Bezwzględny dygnitarz komunistycznej bezpieki na swoją spowiedź wybrał nietypowy sposób – audycję na antenie Radia Wolna Europa. Tysiące osób mogły usłyszeć o brutalnych metodach, które stosowano za żelazną kurtyną. Czy odkupił swoje winy?
„Jestem Józef Światło do niedawna podpułkownik UB i wicedyrektor X Departamentu MBP w Warszawie” – tak 28 września 1954 roku zaczynała się audycja emitowana przez Radio Wolna Europa.
Możemy sobie tylko wyobrazić, co w tym momencie przeżywali najważniejsi komunistyczni dygnitarze w Polsce. Panika i lęk przed tym, co może ujawnić Józef Światło. W końcu jeszcze kilka miesięcy temu był on jednym z najważniejszych ludzi w kraju. Znał prawie wszystkie tajemnice służb państwowych oraz prezydenta Bolesława Bieruta. W grudniu 1953 roku postanowił jednak uciec. Zostawił nawet rodzinę.
Do tej pory nie wyjaśniono dokładnych powodów jego decyzji. Jedna z hipotez głosi, że obawiał się represji ze strony władz – ostatecznie dużo wiedział, a ktoś mógł uznać, że wręcz za dużo. Przez dziewięć miesięcy nikt nie miał pojęcia, co się z nim stało. Niektórzy podejrzewali, że mógł zostać porwany lub zlikwidowany przez obcy wywiad. Wtedy jednak usłyszeli go z głośników nielegalnej w PRL rozgłośni. Wiedzieli już, że to nie porwanie…
Wiedza, jaką posiadał, mogła poważnie zagrozić wielu komunistom, a także ujawnić, co tak naprawdę dzieje się za żelazną kurtyną. Był to jednak dopiero początek nieszczęść dla struktur bezpieczeństwa.
Wyznanie winy
Na pomysł nagrania audycji ze Światłą wpadł dyrektor Polskiej Rozgłośni RWE Jan Nowak-Jeziorański. Zaproponował on zorganizowanie cyklu programów radiowych, pod nazwą „Za kulisami bezpieki i partii”. Pomimo sprzeciwów i nieprzychylnych głosów udało mu się przekonać Amerykanów.
Kiedy spowiedź eks-ubeka poszła w eter, specjalna komisja powołana przez komunistyczne władze próbowała odpowiedzieć na pytanie: co tak naprawdę wiedział Światło? Wnioski były zatrważające.
U niego koncentrują się wszystkie tajemnice Departamentu, wszystkie najtajniejsze dokumenty. U niego w kasie znajdują się rezolucje i uwagi Kierownictwa partyjnego, przez jego ręce przechodzą oryginały wszystkich najważniejszych dokumentów i spraw prowadzonych. W kasie Światły leżą teczki spraw obejmujących zarzuty przeciwko kierowniczym pracownikom MBP, a nawet kierowniczym aktywistom partyjnym.
Tymczasem Światło z niezwykłą dokładnością opowiadał o ciemnych i krwawych stronach bezpieki. Z dumą mówił o przeprowadzonych przez siebie aresztowaniach m.in. Mariana Spychalskiego, Władysława Gomułki czy marszałka Michała Żymierskiego. Tak relacjonował okoliczności zatrzymania tego pierwszego, po tym, jak wyjechał do Wrocławia, gdzie pracował jako jeden z inżynierów przy odbudowie miasta:
Otrzymałem rozkaz aresztowania towarzysza Mariana Spychalskiego i dostawienia go do Warszawy […]. I kiedy Spychalski po przyjeździe do Wrocławia przychodzi do siebie, zastaje mnie już w pokoju. Za nim wchodzi jego ochrona, która mnie widzi i wie, o co chodzi, bo ze mną pracowała. Od razu wiedzą po co tu jestem.
Spychalski ma przed sobą mnie, a za sobą swoją ochronę. Znaliśmy się osobiście. Wita się ze mną, podaje mi rękę. A ja już tę rękę trzymam i nie puszczam. Agenci moi rewidują go. Spychalski zbladł trochę, a ja powiadam »pojedziemy do Warszawy towarzyszu«. Nie stawiał oporu i samochodem odstawiłem go do Warszawy, do naszej willi w Miedzeszynie.
Rachunek sumienia
Chociaż Światło nie wszystkimi akcjami kierował osobiście, to brał udział w wielu decydujących zatrzymaniach, obławach i pacyfikacjach tamtego okresu. Wraz z NKWD wziął czynny udział w aresztowaniach ukrywających się żołnierzy Armii Krajowej. Jego największym sukcesem było rozpracowanie i porwanie 16 przywódców Polski Podziemnej na czele z ostatnim przywódcą AK gen. Leopoldem Okulickim. Był też przy aresztowaniu biskupa Czesława Kaczmarka oraz prymasa Stefana Wyszyńskiego.
