A A+ A++

Dlaczego nagle przestajemy rozumieć nasze dziecko i mamy wrażenie, że w naszym domu zamieszkał „obcy”? Co to ma wspólnego z neuroplastycznościa mózgu i jak ją wykorzystać w walce z uzależnieniami w rozmowie z prof. Markiem Kaczmarzykiem, neurobiologiem i propagatorem dydaktyki ewolucyjnej.

W trakcie naszego pierwszego spotkania wyjaśnił Pan mechanizmy stojące za neuroplastycznością ludzkich mózgów, wpływie kultury na nasz centralny układ nerwowy oraz dlaczego każde doświadczenie jest ważne dla naszej przyszłości – całą rozmowę czytaj tu (link do cz.1). Zakończyliśmy bardzo ważną konkluzją:

Dlatego jeżeli odpowiednio poprowadzimy wychowanie młodego człowieka, to tym, co może pobudzać jego układ nagrody, nie będą substancje psychoaktywne, lecz emocje, jakie daje osiąganie kolejnych stopni w samorozwoju. To szczególnie ważne wtedy, kiedy mamy do czynienia z układem nerwowym, który jest w jakimś stopniu osłabiony lub będącym w przebudowie. Mam tu na myśli generalną przebudowę, która następuje między 12. a 17. rokiem życia”. Rozumiem, że to ten moment, w którym rodzice często przyznają, że w ich domu wylądował „obcy”?

prof. Marek Kaczmarzyk: W rozwoju neurofizjologicznym człowieka jest taki etap, w którym nasz mózg przeżywa ogromną rewolucję strukturalną. Okres ów przypada właśnie między 10. a 20. rokiem życia, choć najgwałtowniejsze zmiany to przedział od 11. do 17. roku życia. Ten okres to ogromna, wręcz gigantyczna i podstawowa przebudowa kory mózgowej, która wynika z bardzo różnych powodów. Niektórych nie znamy, ale część tej przebudowy to problem energetyczny, bo musimy mózg odchudzić, gdyż jest nieco zbyt kosztowny z perspektywy wydatków energetycznych organizmu. Generalnie, następuje utrata pewnego typu połączeń nerwowych i wzmacnianie innych, ale w tym okresie cały system destabilizuje się i na tym polega główny problem.

W tym wieku zmienia się nam 80 proc. tego, co mamy w niektórych partiach kory. Największe zmiany zachodzą w korze przedczołowej, a to ona jest elementem nadzorczym nad resztą ośrodkowego układu nerwowego. Korę przedczołową można traktować jako kluczową część tego, co neurobiolodzy nazywają neurobiologiczną reprezentacją świadomości. To ona odpowiada za ustalanie związków przyczynowo-skutkowych, za podejmowanie decyzji, szacowanie ryzyka, kontrolę emocji.

Sam układ nagrody jest strukturą starą, znajduje się głęboko we wnętrzu mózgu, dojrzewa bardzo wcześnie. W okresie adolescencji, układ nagrody jest już w pełni dojrzały i bardzo sprawny. Natomiast element nadzorczy, czyli kora przedczołowa, jest jeszcze w fazie przebudowy, więc prawdopodobieństwo, że nie utrzyma kontroli nad układem nagrody jest większe. Dlatego mówiłem o tym, że to ważny moment z punktu widzenia kontroli uzależnień, bo większe jest wtedy również prawdopodobieństwo, że uzależnienie pojawi się właśnie w tym momencie.

Porozmawiajmy o tej wielkiej przebudowie mózgu, jeśli ją zrozumiemy, zrozumiemy też nastolatki?

To pytanie jest koszmarem właściwie każdego rodzica. Odpowiedź – niestety – nie jest prosta, a właściwie: prosta odpowiedź nie istnieje. Czasami się oszukujemy, że jeżeli naprawdę się przyłożymy do zrozumienia mózgu nastolatka czy świata nastolatka, bo de facto ze stanu mózgu nastolatka wynika świat młodego człowieka, to nam się to uda. Płacimy za to ogromną cenę, bo problem polega na tym, że jeżeli reprezentacja świata, czyli sposób, w jaki postrzegamy świat, zależy od stanu mózgu, to mózg w przebudowie, jakim jest mózg nastolatka, jest innym rodzajem struktury niż mózg osoby dorosłej, który przebudowę ma za sobą. Nie bez przyczyny mówimy, że świat nastolatka jest czymś innym niż świat dorosłego. Nie mamy w pełni możliwości zrozumienia jego świata, co najwyżej – rozumiejąc, że wszystko, co się dzieje, jest następstwem wielkiej przebudowy struktury jego mózgu – możemy funkcjonować na zasadzie wyrozumiałości wynikającej ze zrozumienia.

