Jeszcze niedawno Mateusz Kuzimski pracował przy obróbce warzyw w Anglii, a dziś strzela gole w PKO Ekstraklasie. – Zarabiałem tam lepiej, niż grając w piłkę. Dałem się namówić do powrotu trochę przez przypadek – mówi nam napastnik Warty Poznań.
Szymon Mierzyński 16 Grudnia 2020, 12:19
Takich historii w ekipie Piotra Tworka jest kilka. Dotyczą one nie tylko warciarzy związanych z klubem od dłuższego czasu, ale także tych, którzy trafili na Drogę Dębińską całkiem niedawno. Mateusz Kuzimski kilka lat temu porzucił marzenia o byciu zawodowym piłkarzem i ruszył na emigrację.
– Byłem w takiej sytuacji, że musiałem zacząć zarabiać poważne pieniądze. W 2013 roku wyjechałem do Anglii, licząc, że podejmę normalną pracę i przy okazji zaczepię się w jakimś klubie – mówi nam piłkarz Warty.
Dziś jest najskuteczniejszym piłkarzem beniaminka PKO Ekstraklasy – strzelił dla niego już 7 goli. A do Poznania trafił jako wicekról strzelców I ligi w barwach Chojniczanki. Jego droga do elity była długa i kręta. Choć wcześniej też imponował skutecznością, w Ekstraklasie zadebiutował dopiero w tym sezonie – jako 29-latek.
Kontrakt na miesiąc
– Dziś już nie do końca pamiętam, kiedy rodzice zaprowadzili mnie na pierwszy trening. Mogłem mieć 10, a może 12 lat – zastanawia się piłkarz, który zaczynał przygodę z futbolem w Tczewie. – Od początku było trochę nietypowo. Ja zaczynałem w Unii, ale była jeszcze Wisła. Nasz rocznik nie był zbyt liczny, dlatego połączono oba zespoły i utworzono Gryfa 2009.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: ale wściekłość! Trener w Rumunii wpadł w szał
Właśnie w tej nowej drużynie Kuzimski pokazał się po raz pierwszy. – Rozegrałem pierwszy sezon w seniorach na poziomie IV ligi i strzeliłem 12 goli w rundzie jesiennej. Nasze rozgrywki skończyły się w listopadzie i tuż po nich zostałem zaproszony na testy do Arki Gdynia. To nie były takie zwykłe testy, bo wystąpiłem w dwóch meczach Młodej Ekstraklasy. Dostałem normalny płatny kontrakt, choć tylko na miesiąc. Grałem w jednej drużynie z Mateuszem Szwochem czy Rafałem Siemaszko – opowiada.
W dwóch spotkaniach w młodzieżowej ekipie gdyńskiego klubu młody wówczas napastnik strzelił dwa gole, ale w Arce ostatecznie nie został. Poszło o pieniądze: – Byłem związany umową w Tczewie i ktoś tam chyba liczył na duży zarobek. Kluby się nie dogadały, bo Arka nie była w stanie tych żądań spełnić. Słyszałem, że nawet jej kibice zaczęli robić zrzutkę na wykupienie mnie i uzbierali ponad 20 tys. zł.
– Ostatecznie jednak temat upadł i musiałem wrócić do Tczewa. Na szczęście szło mi na tyle dobrze, że niedługo potem trafiłem na chwilę do II-ligowej Miedzi Legnica. Była też opcja przenosin do Bełchatowa, lecz z tego akurat nic nie wyszło, bo w najważniejszym momencie miałem problemy ze stawem – dodaje Kuzimski.
Obróbka warzyw płatna lepiej niż gra w piłkę
Po perypetiach z nieudanym odejściem z Gryfa 2009, Kuzimski podjął decyzję, że futbol nie będzie jego sposobem na życie. – Byłem w takiej sytuacji, że musiałem zacząć zarabiać poważne pieniądze. W 2013 roku wyjechałem do Anglii, licząc, że podejmę normalną pracę i przy okazji zaczepię się w jakimś klubie – tłumaczy.
– Pracowałem na produkcji i zajmowałem się obróbką warzyw. Firma, w której byłem zatrudniony, miała bardzo rozbudowaną działalność – od zbiorów, aż po przygotowanie towarów do sprzedaży w sklepach w całej Europie – dodaje Kuzimski.
Perspektywy rozwoju sportowej kariery nie były zbyt optymistyczne: – Związałem się z półzawodowym Cambridge United, które występowało na siódmym poziomie rozgrywkowym. Przede wszystkim jednak skupiałem się na pracy – do tego stopnia, że nie zawsze miałem możliwość przyjechać na trening. Często pisałem wiadomości do trenera z prośbą o zwolnienie z zajęć, a on przymykał na to oko.
