanu, przez Iran po Syrię, dalekie są od zakończenia. Szczególnie w kwestii irańskiej dyplomacja będzie prawdopodobnie poparta projekcją siły. W Europie Rosja grozi destabilizacją Europy Wschodniej, a sojusznicy NATO – w tym Polska – naciskają na dalsze wzmocnienie amerykańskiej obecności wojskowej. Na Dalekim Wschodzie chińska marynarka wojenna jest coraz bardziej asertywna na akwenach otaczających Państwo Środka. Do tego wobec postulatu demilitaryzacji polityki zagranicznej wyrażanej przez Sullivana, kierowany przez niego departament będzie musiał liczyć się ze względnym ograniczeniem funduszy.

Avril Haines – dyrektor wywiadu

Avril Haines (l. 52) pokier … czytaj dalej

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułKolędy z Będzina popłynęły na cały świat
Następny artykułTuleya skarży się: Instytucje UE to wielkie rozczarowanie