A A+ A++

Błyskotki piratów i ścięta głowa

Biżuteria zrodziła się z najprostszych, naturalnych materiałów takich jak muszle, czy kości, rozkwitając w kunsztowne ozdoby kultury sumeryjskiej. Mężczyźni i kobiety równie chętnie sięgali po kolczyki, naszyjniki, bransolety i naramienniki. Choć dodatki takie jak brosze pełniły również funkcje praktyczne, od zarania biżuterii przypisywano znaczenie nieśmiało ocierające się o chęć zaklinania rzeczywistości. Naszyjniki z kości miały przynieść powodzenie na kolejnych polowaniach. Węzeł Herkulesa odstraszał zło. Skarabeusz przypominał o odrodzeniu. Biżuteria jest nierozerwalnie związana z historią ubioru. Od początku stanowiła również jaskrawą oznakę statusu i władzy.

Kiedy Europa wkroczyła w wieki średnie, coraz wyraźniejszą linią zaczęło rysować się rozróżnienie pomiędzy garderobą kobiet i mężczyzn – za pierwszymi formami spodni podążała biżuteria. Bogate rody i kler spijały śmietankę z krucjat, które otworzyły na oścież handel pomiędzy Wschodem a Zachodem. To z kolei zapewniło powstającej w gildiach biżuterii blask nowych kamieni – rubinów, szmaragdów, szafirów. Żeby zachować potrzebny luksusowi woal niedostępności, prawo regulowało, które warstwy społeczne mogą sięgać po drogocenne elementy stroju. Mężczyźni wybierali pierścienie (te używane również do tworzenia pieczęci), a nabierające rozmachu stroje z czasem zaczęto inkrustować biżuteryjnymi detalami. Kaskady pereł były symbolem dostępu do kontaktów handlowych i importowanych dóbr.

Szesnastowieczna moda męska miała przez skomplikowane, wieloelementowe stroje jeszcze więcej okazji do zaznaczenia pozycji. Skwapliwie korzystał z tego ówczesny trendsetter, król Henryk VIII. Formujące jego monumentalną sylwetkę dublety, wyszywane złotą nicią cypryjską i bogactwo biżuterii, stworzyły nowy ideał męskości. Z kolei król Karol I zapoczątkował modę na noszenie jednego kolczyka w lewym uchu – perła z jabłkiem królewskim zdobiła jego ściętą głowę. Dzięki rozkwitowi piractwa, męskie kolczyki zyskały niepokorny rys. Istnieją teorie mówiące o tym, że w razie śmierci złota biżuteria miała zapewnić piratowi godny pochówek.

Moda dworu Króla Słońce promieniowała na całą Europę. Lśniące diamentowym blaskiem salony Wersalu pokazywały bogactwo i potęgę, również na wysadzanych kamieniami sprzączkach do butów. Biżuteria dworska nabierała jeszcze większej finezji. Złoto coraz częściej ustępowało perłom i precyzyjniej obrabianym kamieniom. Wszystko wydawało się być przedłużeniem strojów zanurzonych w rokokowym przepychu.

Choć zamożni mężczyźni piętrzyli pierścienie na palcach, a biżuteria pozostała częścią ceremoniału (i elementem obrazów), od czasu Rewolucji Francuskiej moda uległa stopniowemu uproszczeniu. Jak pisała brytyjska reformatorka społeczna Elisabeth Montagu: “zbytnie przyozdabianie się sprawia, że mężczyzna wygląda zniewieściale”. Jaskrawe jedwabie powoli ustępowały miejsca praktycznym, ciemnym barwom i prostej biżuterii.

Im mniej, tym lepiej

Dziewiętnastowieczna burżuazja skłaniała się ku skromności i racjonalnej modzie, na zawsze umieszczając ją w surowych ramach. Uznawany za winowajcę nowego porządku w męskiej szafie – Beau Brummel – nadał sylwetce niemal militarny rygor. Schludność i jakość ponad zdobność. Biżuteria ograniczyła się do ozdobnego, kieszonkowego zegarka na łańcuszku i sygnetu. Podręcznik “The Gentlemen’s Book of Etiquette and Manual of Politeness” z 1860 roku podkreślał, że męska biżuteria zawsze powinna być jedynie praktyczna, co szło ręka w rękę z nowym porządkiem świata. Z rządami fortun nuworyszy i przemysłowymi płucami rozbudowujących się miast.

Mężczyzna sukcesu, self-made man, dumnie zakasywał rękawy do pracy. Jego strój zmierzał w stronę współczesnej wersji garnituru – do biżuterii dołączyły więc szpilki do krawata, kołnierzyka i spinki do mankietów. Na mężczyzn kochających błyskotki w typie Henry’ego Pageta pobłażliwie przymykano oko.

I Wojna Światowa zaczęła pozbawiać zegarki kieszonkowe łańcuszków – coraz częściej trafiały na nadgarstki, posiadając funkcjonalności pomagające w walce. Podczas gdy sygnety zwane “pierścieniami gentlemanów” od lat tkwiły na palcach mężczyzn nie tracąc znaczenia symbolicznego, II Wojna Światowa spopularyzowała na całym świecie zwyczaj noszenia obrączek ślubnych przez obojga małżonków. Po zakończeniu wojny niesione przez pierścionki skojarzenia zaczęły się polaryzować. Były powszechnie akceptowane w surowej formie, te ostentacyjne kojarzyły się z półświatkiem, a zbyt zdobne – ośmieszały męskość.

Współczesność przez lata systematycznie zeskrobywała z męskiej biżuterii warstwę frywolności, drwiąc z jej ekstrawagancji, tworząc skamieniały stereotyp “poważnych mężczyzn w poważnych strojach”.

Bling, bling baby

Jest jedno miejsce, gdzie historycznie i kulturowo męska biżuteria zajmuje ważną i wyjątkowo lśniącą pozycję – w świecie hip hopu. Przez niechlubną historię niewolnictwa i dyskryminacji rasowej, przed i po erze praw Jima Crowa, osobom czarnoskórym została odebrana lub utrudniona możliwość gromadzenia bogactwa pokoleniowego. Doświadczenia wykluczenia i marginalizacji stały się częścią miejskiego bluesa – osiągnięcie sukcesu mimo przeszkód znalazło swoją metaforę w biżuterii. Bling to symbol statusu i środkowy palec wymierzony w system. A przy tym część popkulturowej tkanki, kwitnąca gałąź jubilerstwa i czysta inwestycja – od najdroższych, limitowanych wersji zegarków, po diamentowe grille na zębach.

Rewolucja w szkatułkach

Choć początki były zgoła inne, przez lata historia zamknęła biżuterię w szufladce “kobiecość”, tuż obok obcasów. Jednak post-pandemiczny świat mody zaciera jasne podziały pomiędzy tożsamościami. Dzięki otwartości zillenialsów, męska biżuteria coraz śmielej wraca do mainstreamu – perłowe kolczyki i chokery są w ofercie wielu sklepów tuż obok stalowej ascezy. Manifestuje radość i maksymalizm. Tiffany & Co. nie bez powodu stworzył kolekcję z Supreme. Nie chodzi już jedynie o wartość biżuterii, a poszukiwanie nowych form ekspresji.

Biżuteria była częścią wyrazistych, ekstrawaganckich wizerunków zarówno Liberace, jak i Lagerfelda. Obecnie wybory Harry’ego Stylesa, czy Timotheego Chalameta przestają być traktowane jak kuriozum. Istniejąca od średniowiecza londyńska gildia Goldsmiths’ Company wieszczy wielki powrót nie tyle męskiej, a uniseksowej biżuterii, co potwierdzają social media. Biżuteria może i jest historią ludzkości, ale nie ma płci. Za męską biżuterią przestaje ciągnąć się odium dziwactwa, a zaczyna wręcz przeciwnie – kreatywnej świeżości. Powoli nie jest oznaką odwagi, a częścią autokreacji i nowej definicji męskości, z roku na rok wyciąganej ze szponów stereotypów.

Zapraszamy na grupę FB – #Wszechmocne. To tu będziemy informować na bieżąco o terminach webinarów, wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was!

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułTajemnica Chrystusa w katechezach Jana Pawła II: Syn Człowieczy
Następny artykułInterwencje “Wyborczej”. Centrum miasta, a kanalizacja jak przed stu laty