A A+ A++

Notowania ropy naftowej rozpoczynają bieżący tydzień od kontynuacji zniżek z końcówki poprzedniego tygodnia. Cena ropy WTI dzisiaj rano zeszła poniżej 94 USD za baryłkę, z kolei notowania ropy Brent oscylują niewiele powyżej 102 USD za baryłkę. W przypadku obu gatunków surowca, największe obawy budzą oczekiwania związane ze spowolnieniem gospodarczym.

To, że dla wielu sektorów gospodarki nadchodzące miesiące będą trudnym okresem, jest traktowane już praktycznie jako pewnik – a to wiąże się z oczekiwaniami mniejszego popytu na paliwa. Efekt spadku popytu na paliwa widać już zresztą latem, gdyż wysokie ceny (nie tylko paliw) sprawiły, że konsumenci wydają pieniądze z większą ostrożnością niż we wcześniejszych latach. Oczekiwana w tym tygodniu kolejna podwyżka stóp procentowych w USA budzi dodatkowe obawy o tłumienie wzrostu gospodarczego.

Nieco mniejsze obawy dotyczą także podaży ropy naftowej. Libijski państwowy gigant, czyli National Oil Company (NOC), zapowiedział powrót do produkcji ropy na poziomie 1,2 mln baryłek dziennie w ciągu najbliższych dwóch tygodni. Z kolei Unia Europejska przyznała uchylenia od sankcji, związanych z płatnościami związanymi z eksportem ropy naftowej z Rosji do państw rozwijających się, aby uniknąć dodatkowego uderzenia w najmniej rozwinięte gospodarki świata.

Niemniej, więcej nerwowości na rynki ropy naftowej wprowadziły piątkowe słowa prezes rosyjskiego banku centralnego, Elviry Nabiulliny. Powiedziała ona, że Rosja nie będzie eksportować ropy do państw, które wprowadzą limity cenowe. Wypowiedź Nabiulliny to reakcja na wcześniejszą propozycję, która padła na spotkaniu państw G7, a dotyczyła presji na importerów rosyjskiej ropy (głównie Chiny i Indie), aby wprowadziły limit, po którym będą skupować surowiec. Z jednej strony, groźba prezes rosyjskiego banku centralnego budzi obawy o dostawy rosyjskiej ropy – ale z drugiej strony, wydaje się ona mało realna, ponieważ Rosja potrzebuje eksportu ropy do Indii i Chin za wszelką cenę. W obliczu istotnego spadku zamówień z Europy, Azja jest jedyną szansą Rosji na utrzymanie relatywnie dużych przychodów budżetowych.

PSZENICA

Utrzymane plany wznowienia eksportu zbóż z Ukrainy.

Sobotni atak Rosji na port w Odessie pokazał, że próby wypracowania jakiegokolwiek kompromisu politycznego są mało skuteczne, a Rosja nie ustaje w wysiłkach sabotowania ukraińskiej gospodarki. Piątkowe porozumienie, podpisane w towarzystwie negocjatorów z Turcji i ONZ, przełomowe okazało się tylko z nazwy.

Niemniej, władze Ukrainy poinformowały, że zniszczenia w porcie są na tyle niewielkie, że proces wznawiania eksportu zbóż z rejonu Morza Czarnego wciąż trwa. Nie zmienia to faktu, że rosyjskie ataki pozostają głównym czynnikiem ryzyka, który może utrudnić plany dostaw ukraińskiego zboża za granicę. Według obecnych założeń, Ukraina eksportuje około 60 mln ton zbóż przez kolejnych 9 miesięcy – jednak ostrzega, że jeśli ostrzał portu będzie się powtarzał, to eksport tej ilości zboża może zająć nawet 24 miesiące.

Tymczasem cena pszenicy w Stanach Zjednoczonych nie reaguje istotnie na nerwowość w rejonie Morza Czarnego. Dzisiaj notowania pszenicy w USA poruszają się w wąskiej konsolidacji w okolicach 7,88 USD za buszel, czyli w rejonie obserwowanym pod koniec poprzedniego tygodnia.

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułJennifer Lopez z okazji 53. urodzin wypuściła na rynek balsam do… pośladków
Następny artykułIntel Arc A380 – producent ukrywa ważną rzecz. Odkryli to niemieccy testerzy