W ostatnich tygodniach Wirtualna Polska opisywała szereg działań Łukasza Mejzy z czasu przed objęciem przez niego mandatu posła. Jak wynika z ustaleń dziennikarzy, firma wiceministra sportu miała oferować rodzicom ciężko chorych dzieci terapię. Polityk miał osobiście przekonywać, że leczenie będzie skuteczne. Cena wyjściowa miała wynosić 80 tys. dolarów. Polityk odpiera zarzuty. Dymisji Mejzy domaga się opozycja i część posłów PiS, jednak formalna decyzja w tej sprawie wciąż nie zapadła. Premier mówił, że czeka na wyniki kontroli służb. Z kolei szef klubu PiS Ryszard Terlecki stwierdził w poniedziałek, że Mejza „w gruncie rzeczy już jest odwołany, tylko sam się odwołał”. Po serii artykułów 10 grudnia wiceminister sportu poinformował, że zawiesza swoją działalność polityczną i udaje się na bezpłatny urlop, który potrwa do końca roku.
Brak śladów aktywności Łukasza Mejzy w ministerstwie
Tymczasem, jak podaje „Rzeczpospolita”, posłowie Lewicy udali się na kontrolę do Ministerstwa Sportu i Turystyki i ustalili, że od czasu powołania na stanowisko wiceministra, czyli od 21 października, Mejza ani razu nie pojawił się w pracy. „Nie było dosłownie nic, nawet jednego dokumentu z podpisem wiceministra Mejzy. Kompletne zero aktywności” – powiedział w rozmowie z gazetą poseł Maciej Kopiec. Polityk stwierdził, że była to „najkrótsza kontrola poselska, jaką kiedykolwiek przeprowadził”.
Jedynym dokumentem. na którym pojawia się nazwisko Mejzy, ma być regulamin pracy resortu, z którego wynika, że wiceminister odpowiada za urządzenia elektroniczne w departamencie nowych technologii, który mu podlega. Okazuje się, że polityk nie ma też sekretariatu czy asystenta. Gazeta potwierdziła nieoficjalnie, że Mejza rzeczywiście nie przychodzi do ministerstwa.
Czytaj też:
Co PiS zrobi z Łukaszem Mejzą? Oczekiwania są bardzo konkretne
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS