A A+ A++

Kandydatka na kucharkę stoi w drzwiach jadalni. Ma na sobie skromną zamszową sukienkę i kolorową apaszkę. Z uśmiechem podaje dłoń starszej, strzelistej i wysportowanej kobiecie. „To jest historyczny moment w tej dziwacznej i nieprzewidywalnej opowieści o jednej z najbogatszych rodzin w Ameryce. Druga pani Johnson właśnie spotkała trzecią” – pisze amerykański reporter David Margolick z „The New York Times”, kiedy w połowie lat 80. XX wieku zaczyna relacjonować rozprawę Johnson vs. Johnson. Dzieci Sewarda Johnsona, spadkobiercy koncernu farmaceutyczno-kosmetycznego Johnson & Johnson, postanowiły podważyć testament ojca, który cały majątek zostawił ich młodej macosze, swojej ukochanej trzeciej żonie Basi.

Barbara Piasecka zawsze chciała od życia więcej

Przychodzi na świat w 1937 r. w Staniewiczach, obecnie na Białorusi. Po wojnie razem z rodzicami i trójką starszych braci osiada we Wrocławiu. Rodzina bieduje. Barbara zdaje maturę i po dwóch latach przerwy zaczyna studiować polonistykę, rolnictwo, a potem historię sztuki. W 1967 r. na zaproszenie starszych znajomych postanawia wyjechać z Polski, tłumacząc władzom, że przez dwa miesiące chce szlifować język.

Barbara Piasecka-Johnson wyjechała z Polski w 1967 roku. Fot.: EAST NEWS/LASKI DIFFUSION / East News

– Jeśli wrócę, to tylko rolls-royce’em – rzuca przyjaciołom na pożegnanie.

Trafia do Nowego Jorku, a potem do New Jersey. Najpierw dostaje pracę kucharki, a kiedy okazuje się, że nie umie gotować, pokojówki w jednej z najbogatszych rodzin w USA. Dwa lata później, w 1971 r., zostaje żoną pana domu, Sewarda Johnsona. Pan młody ma 76 lat, dwie byłe żony i sześcioro dzieci. Jest synem założyciela firmy Johnson & Johnson, młodszym bratem szefa koncernu, Roberta Wooda Johnsona. Prócz oczywistych zmian idących w ślad za wzrostem statusu materialnego (rolls-royce, jeden z najkosztowniejszych prywatnych domów w USA, wyspa na Bahamach), na Barbarze zaczynają ciążyć obowiązki.

Kiedy w Ameryce majątek człowieka przekroczy 100 milionów dolarów, oczekuje się, że założy on dobroczynną fundację. Odkąd Andrew Carnegie i John D. Rockefeller postanowili stworzyć instytucje swojego imienia – osoby o statusie materialnym Barbary Piaseckiej-Johnson nie mają wyboru. W 1974 r. Barbara zakłada więc fundację dobroczynną swojego imienia. Jej celem statutowym jest kształcenie profesjonalistów z Polski, wspieranie inicjatyw artystycznych, medycznych i międzynarodowych przedsięwzięć humanitarnych. Jednym z pierwszych jej beneficjentów zostaje pianista Krystian Zimerman.

Barbara Piasecka-Johnson i jej przywiązanie do Polski

Piasecka-Johnson nigdy nie przestaje myśleć o Polsce. Sierpniowy bunt robotników w 1980 r. zastaje ją w jednym z jej domów we Włoszech. Ogląda w telewizji strajki i nie może przestać. Jest tak wzruszona, że w odruchu serca sprzedaje swoją biżuterię od Bulgari. Dzwoni do swojej prawniczki, by znalazła kontakt z polskimi robotnikami z Solidarności. Nina Zagat zaczyna szukać przez amerykańskie związki zawodowe. Barbara chce, żeby jak najszybciej przekazała pieniądze. Aktywnie wspomaga opozycję. Daje się często naciągać. Ma pretensje, że opozycjoniści nie rozliczają się z dotacji. Kiedy zaczyna upadać komunizm – wkracza do Polski z dobrą wolą, wspaniałą wystawą obrazów Opus Sacrum z własnej kolekcji i ambicją, by wziąć udział w przemianach społecznych.

