A A+ A++

Zaufaj mi, jestem inżynierem… Całkiem znane powiedzenie może okazać się wielką pułapką, ale przecież gdyby nie inżynierowie w dalszym ciągu siedzielibyśmy w jaskiniach!

#1. Wyzwanie Marvina Pipkina

W różnych firmach różnie traktuje się nowo przyjętych pracowników. W niektórych mają na przykład za zadanie samodzielnie zmontować własne biurko, w innych – jak w General Electric w latach 20. – spędzić trochę czasu na głowieniu się nad zadaniami niemożliwymi do wykonania. W przypadku GE chodziło o… opracowanie mlecznej żarówki. Doświadczeni inżynierowie zatrudnieni w firmie twierdzili, że to niemożliwe i z radością zlecali to zadanie nowym podopiecznym, wierząc święcie, że to doskonały żart. Że to żart, nie wiedział natomiast Marvin Pipkin, który tak bardzo przejął się zadaniem, że aż… wynalazł mleczną żarówkę. Było to w 1925 roku, a za swoje osiągnięcie w różnych kręgach znany jest po dziś dzień.

#2. Działo Orbana

Wytwórcy broni mają w świecie uprzywilejowaną pozycję – szczególnie jeśli to, co mają do zaoferowania, jest na tyle dobre, by móc decydować o losach zwycięstwa. W połowie XV wieku z intratną propozycją wyszedł węgierski inżynier Orban (niemający nic wspólnego z obecnie urzędującym Orbanem), który zaproponował cesarzowi rzymskiemu zakup wyjątkowo silnego działa jego własnej konstrukcji. Cesarz odrzucił propozycję, w związku z czym… Orban ruszył z tą samą ofertą do Turków. Ci na zakup przystali, po czym – w dużej mierze dzięki pomocy tego właśnie nabytku – zdołali sforsować mury Konstantynopola.

#3. Pierścień kanadyjskich inżynierów

Studenci kanadyjskich uniwersytetów technicznych, kończąc studia inżynierskie, oprócz bagażu dyplomów, wiedzy i doświadczenia, otrzymują też stalowe pierścienie, które mają przypominać im o konieczności zachowania profesjonalizmu i pokory w późniejszej pracy, bo od niej zależy życie ludzkie. Tradycja zapoczątkowana została w 1925 roku i jest podtrzymywana w dalszym ciągu. Ma upamiętniać wydarzenia z początku XX wieku, kiedy na skutek błędu inżynierskiego runął Quebec Bridge, zabijając w katastrofie 75 osób. Legenda głosi, że pierwsze pierścienie wręczane absolwentom wykonane były z żelaza odzyskanego z zawalonego mostu, ale nie jest to prawda.

#4. Edukacja Adama Steltznera

Mars 2020 to misja NASA mająca w założeniach wysłanie na Czerwoną Planetę łazika w 2020 roku i dalszą eksplorację naszego galaktycznego sąsiada. Projektowi przewodzi Adam Steltzner. Inżynier, którego przeszłość jest dość kontrowersyjna, przynajmniej jeśli weźmie się początkowe dokonania na polu edukacji. Steltzner został wyrzucony z akademii muzycznej, w liceum oblał geometrię. Na studiach poszedł na zajęcia z fizyki wyłącznie dlatego, że uczelnia wymagała tego, by mógł przejść na następny rok. Okazuje się, że trudne początki to żadna przeszkoda przy wchodzeniu na sam szczyt!

#5. Wytrwałość Claytona Andersona

Kolejny przypadek inżyniera pracującego dla NASA pokazuje, że wytrwałością można osiągnąć naprawdę wiele. Wystarczy tylko nie zrażać się przeszkodami, choćby miały nawet potrwać… piętnaście lat. Clayton Anderson, bo o nim właśnie mowa, przez 15 lat starał się o dołączenie do zespołu astronautów i czternastokrotnie otrzymał odmowę. W końcu jednak agencja zmieniła zdanie i 8 czerwca 2007 roku Anderson po raz pierwszy poleciał w kosmos, spędzając w przestrzeni niemal pół roku. Po raz kolejny odbył lot kosmiczny w kwietniu 2010 roku.

