A A+ A++

Przed wojną Żydzi stanowili blisko połowę mieszkańców Suchowoli. W czerwcu 1941 r. do miasta wkroczyły oddziały niemieckie, które wkrótce rozpoczęły eksterminację ludności. Jesienią założono getto, a następnie deportowano Żydów z wielu podlaskich miejscowości do Kiełbasina pod Grodnem, skąd zostali wywiezieni do obozu zagłady w Treblince. W Kiełbasinie znalazł się między innymi Symcha Lazar, mieszkaniec Suchowoli (ur. w 1907 r.), który ze swoimi towarzyszami, Marinbergiem i Moshe Tiktinem, podjął w lutym 1943 r. decyzję o ucieczce z obozu i powrocie do rodzinnej Suchowoli.

Udało im się zbiec. W pierwszych dniach po powrocie uciekinierzy uzyskali  pomoc od swoich dawnych znajomych: Gryszkiwicza, Gawareckiego i Karbowskiego, którzy ukryli ich na swoich posesjach i dostarczali żywność. Wkrótce jednak poprosili Żydów o odejście. W Suchowoli stacjonowały oddziały niemieckie, dlatego uciekinierzy, z pomocą Karbowskiego, przemieścili się do w pobliskiej wsi Jatwieź (dawniej Jaćwieź Wielka, obecnie Jatwieź Duża). Nocą, pełniący wartę mieszkańcy wsi doprowadzili ich do sołtysa Walińskiego, który współpracował z partyzantką. Nakarmił mężczyzn i jeszcze tej samej nocy poprosił chłopa, by ten przeprowadził uciekinierów do pana Turela, rolnika mieszkającego w jaćwieskiej kolonii, niedaleko rzeki Brzozówka.

Symcha Lazar znał Turela sprzed wojny. Długo prosił go o pomoc, ale rolnik i jego żona bali się przyjąć uciekinierów. Ostatecznie Turel pomógł Żydom aranżując schronienie w gospodarstwie znajomego – ubogiego rolnika z trójką dzieci. Lazar, Marinberg i Tiktin ukryli się w wykopanej w polu ziemiance o powierzchni ok. 1,5 metra kwadratowego. Musieli przetrwać tam trudne warunki zimowe. Spali w pozycji siedzącej. Ponadto wkrótce do kryjówki dołączyli dwaj uciekinierzy z getta w Grodnie – Layzer Marinberg oraz Itsche Berl Farbsztain. Żywność, ofiarowana przez Turela, dostarczana była codziennie przez właściciela ziemianki pod osłoną nocy, by nikt z sąsiadów tego nie widział. Fakt pomocy rolnik utrzymywał w tajemnicy nawet przed własną żoną, która, w związku z jego nocnymi wyjściami z domu, podejrzewała go o zdradę małżeńską.

W okolicy zaczęto mówić o Żydach ukrywanych w Jatwiezi. W obawie przed odkryciem kryjówki, zdecydowano, by mężczyźni przenieśli się do pobliskiej wsi, do gospodarstwa Anny i Adolfa Kiszłów, ubogich rolników mieszkających w centralnej części miejscowości. Lazar, Marinberg i Tiktin dwa dni spędzili w piwnicy Kiszłów, a następnie zostali przeniesieni na strych stajni. Tam Adolf, specjalizujący się w stolarstwie, zbudował dla nich kryjówkę o długości 2 metrów i szerokości 1,5 metra. Według wspomnień Lazara przebywali w niej przez 14 miesięcy.

W kryjówce mężczyźni musieli znieść czas srogiej zimy, później letnich upałów, bez dostępu światła dziennego, w ubraniach pranych tylko co kilka tygodni. Męczyły ich wszy. Nieustannie drżeli o los swój i los rodziny Kiszłów, zwłaszcza, gdy Niemcy dokonywali rewizji w okolicznych posesjach. W pomoc Lazarowi, Marinbergowi i Tiktinowi wtajemniczone były dzieci gospodarzy, 15-letnia córka Mania i 6-letni Henryk. To Mania głównie zanosiła im jedzenie, mężczyźni traktowali ją jak siostrę. Wszystko odbywało się w pełnej konspiracji, toteż żywność była dostarczana raz dziennie o stałej porze – karmienia konia i świń. W miarę swych możliwości, Żydzi wspomagali Kiszłów finansowo.

Kiedy przyszedł czas ofensywy wojsk sowieckich, Niemcy oświadczyli sołtysowi, że rankiem następnego dnia zakwaterują się we wsi. Wiadomość ta wstrząsnęła Adolfem i ukrywanymi. Jeszcze tego samego dnia podjęli decyzję o powrocie do ziemianki, w której ukrywali się poprzednio.

Adolf przewiózł ich tam furmanką – nocą, przykrytych słomą, na leżąco. Po kilku nocach w ziemiance przenieśli się do stodoły i tam spędzili kilka tygodni. Właściciel odwiedzał ich stosunkowo często, dając jedzenie i informując o sytuacji na froncie. Ludność wsi została wkrótce ewakuowana. Mężczyźni zostali w ukryciu, bez żywności. Wycieńczeni, próbowali zdobyć ją na własną rękę. Dzięki silnej woli udało im się przetrwać ten dramatyczny czas i doczekać końca wojny.

Po wojnie Symcha Lazar wyemigrował do USA, gdzie dożył 100 lat. Do końca lat 70. XX wieku utrzymywał kontakt listowny z rodziną Kiszłów, wyrażając swoją wdzięczność za to, co rolnicy uczynili dla niego i jego towarzyszy. Zgodnie z relacją rodziny Kiszłów, Lazar zaoferował polskiej rodzinie przekazanie posesji w Suchowoli, zlokalizowanej w ścisłym centrum, lecz Kiszłowie nie przyjęli propozycji. Obecnie w tym budynku mieści się urząd pocztowy.

Rodzina Kiszłów nie zna dalszych losów Marinberga i Moshe Tiktina.

Adolf, Anna i Henryk Kiszło: 

Tekst opracowany na podstawie relacji Symchy Lazara dostępnej oraz relacji ustnej przekazanej autorowi tekstu przez wnuka rodziny Kiszłów, Leszka Kiszło.

sprawiedliwi.org.pl

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułTe miejsca w Oleśnicy trzeba uporządkować
Następny artykułStraty pożaru kamienic w Ozorkowie oszacowano na 4 mln zł. Miasto zaproponowało pomoc