A A+ A++

Jest 18 kwietnia 2014 roku. Władimir Putin w rosyjskiej Dumie przedstawia powody, dla których Federacja Rosyjska „musiała” anektować Krym. Kluczowe w tym przemówieniu jest bardzo mocne podkreślanie upokorzenia, jakie miało spotkać Rosję przez „złamanie przez Zachód wielu zobowiązań”. Wśród nich najważniejsza miała być rzekoma obietnica, że NATO nigdy nie powiększy się o kraje należące wcześniej do bloku komunistycznego, jak Polska, Czechy czy Węgry, o byłych republikach radzieckich (jak Litwa, Łotwa i Estonia) nie mówiąc. Wyjątek stanowiła dawna NRD, która po zjednoczeniu Niemiec – również za zgodą Moskwy – miała stać się w sposób naturalny częścią Sojuszu. Ten mit o rzekomo złamanej obietnicy Putin i jego ludzie powtarzają praktycznie od dwóch dekad, a takie momenty jak zajęcie Krymu, wojna w Donbasie i teraz pełnowymiarowa agresja na Ukrainę to dla nich okazje do oskarżania Zachodu o niedotrzymanie słowa. Czy są jakiekolwiek dowody złożenia takiej obietnicy przez NATO i czy tym samym istnieją podstawy do tego, by Rosja mogła się na nie powoływać?

Jest umowa…

Zacznijmy trochę od końca (chronologicznie patrząc), tzn. od umowy, jaką NATO podpisało z Rosją w 1997 roku w Paryżu. Bo m.in. na ten dokument często powołuje się strona rosyjska. Umowa oficjalnie nosi nazwę: Akt podstawowy o stosunkach dwustronnych, współpracy i bezpieczeństwie między NATO i Federacją Rosyjską – lub krócej: Akt Stanowiący NATO–Rosja. Pełny tekst dokumentu dostępny jest na stronie internetowej Sojuszu oraz na stronach rządowych i parlamentów krajów członkowskich NATO, w tym w polskiej wersji językowej w bazie dokumentów na stronie polskiego Sejmu. W umowie natowsko-rosyjskiej znajduje się m.in. zapewnienie, że obie strony „będą budować wspólnie trwały i powszechny pokój w regionie euroatlantyckim na zasadach demokracji i opartego na współpracy bezpieczeństwa. NATO i Rosja nie uważają siebie nawzajem za przeciwników. Ich wspólnym celem jest przezwyciężenie pozostałości wcześniejszej konfrontacji i współzawodnictwa oraz umocnienie wzajemnego zaufania i współpracy”. I dalej: „NATO rozpoczęło swą historyczną transformację – proces, który będzie kontynuowany. W 1991 r. dokonało rewizji swej doktryny strategicznej w celu uwzględnienia nowej sytuacji w dziedzinie bezpieczeństwa w Europie. W konsekwencji NATO dokonało radykalnej redukcji oraz kontynuuje proces przekształcania swych sił konwencjonalnych i nuklearnych. Zachowując zdolność do wywiązywania się z zobowiązań podjętych w traktacie waszyngtońskim, NATO rozszerzyło i będzie nadal rozszerzać swe funkcje polityczne oraz, wspierając ONZ i OBWE, podejmować się nowych misji pokojowych i rozwiązywania kryzysów, takich jak w Bośni i Hercegowinie, w celu sprostania nowym wyzwaniom w dziedzinie bezpieczeństwa, w ścisłej współpracy z innymi krajami i organizacjami międzynarodowymi”. Czy z powyższego można wyciągnąć wniosek, że Sojusz nie przyjmie nowych członków? Przy najszerszych zdolnościach interpretacyjnych – trudno byłoby to wykazać.

…którą Rosja łamie

Idźmy zatem dalej, bo w umowie pojawia się taki fragment: „Członkowie NATO ponownie stwierdzają, że nie mają żadnego zamiaru, planu ani powodu, by rozmieszczać broń nuklearną na terytorium nowych państw członkowskich, ani też potrzeby zmiany jakiegokolwiek aspektu stanu nuklearnego bądź polityki nuklearnej NATO, a także nie przewidują potrzeby czynienia tego w przyszłości”. Po pierwsze, jest mowa o braku planów rozmieszczania broni nuklearnej… na terytorium „nowych państw członkowskich”. A zatem umowa nie tylko nie przewiduje zablokowania rozszerzenia NATO, ale wyraźnie zapowiada, że do tego dojdzie. Jedyne zobowiązanie dotyczy braku umieszczania w krajach będących nowymi członkami broni jądrowej. I tego akurat NATO trzyma się, jak dotąd, wiernie, choć biorąc pod uwagę zagrożenie, jakie Rosja od dawna stwarza, zapis ten nie ma żadnej mocy wiążącej, bo to Rosja złamała swoje zobowiązania. Również to zdanie należałoby uznać za nieobowiązujące: „NATO potwierdza, że w obecnych i dających się przewidzieć warunkach bezpieczeństwa Sojusz będzie realizował swe zadania w dziedzinie zbiorowej obrony oraz inne zadania przez zapewnianie niezbędnej interoperacyjności, integracji i zdolności do wsparcia, a nie przez dodatkowe stałe stacjonowanie znaczących sił bojowych”. Deklaracja dotycząca braku dodatkowych sił natowskich na terytorium ówczesnego i późniejszego – rozszerzonego – NATO akurat była dotąd, niestety, przestrzegana. Niestety, bo w praktyce oznacza to brak stałych baz w Polsce oraz ciągle zbyt słabą obecność natowskiej infrastruktury w krajach bałtyckich, co w obliczu stałego zagrożenia ze strony Rosji mocno osłabia zdolność naszego regionu nie tylko do odparcia ataku, lecz przede wszystkim do skutecznego odstraszenia agresora.

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułRekordowa promesa – miliony na dwie szkoły
Następny artykułMOK Mysłowice: Lato z MOK