…Bo nie jesteśmy w stanie nadążyć za szybkością tej zmiany?

Co z neurozwojowego punktu widzenia jest dla nastolatka najbardziej charakterystyczne to fakt, że jego mózg jest stale zmienny. Dosłownie z dnia na dzień zmienia się na poziomie konfiguracji połączeń. To oznacza, że młody człowiek, szczególnie między 12. a 17. rokiem życia, może położyć się spać w jednym świecie, a obudzić następnego w nieco odmiennym. Rzeczy, które inspirowały go wieczorem, rano mogą nudzić. Już nie mówiąc o skali makro, czyli w skali miesięcy, kiedy w styczniu jest przyszłym lekarzem, w lipcu będzie grał w piłkę zawodowo, a w październiku będzie muzykiem jazzowym. Za każdym razem, kiedy to deklaruje, jest o tym głęboko przekonany.

To nie kwestia zmiany zdania, bo młodzi ludzie nie zmieniają zdania, oni dosłownie się zmieniają. Kiedy pytamy dziecko, dlaczego zmieniło zdanie, nie potrafi nam odpowiedzieć. Często wzrusza ramionami i mówi: „Nie wiem, a tak jakoś”. Nie dopuszczamy tego do siebie i to uważam za główny problem. Inaczej mówiąc: to nie dziecko się zmieniło, tylko zmieniła się kora jego mózgu. Gdyby było świadome, co się wydarzyło w jego głowie, było np. neurobiologiem rozwojowym, to mogłoby nam odpowiedzieć: „A wiesz tato/ mamo to nowa konfiguracja neurosynaptyczna mojego mózgu nie przewiduje dziś tego, co chciałem zrobić miesiąc temu, czy nawet wczoraj”.

Karuzela ciągłych nieporozumień ma prawo się kręcić?

Jest rozwiązanie: dorosły – rozumiejąc ten proces – może wyhamować w swoich oczekiwaniach. To właśnie sedno psychologii neurorozwojowej ostatnich 25 lat – po prostu zrozumieliśmy, co dzieje się w mózgu nastolatka. Okazało się, że właśnie to, co się dzieje, jest przyczyną większości rodzinnych problemów na tym etapie rozwoju naszych dzieci.

Przez 20 lat swojej aktywności zawodowej przekonywałem ludzi dorosłych w swoich wykładach, szkoleniach i książkach, żeby spojrzeli z troszkę większą wyrozumiałością na ten proces. Myślę, że to w jakimś stopniu mi się udało, ale współpracując z młodzieżą, stwierdziłem ostatnio, że czas wyjaśnić to także samym zainteresowanym – nastolatkom. Bo są naprawdę zagubieni w tym skomplikowanym świecie. Kiedy mówimy: „Ach, ta dzisiejsza młodzież, co oni mają w głowie”, naprawdę nie mamy pojęcia, że dziecko, gdy skończyło 12 lat, też przestało rozumieć, co się dzieje.

Często mówią: „Gdy miałem 9-10 lat, jeszcze byłem w stanie się dogadać z moimi rodzicami, ale później coś się z nimi stało, przestałem rozumieć moich rodziców, odkryłem, że oni tak samo nie rozumieją, co się dzieje”. Dlatego w języku dla nich zrozumiałym przez 2,5 roku pisałem książkę, która ma zaledwie 100 stron, by to wyjaśnić młodym ludziom, a nie było to łatwe zadanie. Książka pt. „Obcy na planecie dorosłych” skierowana jest do nastolatków i opowiada o neurobiologicznych przemianach w ich głowach. Chcę przekonać młodzież, że to, co się z nimi dzieje nie jest ani niczym patologicznym, ani niczym nienormalnym i należy to przyjąć jako nieuniknione następstwo ich wieku. Wiem jednak, że to trudne zadanie, patrząc na wszystkie przytrafiające się po drodze komplikacje, wpadki, uzależnienia.

Na początku rozmowy wspomniał Pan, że właśnie ze względu na neuroplastyczność mózgu, jeśli pojawi się uzależnienie, zawsze jest też nadzieja na dobrą zmianę?

Tak, to pewien paradoks, bo neuroplastyczność powoduje, że wpadamy w problemy. Natomiast fakt, że mamy mózgi neuroplastyczne, może być dla nas źródłem nadziei, pod warunkiem, że posiadamy wiedzę i wiemy, co robimy. Ponieważ odpowiednio modyfikując, nakładając w procesie terapeutycznym na już istniejące stany i reprezentacje, kolejne doświadczenia, możemy te pierwotne np. złe, związki modyfikować. Dzięki neuroplastyczności naszych mózgów wiele jest możliwe, również w terapii uzależnień. W prostych słowach – tego, co dowiedzieliśmy się, nie wygumujemy, co się stało, to się nie odstanie, ale zawsze możemy nadbudować coś, co będzie dawało lepszy efekt. Neurobiologicznym podłożem terapii uzależnień jest właśnie neuroplastyczność naszych mózgów.

Zejdźmy do konkretnych przykładów: jak w takim razie działa nadużywanie alkoholu w trakcie okresu dojrzewania?

Po pierwsze, substancje psychoaktywne, jak alkohol, obciążają ośrodkowy układ nerwowy niszcząc go na poziomie fizjologii – uszkadzając komórki nerwowe i połączenia pomiędzy nimi, dewastują strukturę.

W punkcie drugim odwołać się muszę ponownie do procesu przebudowy układu nerwowego. Następuje tu destabilizacja całego systemu, po to, żeby w nowym stanie sieci socjometrycznej, która będzie środowiskiem życia osoby dorosłej (którą staje się przecież każdy nastolatek), odzyskał nowy, stabilny rodzaj równowagi potrzebny dorosłemu mózgowi. Tracimy równowagę jako dzieci, żeby złapać równowagę jako istoty dorosłe. To jest niebezpieczny etap, ponieważ równowaga jest odzyskiwana w trochę ryzykowny sposób, bo burzymy to, co było względnie stabilne, kiedy byliśmy dziećmi i staramy się składać cały system w nowy sposób, pod wpływem środowiska i jego wymagań.

I rozmawiając o uzależnieniach, pamiętajmy o tym: nastoletni system jest mocno zdestabilizowany, więc istnieje większe ryzyko, że nie złapiemy nowej równowagi, np. eksperymentując z substancjami psychoaktywnymi, a brak równowagi to choroba psychiczna, albo jakiś rodzaj niedostosowania albo nałóg. Prawdopodobieństwo, że nie złapiemy tej równowagi jest duże. Jakiekolwiek czynniki, które nam dewastują albo ograniczają lub powodują jeszcze większe zamieszanie w działaniu ośrodkowego układu nerwowego, w tym momencie są bardzo ryzykowne. Na tym etapie będzie się zwiększało prawdopodobieństwo, że system nie złapie stabilnej równowagi czyli rośnie prawdopodobieństwo zaburzeń w przyszłości.

Czyli zmiany w mózgu spowodowane zażywaniem środków psychoaktywnych przez szesnastolatka mogą być trwałe, jak np. zaburzenie pamięci krótkotrwałej? Czy jest szansa na poprawę pamięci po odstawieniu środków?

Będą trwałe, ale pamiętajmy, że nasz układ nerwowy ma tak gigantyczną złożoność, że jego możliwości naprawcze są prawie nieograniczone. Oczywiście, jeżeli w okresie adolescencji powstaną silne neuronalne szlaki będące efektem nałogów, spowoduje to, że takie, a nie inne reprezentacje będą dominujące i prawdopodobieństwo, że uda nam się je zmodyfikować, będzie mniejsze. Wszystko zależy od momentu, w którym zaczniemy interwencję, a jeżeli będzie rozpoczęta nieco później, to od jej intensywności i oczywiście świadomości tego, co robi terapeuta zależy, jaką część efektów uda się odwrócić.