#6. Kalkulacje niemieckich inżynierów

Kiedy w reklamach opowiadają o niemieckiej precyzji, można… podejść do tych zapowiedzi z lekką rezerwą, bo choć na ogół w staranność Niemców wątpić nie ma powodu, tak kiedy już coś pójdzie naprawdę nie tak, to wpadki bywają spektakularne. Jak w przypadku mostu w Laufenburgu – mostu na Renie, łączącego Niemcy ze Szwajcarią. Sęk w tym, że budowę rozpoczęto z dwóch końców. Swoją stronę budowali inżynierowie niemieccy, drugą – szwajcarscy. Problem pojawił się oczywiście przy spotkaniu w połowie drogi – jedna strona była o 54 centymetry wyżej niż druga. Dlaczego? Przez pomyłkę. Niemcy określają wysokość podług Morza Północnego, Szwajcarzy – Śródziemnego. Zamiast zniwelować różnicę, ktoś dodatkowo ją podwoił.

#7. Wodospad Korpusu…

Zbudować most potrafi każdy (może z wyjątkiem Niemców…), a gdyby trzeba było stanąć na drodze naturze? W 1969 roku sporym osiągnięciem wykazał się Korpus Inżynieryjny Armii Stanów Zjednoczonych, którego członkom udało się… zatrzymać wodospad Niagara. To imponujące osiągnięcie miało swój szlachetny cel. Chodziło przede wszystkim o to, aby wysprzątać nieckę wodospadu, a także sprawdzić, czy jego „konstrukcji” nie zagraża niebezpieczeństwo (i w razie potrzeby ją wzmocnić).

#8. Maszyna Juana Velara

Wielkie wynalazki potrafią swym odkrywcom przynosić sławę. Albo… kłopoty. Co stało się z Juanem Pedro Baigorri Velarem? Nie wiadomo. W latach 30. pochodzący z Argentyny inżynier zasłynął rzekomą budową maszyny będącej w stanie generować deszcz. I faktycznie – w iluś miejscach Velarowi udało się wywołać opady, po czym… zniknął zupełnie bez śladu. Nie wiadomo, co mu się przytrafiło i jakie były jego późniejsze losy. Oczywiście nie wiadomo także, jak miało działać jego tajemnicze urządzenie, które – podobnie jak wynalazca – również przepadło bez wieści.

#9. Pasy Nielsa Bohlina

Na niektórych wynalazkach można zarobić krocie… jednak są też rzeczy warte więcej niż pieniądze. Z tego założenia wyszedł inżynier Niels Bohlin oraz dyrektorzy firmy Volvo. Bohlin wynalazł trzypunktowe pasy bezpieczeństwa – wynalazek, który zrewolucjonizował bezpieczeństwo na drogach całego świata. To pasy, które montowane są w zdecydowanej większości współczesnych samochodów – ale przecież niewiele brakowało, a mogłyby być stosowane tylko w pojazdach szwedzkiej (niegdyś) marki. Przedstawiciele firmy wraz z wynalazcą pasów uznali, że lepiej będzie udostępnić odkrycie całemu światu. Za darmo.

#10. Klawiatura Kena Kociendy

Ken Kocienda, inżynier niegdyś zatrudniony na usługach firmy Apple, zaprojektował rozwiązanie, z którego dzisiaj korzystamy w zasadzie wszyscy. I niemal wszyscy absolutnie nie zdajemy sobie z niego sprawy. Chodzi o specyficzną cechę klawiatur wbudowanych w smartfony, która ułatwia wciskanie właściwych klawiszy. Innymi słowy – mimo że wygląd graficzny klawiatury się nie zmienia, to niektóre litery (w zależności od wprowadzonych wcześniej znaków) mają jednorazowo powiększane „pole nacisku”. Na przykładzie: jeśli w danym języku po literze „t” najczęściej następuje „h”, to pole, w które trzeba trafić, aby wprowadzić „h” robi się nieco większe, zahaczając o okalające znaki. Dzięki temu pisze się łatwiej i wygodniej.

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułGeneral election 2019: Brexit Party MEP and Rizzle Kicks have dinner
Następny artykułJak wróciliśmy na Księżyc