A A+ A++

Mario Maloca: To prawda. Dwa–trzy miesiące temu taki scenariusz wydawał się nieprawdopodobny. Jednak ja od początku powtarzałem, że chcę zostać w Lechii i walczyć o powrót do pierwszego zespołu. To po prostu nie mogło się tak skończyć. Wierzyłem w siebie cały czas, bardzo mocno pracowałem i znów jestem tu, gdzie po prostu jest moje miejsce.

To był dla ciebie bardzo ciężki okres, pewnie najtrudniejszy w karierze. Jak wspominasz te kilka tygodni, może wyciągnąłeś jakieś pozytywy?

– Dla mnie łatwe nie były już poprzednie miesiące, gdyż w rundzie jesiennej właściwie nie grałem w ogóle [tylko dwa mecze, ostatni 13 września ubiegłego roku]. Jednak kiedy dowiedziałem się o przesunięciu do rezerw, to moje całe sportowe życie wywróciło się do góry nogami. Brak kontaktu z pierwszym zespołem to naprawdę duży problem, wszystko nagle się zmieniło. Jednak, tak jak mówiłem, zacisnąłem zęby i bardzo mocno pracowałem nad sobą w drugim zespole, miałem przy tym wielkie wsparcie trenera Dominika Czajki. Oczywiście zajęcia z młodymi zawodnikami to było ciekawe doświadczenie, ale jednak cały czas myślałem o powrocie.

Chwalisz trenera Czajkę, on ciebie również. Patrząc na twoje ostatnie występy, przez te kilka tygodni nie było chyba żadnego uszczerbku w jakości treningu, wręcz przeciwnie.

– Dokładnie, to była bardzo dobra, mocna praca. Wiele pomógł mi także trener od przygotowania fizycznego Łukasz Rusinek, wszystko było na profesjonalnym poziomie. Również dzięki całemu sztabowi drugiego zespołu jestem tak dobrze przygotowany do rundy wiosennej i nie mam żadnych problemów, żeby grać po 90 minut w każdym meczu.

Nie da się ukryć, że w środowisku skupionym wokół Lechii mało kto wierzył w twój powrót do pierwszego zespołu, i to w tak dobrym stylu. To naprawdę imponujące.

– Najważniejsze rzeczy działy się w mojej głowie. Ja nie zwracałem uwagi na to, co się o mnie mówi, bo wiem, że jak piłkarz ma słabszy okres w karierze, to musi być przygotowany na krytykę. To część naszego zawodu. Wiedziałem, że to, co pokazałem w tych dwóch jedynych meczach jesiennych [z Rakowem Częstochowa oraz Górnikiem Zabrze], to nie jest mój poziom, i udowodnię, że stać mnie na powrót do wysokiej formy. Było to trudne, bo przez pięć miesięcy nie zagrałem ani minuty. Udało się, ale wiem, że to dopiero początek, bo muszę utrzymać taką dyspozycję do końca sezonu. To jest w tej chwili dla mnie najważniejsze, nie dopuszczam nawet myśli, że sytuacja z początku roku może się powtórzyć. Tym bardziej że chcę zostać w Gdańsku tak długo, jak to możliwe [aktualny kontrakt Chorwata wygasa w czerwcu 2022 r.].

Przed powrotem do pierwszego zespołu odbyłeś rozmowę z trenerem Piotrem Stokowcem. Jak ona przebiegała?

– My trenowaliśmy z rezerwami zazwyczaj przed pierwszym zespołem, więc trener, kiedy tylko miał na to ochotę, mógł mnie obserwować na zajęciach. Po kilku tygodniach po jednym z treningów poprosił mnie o rozmowę, była ona bardzo fajna, merytoryczna. Trener powiedział, że widział mnie podczas sparingów, oglądał także treningi, że podoba mu się moje zaangażowanie, docenia pracę, jaką wykonałem, i widzi mnie ponownie w pierwszym zespole. Podkreślił też, że widział chęć pomocy z mojej strony dla młodszych zawodników. Mam nadzieję, że oni też skorzystali na treningach ze mną. Oczywiście nie spodziewałem się, że od razu zacznę grać, ale kontuzja Michała Nalepy przyspieszyła ten moment. 