Przy obróbce warzyw zarabiał lepiej niż na piłce przed przyjazdem do Anglii. Nie pogodził się jednak z porzuceniem poważnego futbolu. – Dużo się wtedy działo w mojej głowie. Przecież raptem chwilę wcześniej zacząłem się powoli przebijać w Polsce. Umiejętności chyba miałem niezłe, byłem w formie i strzelałem sporo bramek. Miałem poważny zakręt w życiu, bo cały czas toczyłem walkę z samym sobą – poddać się i skupić tylko na pracy, czy próbować dalej z futbolem? – wspomina.
Wakacyjna przygoda
Kuzimski ostatecznie przyjechał do Polski, ale wcale nie był przekonany do tego ruchu. – Nikt z rodziny mnie nie przekonywał ani w jedną, ani w drugą stronę. Musiałem zdecydować sam. W kraju pojawiłem się właściwie tylko na wakacje, miałem zostać dwa tygodnie. Ktoś się jednak dowiedział, że jestem w Polsce i szybko dostałem zapytanie, czy nie chciałbym przyjechać na trzydniowe testy do Bałtyku Gdynia. Wypadłem dobrze, mimo to miałem dużo wątpliwości – opowiada.
Wybór był trudny – pewna, całkiem nieźle płatna praca w Anglii, czy powrót do profesjonalnego grania, ale bez konkretnej oferty? – Postawiłem sprawę jasno: jeśli mam rzucić zajęcie w Anglii, to musiałem dostać umowę, która zapewni mi środki na normalne, godne życie. W Bałtyku dali mi taką propozycję, trochę mnie też naciskali w kwestii czasu na decyzję i ostatecznie zostałem.
Decyzja z początku 2015 roku okazała się kluczowa. – Zdobyłem 11 bramek w 12 meczach, więc można powiedzieć, że runda była udana. Później miałem jeszcze trochę słabszy okres w II lidze, w Gryfie Wejherowo, ale gdy wróciłem do Gdyni i w sezonie 2017/2018 zdobyłem 26 goli w III lidze, wreszcie mogłem się na dłużej przenieść na szczebel centralny – mówi Kuzimski.
Szybka wspinaczka
Rok w I-ligowej Bytovii Bytów i kolejny na zapleczu ekstraklasy w barwach Chojniczanki sprawiły, że dziś Kuzimski jest w PKO Ekstraklasie. A jeszcze niedawno grał w angielskiej VII lidze i pracował w fabryce.
– Gdy w lipcu strzeliłem gola Warcie, miałem już sygnały, że w Poznaniu się mną interesują. Warta zakładała jednak, że na pewno dostanę jakieś propozycje z ekstraklasy, więc wolała poczekać i zobaczyć, czy sama wywalczy awans. Gdy wygrała baraże, wszystko potoczyło się już szybko. Dostałem telefon z pytaniem, czy działamy z transferem i zdecydowałem się właściwie bez wahania. Miałem zapytania również z innych klubów, lecz do zielonych było mi od początku najbliżej – tłumaczy
W nowym klubie Kuzimski na pewno nie czuje się wyobcowany, bo równie krętą ścieżkę na szczyt miało kilku jego kolegów. Adrian Laskowski, Bartosz Kieliba i Nikodem Fiedosewicz grali w Warcie jeszcze w III lidze, zaś Jakub Kiełb, który trafił na Drogę Dębińską w czasach II-ligowych, też myślał kiedyś o zawieszeniu butów na kołku. Miał nawet ofertę pracy w Anglii przy obróbce ryb. Więcej TUTAJ.
– Gdy przenosiłem się do Warty, nie znałem zbyt dobrze tych historii. Kojarzyłem chłopaków przede wszystkim z boiska – przyznaje Kuzimski, któremu w dość defensywnie grającej ekipie beniaminka nie jest łatwo o sytuacje strzeleckie, ale choć ma ich niewiele, zdążył zdobyć 7 bramek w PKO Ekstraklasie i Fortuna Pucharze Polski. Dzięki temu zainteresowało się nim nawet BBC. Więcej TUTAJ.
– Na pewno nie powiem, że ciężko mi się tu gra. Czuję się dobrze, zwłaszcza że trener na mnie stawia. Skoro musimy bronić, robimy to. Zawsze zresztą dużo biegałem i już w poprzednich klubach starałem się pomagać w tyłach. Czasem może brakowało mi umiejętności, ale nigdy charakteru – kończy.
Czytaj także:
Liga Mistrzów: FC Barcelona – Paris Saint-Germain hitem 1/8 finału, znamy pary
PKO Ekstraklasa. Oficjalnie: Rafał Janicki piłkarzem Podbeskidzia Bielsko-Biała
Czy Warta Poznań utrzyma się w PKO Ekstraklasie?
zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Komentarze (0):