– W tym gabinecie pracował kiedyś Breżniew – wita się Mykoła Łukaszuk. Olbrzymi gmach rady obwodu sąsiaduje z placem, na którym stoją osobliwe eksponaty, czyli rakiety, które tu nikogo nie dziwią, bo to właśnie w Dnieprze (dawnym Dniepropietrowsku, który został zdekomunizowany) znajduje się Jużmasz. To największa w kraju firma przemysłu rakietowo–kosmicznego. Tym razem jednak nie o tych rakietach głównie rozmawiamy. Liczący 3,2 mln mieszkańców obwód szykuje się na przyjęcie drugiej, jeszcze większej niż na początku wojny, fali uchodźców. W poniedziałek i wtorek trwały narady wszystkich służb. Oczy Ukrainy i całego świata patrzą na Donbas, gdzie Rosja szykuje kolejne uderzenie.
Tyle, że w weekend na obwód dniepropetrowski też spadły rakiety, choć ukraińska obrona przeciwlotnicza wiele pocisków tu z sukcesem zbija. A w nocy z wtorku na środę rakieta spadła w pobliskim Nowomoskowsku.
– Przyleciały też zabronione prawem międzynarodowym miny kasetowe, powpadały ludziom do ogródków i we wtorek z rana tak zginęła jedna kobieta – mówi nam Łukaszuk. Huragany i tornada, bo takie pociski ostatnio poleciały do obwodu ze stolicą w Dnieprze, zdaniem szefa rady obwodu, są wystrzeliwane z Chersonia opanowanego przez Rosjan. To odpowiadałoby zasięgowi – lecą do wsi przy granicy obwodu.
– No gdzie tu widzicie cele wojskowe, no gdzie? – denerwuje się Łukaszuk, pokazując zdjęcia uszkodzonych domów mieszkalnych i wielkie rakiety w środku wsi. Wcześniej rakiety sięgnęły też samego miasta Dniepr, ale biorąc pod uwagę, że miasto to leży na podobnej linii, co o wiele bardziej dotknięte atakami Rosjan: Charków, Zaporoże czy Melitpol, sytuacja jest tu stabilna. Teraz wszyscy szykują się na pomoc sąsiadom z Donbasu.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS