Obowiązkowe testy na koronawirusa na granicy z Niemcami. Burmistrzowie: “To naruszenie praw unijnych”

Tylko negatywny wynik będzie podstawą do przekroczenia granicy polsko-niemieckiej. Saksonia informuje, że oprócz testów molekularnych uznawane będą także szybkie testy na przeciwciała. A te są tańsze – twierdzą władze landu.

– Bardzo źle to wygląda. W Saksonii, jak podają media, pracuje ok. 10 tys. polskich pracowników transgranicznych. Znajdą się w bardzo trudnym położeniu. W Niemczech test kosztuje 30 euro. W Polsce to nawet 500 zł, i jest bardzo trudny do zrobienia, wręcz nie do zdobycia – tłumaczy Piotr Kuliniak, burmistrz nadgranicznej Łęknicy.

A gdzie są unijne traktaty?

Kuliniak napisał do marszałka lubuskiego list z prośbą o interwencję u władz Saksonii. – Konieczne jest wyjaśnienie, gdzie będą przeprowadzane testy i kto będzie ponosił ich koszty. Jeżeli tymi kosztami mieliby zostać obarczeni pracownicy, wiązałoby się to z ponoszeniem przez nich znaczących wydatków, co bardzo mocno utrudni im codzienne funkcjonowanie. Sytuacja byłaby wówczas dodatkowo o tyle kontrowersyjna, że pracownicy transgraniczni objęci są wszakże obowiązkowym ubezpieczeniem zdrowotnym na terenie Niemiec, odprowadzają składki, a także płacą podatki na terenie Niemiec, a zatem – w moim przekonaniu – nie powinni ponosić żadnych kosztów testowania – czytamy. Sugeruje, że wprowadzone restrykcje przez niemiecki land mogą naruszać unijne traktaty.

– Uzasadnione wątpliwości, czy aby nowe rozporządzenie Saksonii nie narusza zasad równego traktowania obywateli państw UE, zagwarantowanego przez traktaty unijne, a także czy jest do pogodzenia z przepisami niemieckiego i polskiego prawa pracy – pisze Kuliniak.

Podobnie obostrzenia ocenia Rafał Gronicz, burmistrz nadgranicznego Zgorzelca. – W moim odczuciu zapisy te naruszają prawo do równego traktowania pracowników gwarantowane zarówno przez niemieckie prawo pracy, jak prawo unijne – pisze na swoim profilu FB. Przypomina, że to już drugie pismo do Michaela Kretschmera, premiera Saksonii.

– Wyraziłem też nadzieję, że saksoński premier, który wiosną powoływał się na te same zasady, odnosząc się do zamknięcia granic przez Polskę, nie każe nam długo czekać na odpowiedź. Przede wszystkim jednak liczę, że zareaguje na sygnał o niewłaściwych praktykach i naprawi to, co mam nadzieję, nie jest wynikiem złej woli – komentuje Gronicz.

Brandenburgia nie wymaga testów

– Obecnie sytuacja jest bardzo skomplikowana i trudna, bo walka z epidemią wciąż trwa. Mam nadzieję, że uda się utrzymać ruch transgraniczny, ponieważ stanowi on bardzo istotny aspekt dla przygranicznych regionów – ocenia sytuacje na granicy Tadeusz Jędrzejczak, członek zarządu woj. lubuskiego. – Chociaż o nowych przepisach najczęściej mówi się w kontekście pracowników transgranicznych, dotkną one również studentów i uczniów. Chodzi o osoby regularnie (codziennie lub raz na tydzień) wracające do miejsca zamieszkania. Co ważne badania te mają być wykonywane na własny koszt lub, jeśli zostanie to ustalone, na koszt pracodawcy. Uznawane mają być zarówno testy PCR, jak i tzw. szybkie testy, której znajdą się w ofercie aptek na terenie Saksonii.

Obostrzenia testowe nie dotyczą Brandenburgii i granicy m.in w Gubinie, Słubicach czy Kostrzynie nad Odrą.

CZYTAJ TAKŻE: Granica polsko-niemiecka. W parku Mużakowskim powstanie małe “centrum Kopernika”

CZYTAJ TAKŻE: Geopark przy granicy z Niemcami ze znakiem UNESCO na następne cztery lata

Zgłoś naruszenie/Błąd