Barbara Piasecka-Johnson razem z Lechem Wałęsą. Fot.: EAST NEWS/WOJTEK LASKi / East News

Do Gdańska zaprasza Barbarę ksiądz prałat Henryk Jankowski, proboszcz parafii Świętej Brygidy, duszpasterz stoczniowców oraz miłośnik pięknych przedmiotów. Po odwiedzinach w jej rezydencji pod Princeton przesiada się do mercedesa i zaczyna marzyć o nowej posadzce w kościele Świętej Brygidy. Ma być wykonana z marmuru, w jakim rzeźbił Michał Anioł. Barbara chce z kolei bliżej poznać laureata Nagrody Nobla Lecha Wałęsę, związkowego przywódcę, który wyrasta na najważniejszego człowieka w Europie Środkowej. Trwają rozmowy o przygotowaniu wystawy Opus Sacrum, kiedy dzwoni prałat z zaproszeniem na procesję Bożego Ciała do Gdańska. Barbara wsiada w samolot i następnego dnia melduje się w hotelu Hevelius.

Najpierw idą na mszę. Kościół Świętej Brygidy pęka w szwach. Stoczniowcy z rodzinami, najważniejsi działacze gdańskiej Solidarności i oczywiście przewodniczący. Bogdan Lis, jeden z działaczy Komitetu Obywatelskiego, widzi, że kobieta towarzysząca prałatowi daje na tacę 100 tysięcy złotych. Ludzie wstrzymują oddech. Alojzy Szablewski, inżynier, szef stoczniowej Solidarności, wzruszony wysokością ofiary, mówi szeptem: „Jak pani taka bogata, to może kupi pani naszą stocznię?”.

To zdanie przypisywane jest również Lechowi Wałęsie. W każdym razie Stocznia Gdańska, kolebka Solidarności, symbol oporu i przemian, bardzo potrzebuje cudu. W 1988 r. rząd Mieczysława Rakowskiego postawił ją w stan likwidacji. Robotników czekają zwolnienia, produkcję zaczynają przejmować nomenklaturowe spółki. 1 czerwca Barbara podpisuje list intencyjny, według którego do końca roku ma powstać spółka akcyjna z 55-procentowym udziałem Piaseckiej-Johnson.

– Mam nadzieję, że cała Polska będzie szczęśliwa – komentuje skromnie milionerka. Jeszcze tego samego dnia amerykańska agencja UPI podaje informację, że Barbara Piasecka-Johnson zapowiedziała założenie spółki, która przejmie Stocznię Gdańską i zainwestuje w nią 100 milionów dolarów.

W czerwcu do Gdańska przyjeżdżają amerykańscy prawnicy. Barbara wyszukuje w książce telefonicznej firmę Arthur Andersen i zleca audyt przedsiębiorstwa. Zaczynają się rozmowy z dyrekcją stoczni, robotnikami, Solidarnością.

– Chcę przełamać nieufność zachodnich biznesmenów i przez swój sukces zachęcić ich do inwestowania w Polsce – powtarza jak mantrę Barbara.

– Jestem z panią Basią, która właśnie rozpoczyna z brawurą temat ekonomiczny – dodaje przewodniczący Solidarności Lech Wałęsa.

Jesienią rozpoczyna się dalsza część rozmów w sprawie stoczniowej inwestycji. Z Londynu przylatują specjaliści z Arthur Andersen, na czele z Duleepem Aluwihare, 32-letnim prawnikiem ze Sri Lanki. Jest zachwycony, że może obejrzeć z bliska żywy symbol, czyli Lecha Wałęsę, galopującą inflację oraz terapię szokową, o których uczył się na studiach. Prawnicy i ekonomiści skrupulatnie zbierają informacje o polskiej gospodarce, systemie prawnym i sposobie zarządzania ludźmi. Stocznia od dawna nie produkuje dużych statków, niedawno urosła jej konkurencja w Korei Południowej i Japonii. Rozpada się radziecki rynek zbytu. Prawnikom i ekonomistom z Londynu otwierają się oczy.

Barbara Piasecka-Johnson nie była typową amerykańską miliar … czytaj dalej
Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułMiał pałac, bo było „trzeba”, ale mieszkał w zwykłym domu. Inspirujące historie pionierów polskiego kapitalizmu
Następny artykułBo tu mi nie działa i nie wiem dlaczego