A propos młodych zawodników z drużyny rezerw. Ktoś wyjątkowo wpadł ci w oko, widzisz jakichś piłkarzy, którzy za chwilę mogą być w pierwszym zespole?

– Myślę, że takich chłopaków jest dużo, miałem okazję poznać szerokie zaplecze, bo trenowaliśmy też z zespołem do lat 19. Nie chcę nikogo wymieniać po nazwisku, mogę jedynie powiedzieć, że Lechia może być spokojna o swoją przyszłość. Widziałem sporo naprawdę ciekawych zawodników, z dużymi umiejętnościami.

Wróćmy do twoich ostatnich występów w Ekstraklasie. Wchodzisz do zespołu z marszu i właściwie natychmiast stajesz się liderem defensywy. Przytoczę kilka liczb: w dwóch pierwszych meczach masz 100 procent wygranych pojedynków główkowych, a w sumie w czterech pierwszych spotkaniach – na ziemi i w powietrzu – przegrywasz raptem pięć starć. Twoja skuteczność pojedynków od momentu powrotu do gry, to grubo ponad 80 proc. Jak to się robi po tak długiej przerwie?

– To wszystko, co się wydarzyło wokół mojej osoby, wywołało u mnie niesamowitą motywację. Nie mogłem dopuścić do sytuacji, żeby po kilku występach kibice czy dziennikarze, a przede wszystkim trenerzy znów wysyłali mnie do rezerw. Chciałem pokazać, że wciąż można na mnie liczyć. Rzeczywiście w tej chwili czuję się bardzo dobrze, przede wszystkim gram we wszystkich meczach i to mnie buduje.

Według ciebie osiągnąłeś formę porównywalną z pierwszym pobytem w Lechii, kiedy stałeś się „Generałem” gdańskiego zespołu?

– Myślę, że tak, ale najważniejsza jest dobra postawa całego zespołu. Gramy ostatnio bardzo dobrze, więc i mnie jest łatwiej. Gdyby drużyna niedomagała to i lepsi stoperzy ode mnie by nie pomogli. Jestem po prostu częścią dobrze funkcjonującego organizmu. Mamy teraz dobry czas i musimy go wykorzystać do maksimum, bo pojawiła się szansa walki o naprawdę wysokie cele. Każdy zawodnik, który dostaje swoją szansę, świetnie ją wykorzystuje i mimo rotacji w składzie wciąż wyglądamy bardzo dobrze.

Jak ci się współpracuje na środku obrony z o 11 lat młodszym Kristersem Tobersem? Masz odpowiedzialną rolę, to ty jesteś liderem bloku defensywnego i w pewnym sensie nauczycielem Łotysza.

– Kristers mimo młodego wieku ma już całkiem spore doświadczenie. Dużo grał w swojej rodzimej lidze, teraz jest podstawowym zawodnikiem reprezentacji Łotwy, to wszystko działa na jego korzyść. Jak na swój wiek pokazuje już całkiem spore umiejętności i przed nim duża przyszłość. Jest nam o tyle łatwiej, że od początku sezonu podstawowy duet stoperów tworzyli Michał Nalepa z Bartkiem Kopaczem i – co naturalne – na treningach zazwyczaj byli ustawiani obok siebie. A drugą parę tworzyłem ja z Kristersem. Więc zdążyliśmy się siebie nauczyć, pojawiły się pewne automatyzmy, co teraz wykorzystujemy.

A co się stanie, kiedy za chwilę do pełni zdrowia wróci Michał Nalepa? Przed odniesieniem kontuzji to od niego zaczynało się ustalanie składu.

– Nie mam żadnych wątpliwości, że Michał jest w naszym zespole stoperem numer jeden, to fakt bezdyskusyjny. Dlatego czekamy na jego powrót. Oczywiście o tym, kto będzie grał, zadecyduje trener, ale taka rywalizacja na pewno wyjdzie na plus dla zespołu.

W meczu z Zagłębiem Lubin mogłeś cieszyć się nie tylko z kolejnych wygranych pojedynków z rywalami, ale wreszcie trafiłeś też do siatki. Czekałeś na ten moment ponad trzy lata – w marcu 2018 r. jako zawodnik Greuther Fürth zdobyłeś bramkę w meczu z Kaiserslautern. A w Ekstraklasie po raz ostatni strzeliłeś gola w kwietniu 2017 r., w starciu z Piastem Gliwice.

– No trochę rzeczywiście się naczekałem. Oczywiście to nie jest mój główny obowiązek, jednak ta przerwa była za długa. W końcu wpadło i bardzo mnie to cieszy.

Głód bramki musiał być ogromny, bo walcząc o nią, prawie zderzyliście się głowami z Tobersem.

– Śmialiśmy się z tego z Kristersem. Miałem przeczucie, że właśnie tam spadnie piłka, ale nie spodziewałem się, że „Tobi” wyrośnie jak spod ziemi i będzie chciał mi zabrać tego gola. Ostatecznie to ja byłem ciut lepiej ustawiony. Co prawda byłem jakieś trzy centymetry od linii bramkowej, ale to nieważne – gol jest gol! [śmiech].

Bramkę w tym meczu zdobył też inny zawodnik, który wraca z zaświatów, czyli Zarko Udovicić. Wiem, że jego trafienie sprawiło ci równie wielką radość, jeśli nie większą.

– Oczywiście. Spędzamy wspólnie bardzo wiele czasu i wiem, jak ciężko pracował na to, żeby dostać kolejną szansę. Wszyscy w zespole wiemy, że kiedy Zarko jest na boisku, zawsze wnosi do gry coś pozytywnego. Wreszcie pojawiły się u niego liczby i jestem pewny, że jeśli tylko będzie nadal dostawał szanse, do końca sezonu znacznie je poprawi. To jest bardzo ambitny zawodnik i niezwykle pozytywna postać. Nawet kiedy miał trudny czas, nie zatruwał życia zespołu swoimi problemami, zawsze był uśmiechnięty i nastawiony na ciężką pracę.

Czyli „bałkańska mafia” się odradza? Po odejściu Filipa Mladenovicia przeszliście trochę do defensywy, ale teraz znów podnosicie głowy.

– Rzeczywiście był moment, że wszyscy byliśmy w pierwszej jedenastce, ale po odejściu Filipa coś się zacięło. Teraz ja z Zarko wracamy do składu, a cały czas walczy o to Zlatan Alomerović. Wszyscy wiedzą, że mamy duet najlepszych bramkarzy w lidze i jest mu trudno przeskoczyć Dusana [Kuciaka]. Jednak wierzę, że on również będzie miał jeszcze swoje dobre momenty w Lechii.

Lechia Gdańsk – Zagłębie Lubin 3:1. Żarko Udovicić (z lewej ) i Mario Maloca Michal Ryniak

Jak wspomniałeś, gracie coraz skuteczniej, a mecz z Zagłębiem był jednym z najlepszych w sezonie. W takiej sytuacji celem na mecie rozgrywek musi być podium.

– To był rzeczywiście bardzo dobry mecz, ale teraz przed nami kilka kolejek prawdy. W sobotę czeka nas trudne spotkanie ze Śląskiem Wrocław [godz. 20, transmisja w Canal+ Sport], trochę nowym Śląskiem, bo przyszedł trener Jacek Magiera. Potem Piast, Lech, Legia… Będzie ciekawie. My czujemy się pewni swoich umiejętności, jesteśmy na fali wznoszącej i chcemy to udowodnić.

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułZagłosuje na powiatowe inwestycje. Modernizacja Roku
Następny artykułW Giżycku dron przypominał o obowiązku zakrywania ust i nosa [WIDEO]