Ale przede wszystkim niekoniecznie musimy je odwracać. Na to, co stało się na poziomie fizycznym w mózgu, możemy nałożyć nowe zmiany neuroplastyczne, które w sensie funkcjonalnym zniwelują efekt poprzednich negatywnych działań albo je osłabią. W prostych słowach: na tym, czego się dowiedzieliśmy, możemy nadbudować coś, co będzie dawało efekt w postaci poprawy naszego zachowania lub możliwości funkcjonowania w społeczności, w życiu.

Mam ostatnie pytanie o poczucie winy. Bo jakkolwiek wiedza wyzwala i zdawanie sobie sprawy, że nastolatek przechodzi proces przebudowy tkanki mózgowej w celu optymalizacji zasobów, w tym energetycznych, może nieco nam ułatwić życie, to rodzic wciąż będzie próbował każde zachowanie dziecka zracjonalizować. Gdy pojawią się ryzykowne zachowania, będzie obwiniał się, że poniósł rodzicielską porażkę.

Jest taki etap w życiu naszego dziecka, że nie będziemy go rozumieć i nie będzie to niczyja wina. To jest bardzo ważne, właściwie to ostatnie zdanie jest chyba ważniejsze niż poprzednie – to nie jest niczyja wina!

To jest etap rozwojowy, trzeba to przetrwać, przeżyć i reagować na bieżąco tak, aby zachować minimum bezpieczeństwa. To chyba jest najważniejsze w całej naszej rozmowie: żeby rodzice zrozumieli, że to najczęściej nie jest ich błąd. Problem polega też na tym, że ta gwałtowna przebudowa zaczyna się dość późno. Mamy fajnego pięciolatka, wspaniałego dziesięciolatka, jeszcze z jedenastolatkiem się dogadujemy i w tym momencie mówimy: „Ufff, udało się. Sprawdziłem się jako rodzic, teraz będzie już tylko lepiej, bo dziecko zaczyna rozumieć świat, będę łatwiej mógł się z nim dogadać”.

A tu nagle, właśnie około dwunastego roku życia, schodzi do naszej kuchni ktoś, kogo zupełnie nie rozumiemy i zaczynamy się zastanawiać, kto nam porwał dziecko i na kogo podmienił. Jeżeli stawialibyśmy tylko takie pytanie, to jeszcze pół biedy, ale częściej zadajemy wtedy inne, dużo bardziej toksyczne. Pytamy bowiem, gdzie popełniliśmy błąd i co zrobić, żeby tę sprawę naprawić. Rzecz w tym, że nigdzie nie popełniliśmy błędu i niczego z tym nie da się zrobić. To trzeba zaakceptować i przeczekać.

***

Dr Marek Kaczmarzyk prof. UŚ – biolog, neurodydaktyk i memetyk, nauczyciel i wykładowca. Teoretyk edukacji i pisarz. Autor artykułów i książek z zakresu biologicznych kontekstów kształcenia. Najważniejsze z nich to “Strefa napięć. Historia naturalna konfliktu z nastolatkiem”, „Unikat. Biologia wyjątkowości” oraz „Szkoła memów. W stronę dydaktyki ewolucyjnej”. Proponuje spojrzenie na edukację przez pryzmat najnowszych osiągnięć neurobiologii. Propagator dydaktyki ewolucyjnej – dziedziny zajmującej się praktycznym wykorzystaniem mechanizmów ewolucji (zarówno biologicznej, jak i kulturowej) w interpretacji procesów uczenia się i wychowania. Od kilkunastu lat prowadzi wykłady i szkolenia, w których udział wzięło ponad trzydzieści tysięcy osób związanych z edukacją. Jest przewodniczącym Komitetu Naukowego Ogólnopolskiego Sympozjum Naukowego Neurodydaktyki. W grudniu 2020 ukazała się jego pierwsza powieść „Adam”.

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułTurnieje eliminacyjne do Mistrzostw Polski w plażowej piłce ręcznej na Starym Rynku i Podolszycach
Następny artykułWyglądem przypomina hortensję. Ogrodnicy ją uwielbiają