Współpracował z najważniejszymi ludźmi aparatu bezpieczeństwa publicznego, w tym z jednym z największych sadystów ubecji, Józefem Różańskim. Światło z pewnością był świadkiem krwawych przesłuchań i tortur stosowanych przez pracowników Urzędu Bezpieczeństwa, ale również sam katował więźniów. Tak jego postawę opisywał Zbigniew Błażyński, pracownik RWE, który pomagał przygotować audycję:
Światło był z gruntu cyniczny i nie miał żadnych wyrzutów sumienia. O swoich wyczynach i aresztowaniach mówił z uśmiechem, czasem złośliwym, często pobłażliwym jakby opowiadał dobry kawał.
Co kierowało byłym dygnitarzem bezpieki, że tak chętnie opowiedział o swojej przeszłości na radiowej antenie? Być może była to swoista spowiedź, która miała uwolnić go od poczucia winy. Może chciał w ten sposób zmazać wszystkie złe uczynki, które namnożyły się przez lata służby w UB. Czy pogrążając najważniejszych ludzi bezpieki, po prostu dobrze się bawił? Na ile miał świadomość tego, jakie represje spotkają „bohaterów” jego relacji?
Mało wiarygodna wydaje się skrucha człowieka, który szczycił się znajomością z wieloma najbardziej wpływowymi „trybikami” aparatu terroru, takimi jak Iwan Sierow, jeden z najważniejszych przedstawicieli NKWD w Polsce, czy Roman Romkowski, który piastował funkcję łącznika pomiędzy kierownictwem partii, a policją polityczną. Światło chwalił się również bezpośrednim kontaktem telefonicznym z Ławrientijem Berią, szefem NKWD, nie zostało to jednak potwierdzone w innych źródłach.
Obok wielu historii opowiedzianych przez Światłę w RWE w pamięci zapadła szczególnie jego odpowiedź na artykuł „Trybuny Ludu” z dnia 26 października 1954 roku, w którym nazwano go agentem-prowokatorem. W reakcji na te zarzuty były ubek skierował się bezpośrednio do prezydenta Bolesława Bieruta, który na bieżąco otrzymywał sprawozdania z jego audycji:
Porozmawiajmy ze sobą otwarcie, towarzyszu Tomaszu, bo tak was przecież nazywają najbliżsi współpracownicy […]. Twierdzicie, że byłem amerykańskim agentem-prowokatorem, a ja miałem dość, stanąłem przed wyborem albo powiedzieć Wam prawdę tam w Warszawie i zostać zlikwidowanym, w cichym, tajnym sądzie, albo zbiec do wolnego świata i mówić wam prawdę stąd. W pierwszym wypadku dzieci moje nie znałyby prawdy o ojcu, a w drugim wypadku wiedzą, co o was i o mnie sądzić.
Represje i azyl
Po wystąpieniach Światły powołano komisję, która miała wykryć wszystkie nadużycia i nieprawidłowości w bezpiece. Bardzo szybko znaleziono winnych i wszczęto wobec nich śledztwo. Z ministerstwa usunięto m.in. płk. Anatola Fejgina, wiceministra Romana Romkowskiego i płk. Józefa Różańskiego. Wszystkich skazano na karę więzienia.
Oprócz tego zlikwidowano Ministerstwo Bezpieczeństwa Publicznego, a w jego miejsce powołano Ministerstwo Spraw Wewnętrznych. A co stało się ze sprawcą tego całego zamieszania? Otrzymał on azyl w USA i prawdopodobnie zamieszkał na niewielkiej farmie pod zmienionym nazwiskiem.
Jednak komunistyczne władze nigdy nie pogodziły się z ucieczką jednego ze swoich najważniejszych ludzi. Po kilku latach wydrukowano w prasie fałszywą informację o śmierci zdrajcy w wypadku samochodowym. Ale nie podano przy tym daty śmierci Światły. Dzisiaj już wiemy, że był to 2 września 1994 roku.
Przez cały ten czas zastanawiano się również nad tym, czy bezpieka dopadła zdrajcę i wymierzyła mu karę za ujawnienie cennych informacji. Ta teoria została stanowczo odrzucona. Poszukiwano go, lecz bezskutecznie. W niektórych publikacjach można natrafić na informację, że Światło przeszedł operację plastyczną. Jednak i dla tej hipotezy trudno znaleźć potwierdzenie.
Czy po całej tej sprawie Józef Światło spotkał się jeszcze ze swoją rodziną? Prawdopodobnie nie. Wiadomo tylko, że jego żona wraz z dziećmi wyjechała do Izraela pod nazwiskiem Stankiewicz, nadanym jeszcze przez bezpiekę zaraz po ucieczce ubeka.
Bibliografia
- Snopkiewicz J., Bezpieka: Zbrodnia i kara, Wydawnictwo Rytm 2018.
- Paczkowski A., Trzy twarze Józefa Światły, Wydawnictwo Prószyński i S-ka Media 2009.
- Piecuch H., Portret z kanalią, Wydawnictwo CB
- Błażyński Z., Mówi Józef Światło: za kulisami bezpieki 1940-55, Wydawnictwo LTW 2003.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS