A A+ A++

Podczas oglądania Kakegurui i pisania recenzji tego anime zacząłem się zastanawiać nad grami hazardowymi w grach. Oczywiście, nie mam tu na myśli ani loot boksów, ani gier zawierających tylko hazard – lecz minigry.

Jako pierwszy przyszedł mi do głowy rodzimy Wiedźmin. W dwóch pierwszych częściach można było zagrać w kościanego pokera (o Innosie, jak ja tej gry nienawidziłem), zaś w trójce – w bardzo ciepło przyjętego przez społeczność gwinta. Ba, nawet kupiłem fizyczne karty do tej gry (niestety, tylko Królestwa Północy i Nilfgaard… ktoś wie gdzie można tanio kupić pozostałe talie? :D). Sama koncepcja tej karcianki wydała mi się bardzo dobra i mógłbym pokusić się o stwierdzenie, że to najlepsza minigra hazardowa, z jaką się spotkałem. I mam nadzieję, że w „czwórce” też coś dostaniemy ;).

Źródło

Kościany poker przypomniał mi jednak o innej produkcji – Kingdom Come: Deliverance i zawartej w nim grze w… cóż… kości :D. Tu muszę przyznać, że programiści z Czech także świetnie sobie poradzili – minigra jest jasna, przejrzysta i, niekiedy, zaskakująca (szczególnie, gdy jest częścią questa :)). Niestety, KCD nigdy nie ukończyłem, więc nie udało mi się wbić trofeum związanego z kośćmi.

Jednakże, produkcja Warhorse Studios prowadzi do innej serii w klimatach średniowiecza – Mount and Blade. To właśnie w grze TaleWorlds można zagrać w jedną z sześciu gier planszowych. Jednakże, ważniejsza jest możliwość wzięcia udziału w turniejach „rycerskich”, w których można postawić pieniądze… niestety, tylko na siebie (przynajmniej w Bannerlordzie). Niedawno twórcy dodali też interesującego pobocznego questa związanego z tymi walkami – możemy mieć nakazane przegrywać turnieje. Dodaje to smaczku do zakładów ;).

Skoro jednak już o turniejach piszę – TES IV: Oblivion posiadał arenę, na której można było walczyć jako gladiator lub obstawić wynik walki między dwoma NPCami. Szkoda tylko, że niewiele było o nich wiadomo – ot, wygenerowani losowo wojownicy. Dlatego nie postawiłem na nich złamanego septima – skąd miałem niby wiedzieć który jest lepszy?

Źródło

Wprawdzie w Skyrimie nie ma areny (co, moim zdaniem, jest jedną z największych bolączek tej produkcji) to pewna forma hazardu się pojawia. Mowa oczywiście o pojedynkach na pięści. Nie są może tak widowiskowe jak walki w „czwórce”, ale i tak dobrze, że taki element się pojawia. Szkoda, że dotyczy to tylko wybranych NPCów, można walczyć z nimi tylko raz i obstawić można tylko siebie…

Ciekawym przypadkiem minigier hazardowych jest seria Assassin’s Creed… Cóż, mimo mojego (słabnącego ostatnio…) uwielbienia dla tej serii, nigdy jakoś nie umiałem uprawiać w nich hazardu. Fakt, Orlog w Valhalli jest bardzo wciągająca i dobrze zrobiona, ale, niestety, nie potrafię czerpać przyjemności z samej gry. Z kolei gry w Black Flag po prostu omijałem szerokim łukiem. Piracenie na wodach Karaibów mi wystarczyło :D.

Źródło

Na koniec zostawiłem sobie „króla” kasynowych minigier – GTA: San Andreas. Chyba każdy zna tę produkcję, więc napiszę tylko, że jedno z trzech miast jest wzorowane na Las Vegas, więc kasyn i możliwości uprawiania hazardu jest tam bez liku. Osobiście najwięcej czasu spędziłem przy Blackjacku :D.

Na pewno coś pominąłem – dlatego chciałbym poznać Wasze zdanie o hazardzie w grach. Które produkcje jeszcze byście wskazali, które minigry uwielbiacie, a które nienawidzicie?

Piszcie :D.

Życzę Wam udanej Majówki i widzimy się za dwa tygodnie ;).

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułNiezrozumiała decyzja resortu zdrowia w sprawie czwartej dawki
Następny artykułCzy dojdzie do wcześniejszych wyborów do Sejmu i Senatu? Debata Radia Łódź