Z uwagą wysłuchałem oświadczenia prezydenta Putina. Mówił długo – o tym, że Ukraina ma już właściwie broń nuklearną, że już właściwie jest członkiem NATO, że w Polsce właściwie już rozmieszczone są amerykańskie rakiety Tomahawk, a wszystko to wymierzone w Rosję, którą Ameryka chce zniszczyć.
Prezydent Putin mówił to spokojnie, z troską, jak wujek Wowa na towarzyskim spotkaniu. Zakończył: „Rosja szantażować się nie da.” I… ogłosił faktyczne przyłączenie Doniecka i Ługańska do moskiewskiej macierzy. Na razie uznał ich „niepodległość” i podpisał, minutę po swym oświadczeniu, układ o przyjaźni i wzajemnej pomocy z nimi. To znaczy oczywiście wprowadzenie tam wojsk rosyjskich. A wszystko to jest odpowiedzią na zaproszenie prezydenta Macrona do nowego Monachium, czyli konferencji mocarstw: „wiecznej Francji” i jej historycznej przyjaciółki – Rosji oraz, cóż począć, Ameryki. Teraz prezydent Rosji podyktował warunki, całkiem jak w Monachium 84 lata temu: uznajecie zabór Sudetów (przepraszam: Ługańska, Doniecka i oczywiście Krymu), to zgodzę się łaskawie na pokój. Czy Macron ogłosi z triumfem, jak Chamberlain 84 lata temu, „pokój naszych czasów”, pokój z honorem”? Czy przyjmie taki pokój Biden? Zobaczymy już wkrótce.
O historycznych, strategicznych i politycznych powodach, dla których Putin nie zrezygnuje jednak z Kijowa, mówiłem niedawno w rozmowie z PAP. Tymczasem polecam piosenkę, którą śpiewają dzieci w Rosji:
jeśli Głównodowodzący wezwie, staniemy do walki. Diadia Wowa [wujaszku Włodziu] – odzyskamy Alaskę!
Niestety, to nie jest śmieszne. To jest na serio.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS