Teleskop Webb niedługo będzie świętował dwa lata obserwacji na orbicie. Wciąż jednak zaskakuje nas, tak jakby dopiero co rozpoczął obserwacje. Tym razem pokazał nam mgławicę Koński Łeb w sposób w jaki jej jeszcze nie widzieliśmy. Lepiej niż teleskopy Euclid i Hubble razem wzięte.
Mgławica Koński Łeb, zwana też Barnard 33, to jeden z najefektowniejszych obiektów głębokiego nieba w Galaktyce. Ciemne skupisko materii (ale nie jest to ciemna materia), które zawiera materię stanowiącą budulec przyszłych gwiazd i planet. Swoją nazwę zawdzięcza charakterystycznemu kształtowi, który przypomina głowę konia. To bardzo popularny cel astrofotografów na wyższym poziomie zaawansowania, bo choć stanowi część zgrupowania mgławic w gwiazdozbiorze Oriona, to jest obiektem bardzo trudnym do dojrzenia. Nie dostrzeżemy jej gołym okiem.
Tylko dystans wynoszący około 1375 lat świetlnych i kierunek z jakiego na niego się spoglądamy pozwala nam widzieć Koński Leb w takiej postaci. Bo choć wydaje się mały, to ma aż 3,5 roku świetlnego rozpiętości. To niemało jak na możliwości dzisiejszych teleskopów, a jednak trzeba było Webba, by dojrzeć dokładnie szczegóły mgławicy.
Krawędź mgławicy Koński Łeb na zdjęciu z Webba. Dodatkową niespodzianką sa liczne galaktyki, które widać w tle. (fot: ESA)
Gdzie na niebie znajduje się mgławica Koński Łeb?
Koński Łeb znajduje się dokładnie tuż obok gwiazdy Alnitak, która jest pierwszą (od lewej na północnej półkuli Ziemi) z trzech gwiazd pasa Oriona. Orion to gwiazdozbiór, który widać dobrze zimą i w pierwszej połowie wiosny, więc właśnie kończy się okazja na jego obserwacje. Można go dojrzeć tuż po zachodzie Słońca, ale paso Oriona szybko kryje się za horyzontem.
Możliwość obserwacji Końskiego Łba na fotografiach wykonanych przez miłośników nieba, zawdzięczamy świeceniu znajdującej się za tą ciemną mgławicą chmury materii IC434. To regionu zjonizowanego wodoru, który pobudzany jest do świecenia przez pobliskie gwiazdy znajdujące się za mgławicą. W ten sposób tworzy się kontrast pomiędzy mrokiem mgławicy, a czerwienią dalszej chmury wodoru i tak jawi się nam charakterystyczna jasna krawędź końskiej głowy. Procesy, które tam zachodzą i wpływają na ewolucję tego obszaru szczególnie interesują astronomów.
Webb dodaje Koński Łeb do swoich astronomicznych trofeów
Nie jest zaskoczeniem, że Koński Łeb jako cel demonstracji swojego potencjału wybrał przed rozpoczęciem regularnych obserwacji teleskop Euclid w listopadzie 2023 roku. Dziesięć lat przed tymi obserwacjami Koński Łeb w podczerwieni na swoje 23 urodziny sfotografował Hubble. Jednak tam gdzie możliwości tego ostatniego teleskopu się kończą, Webb dopiero zaczyna się rozgrzewać.
Zdjęcia z różnych teleskopów, coraz bardziej dokładne. Webb pozwala wyciąż w mgławicy na ujęciu mały jej fragment. (fot: ESA / NASA)
Webb to bowiem teleskop do obserwacji w szerokim zakresie podczerwieni, tej bliskiej jak i średniej. Ułatwia ona rejestrację światła, które penetruje gęstą i chłodną materii tworzącej tę mgławicę, szczególnie na jej brzegach. Trzeba jednak pamiętać, że zdjęcia z Webba nie pokazują prawdziwych kolorów, są one dobrane tak, by ułatwić nam odbiór obrazu.
Zdjęcia z Webba wykonane przez kamerę NIRCam pomogły dostrzec strukturę mgławicy, której wcześniej nie byliśmy w stanie dostrzec. Drugi z instrumentów MIRI, który widzi w średniej podczerwieni, pokazuje w jeszcze większym stopniu turbulentność procesów jakie zachodzą w pyle tworzącym mgławicę. Jej krawędź wygląda jak warstwa szronu pokrywającego stopniowo szybę. Poniżej porównanie fotografii z NIRCam i MIRI (po prawej).
Procesy zachodzące w pyle pod wpływem światła gwiazd czynią dla nas Koński Łeb tak przepięknym obiektem, zresztą jednym z wielu, które można wyróżnić w kompleksie mgławic w Orionie. Dla astronomów te kształty to szansa na odczytanie przeszłości naszej Galaktyki, tak jak archeolodzy z zapisów naskalnych w ziemskich jasniniach wnioskują o przeszłości naszej cywilizacji.
Mgławica Koński Łeb nie będzie istnieć w nieskończoność
Mamy szczęście, że żyjemy w czasach, gdy Koński Łeb jest widoczny. Ultrafioletowe światło jasnych młodych gwiazd stopniowo prowadzi do rozproszenia się materii tworzącej Koński Łeb. Według astronomów za pięć milionów lat nie będzie już śladu po tej mgławicy. Pozostanie piękne kolorowe tło, ale już bez charakterystycznego kształtu. Choć, kto wie, może wtedy na niebie będą inne ciekawe obiekty, których dziś nie mamy szansy podziwiać.
Źródło: ESA, inf. własna, fot wejściowe: ESA
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS