A A+ A++

Wczoraj, 7 stycznia o godz. 3.41 rano nastąpiło zakończenie 15-godzinnej sagi. Po tym jak Mike Pence podczas wznowionego po przerwie posiedzenia Kongresu ostatecznie certyfikował zwycięstwo Joe Bidena, obecny prezydent Donald Trump obiecał „an orderly transition” czyli „pokojowe przekazanie władzy”. Choć wciąż utrzymuje, że wybory zostały sfałszowane i przyrzeka „to fight to make America great again”. I news z ostatniej chwili – jeszcze jedno wystąpienie Donalda Trumpa, który potępił „haniebny atak na Kapitol”, dodał, że „przyszedł moment na pojednanie” i obiecał skupić się na płynnym przekazaniu władzy nowemu 46. prezydentowi Stanów Zjednoczonych. Game is over.

Ale to, co się stało wcześniej, zaskoczyło cały świat. Był to przypadek w żyjącej pamięci historii Stanów Zjednoczonych bez precedensu. Wedle znanej procedury 6 stycznia Kongres USA miał zatwierdzić głosy Kolegium Elektorów – przypomnijmy 306 do 232 – a tym samym Joe Biden oficjalnie uznany za zwycięzcę listopadowych wyborów. Ot, część ceremoniału, formalność, ostatnia przed zaprzysiężeniem za dwa tygodnie. Zwłaszcza, że Mike Pence dzień przedtem powiedział: ”I won’t betray my oath”, nie zamierzam kontestować wyników Kolegium Elektorów, i poinformował o tym w liście do 535 kongresmenów i senatorów. Więc miało być jak zawsze. Stało się inaczej. Pod Kapitolem zebrało się kilkanaście tysięcy zwolenników Donalda Trumpa z amerykańskimi sztandarami i banerami „oddajcie nam nasze wygrane wybory!”, kontestując uczciwość procesu wyborczego. A następnie przez wybitą szybę w drzwiach wejściowych wdarli się do gmachu amerykańskiego parlamentu. Przerwano posiedzenie, służby ewakuowały wiceprezydenta Mike’a Pence’a, szefową Izby Reprezentantów Nancy Pelosi i kilku innych prominentnych polityków.

Dramatyczne wystąpienie Joe Bidena gdzie powiedział „ jest to atak na amerykańską praworządność i demokrację”, dodał że „to, co się stało na Kapitolu, to nie jest obraz całej Ameryki” i wezwał Donalda Trumpa do  uspokojenia swoich wyborców i zakończenia oblężenia. Co też prezydent uczynił. Odezwali się przywódcy wielkich państw i światowych organizacji, premier Wielkiej Brytanii Boris Johnson, prezydent Kanady Justine Trudeau, szef NATO Jens Stoltenberg, który powiedział „wynik tych demokratycznych wyborów musi zostać uszanowany” i przewodnicząca Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen, która wysłała znaczący przekaz: ”nie mogę się doczekać współpracy z nowym prezydentem”. Choć, przypomnijmy, zabrakło jej dobrej woli do współpracy ze „starym”, ustępującym. You Tube usunął wystąpienie Trumpa, to samo Facebook, całe zdarzenie przebiegało przy akompaniamencie histerii CNN, NBC, New York Timesa i The Washington Post oraz, oczywiście, platform społecznościowych. I nikt nawet się nie zająknął, że owszem, było wiele nieprawidłowości proceduralnych, nie tylko związanych z lokalnymi, stanowymi zmianami w głosowaniach korespondencyjnych. W każdym stanie inna ordynacja, nie tylko wyborów korespondencyjnych, czy nie nadszedł czas ich modernizacji czy unifikacji? Demokraci, Joe Biden, jego otoczenia, media lewicowo-liberalne nawołują do spokoju, integracji społecznej i „zasypywania rowów”. Czy jednak nastąpiła jakaś refleksja nad tym, co się stało? Akurat.

Już następnego dnia demokrata Hakeem Jeffries, dziś mówi się mniejszość etniczna, informuje media, że „przygotowuje się impeachment Donalda Trumpa” i grupa prawników pracuje nad jego natychmiastowym wykonaniem. Demokratka Illhan Omar, także mniejszość etniczna, szybko go wsparła. A myśl ta została natychmiast podchwycona przez Nancy Pelosi i Steny Hoyera, po to, aby uniemożliwić Trumpowi ponowny start w wyborach prezydenckich za 4 lata. Wiadomo, że przygotowywał się do pełnienia roli byłego, a może przyszłego prezydenta – recenzenta, chodzi więc o „zaoranie” Donalda Trumpa, i dobrej o nim pamięci. Znów oceany hipokryzji, wciąż ta sama wojna światopoglądowa, której ofiarą pada prawda, demokracja i zdrowy rozsądek.

Joe Biden powiedział właśnie: „Wczorajszy dzień, to jedna z najczarniejszych kart historii Stanów Zjednoczonych”. Jasne, cztery ofiary śmiertelne, to o cztery za wiele. Po drugie, jestem absolutnie przeciwna stosowaniu przemocy w życiu publicznym i „kryteriom ulicznym”. Ale spróbujmy, i mamy do tego prawo, pomyśleć rozsądnie, co znaczy kompleksowo oraz symetrycznie. Jedynie protesty przeciw śmierci kryminalisty Stephena Floyda, w  Nowym Jorku, Minneapolis, Los Angeles, pociągnęły za sobą śmierć 17 ludzi. I o tym demokraci i ich media milczą jak zaklęci. Od lat na ulicach Ameryki i Europy widać lewicowe bojówki – międzynarodowa terrorystyczna organizacja Antifa, ruch Black Lives Matters – niszczą całe kwartały miast, podpalają samochody, zabijają policjantów, grabią sklepy, niszczą pomniki historii. Nie jest to militanckie ramię konserwatystów, lecz amerykańskich demokratów, europejskich socjalistów i zielonych. Nie są to ruchy konserwatystów, ale lewicy. Konserwatyści rzadko wychodzą na ulicę, głównie w marszach z okazji historycznych rocznic jak w Polsce. Albo jak w Stanach, w obronie obrzucanego błotem ich prezydenta i konserwatywnej, patriotycznej wizji „to make America great again”.

Przez ponad cztery lata – kampania wyborcza plus kadencja prezydencka – w Stanach Zjednoczonych trwał bezustanny seans nienawiści, w Kongresie, w mediach lewicowo-liberalnych, na platformach społecznościowych, wszędzie i w globalnej skali. Nie oszczędzono nawet pierwszej damy, dwóch poprzednich żon prezydenta i jego dzieci. Nie tylko, bo nieczystości lały się także na głowy przynajmniej połowy amerykańskiego społeczeństwa, których prawa były notorycznie gwałcone, a ich światopogląd oraz wybory, Donalda Trumpa, lekceważone. Czy to dziwne, że pół narodu – jak my podczas ośmiu lat rządów PO – poczuła się delikatnie mówiąc dotknięta? Poziom emocji społeczeństwa podczas ostatnich czterech lat eksplodował, Amerykanie kochają wolność i zamach na ich prawa, radykalizacja wojny ideologicznej, która trwa od kilkudziesięciu lat, okazały się nie do zaakceptowania. Kilkanaście tysięcy z nich ruszyło na Kapitol.

W polityce słowa znaczą więcej niż gdziekolwiek indziej, bo przekładają się na czyny – że przypomnę Marka Rosiaka z PiS, ale i labourzystkę Jo Cox, zamordowaną przez niezrównoważonego emocjonalnie przeciwnika lewicy Thomasa Muira. W ciągu ostatnich kilku lat, i widać to jak na dłoni, nastąpiła radykalizacja działań liberalnej lewicy, a w Ameryce przyjęła kształt anty -Trumpowej obsesji. Nie było słów dość obraźliwych i dyskryminujących, których nie wahali się użyć dziennikarze z CNN czy Associated Press. „ Ale „kto sieje wiatr, ten zbiera burzę”. I tak się stało na Capitol Hill.

Joe Biden nawołuje do spokoju i pojednania. Jednak wciąż opowiada o cyniku i populiście Donaldzie Trumpie i „criminal mob”, bandzie, która wdarła się do parlamentu. Może już czas, aby stonować język, zacząć „zasypywać rowy”, integrować społeczeństwo? A może to są, jak zwykle u demokratów, tylko słowa, słowa, słowa? Przecież Joe Biden, to wciąż ten sam polityk, który na swoją następczynię wybrał radykalną lewaczkę Kamalę Harris. Popiera środowiska LGBT i ruch Black Lives Matters. Ten sam, który jest emanacją establishmentu demokratycznego, za którym stoją Clintonowie, założyciel CNN Ted Turner, reżyser i działacz polityczny Steven Spielberg, Bill Gates i Mark Zuckerberg. Zadnej szansy na dystans do konserwatystów, działania koncyliacyjnej, oczekuję raczej radykalizacji polityki wewnętrznej, patrz: Nowy Lad Kamali Harris, a w zagranicznej – bliższy sojusz z Unią Europejską, która już na to czeka.

Nie ma niebezpieczeństwa w tym, że ludzie mają różne poglądy, że istnieją dwie wizje, dwa porządki świata, konserwatywny i lewicowo-liberalny. Ale niebezpieczny jest pogląd, że tylko mój pomysł i rozwiązania są jedynie słuszne. Demokraci przejęli właśnie pełnię władzy, prezydencka, większość w Izbie Reprezentantów i w Senacie. Czy nie będzie to znaczyło domknięcia się systemu? Nie tylko w Ameryce, ale i na świecie? Jaka będzie pozycja tych nielicznych państw konserwatywnych, które pozostały, w tym Węgier i Polski? Słowem, co naprawdę znaczy zwycięstwo prezydentury Joe Bidena dla całego konserwatywnego świata?

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułBartłomiej Kopera i Francisco Barrio zmierzą się na gali KSW 58
Następny artykułFrancja więzi kierowców ciężarówek