A A+ A++

Jednak karanie, choć może wydawać się skuteczną metodą wychowania, jest krótkowzroczne. Nieodpowiednie zachowanie szybko ustaje, lecz wkrótce się powtarza. Dziecko przestaje robić to, co nie podoba się rodzicowi, ale motywuje je wyłącznie lęk. Uczy się, że gdy postępuje w dany sposób, spotykają je przykre konsekwencje. Nie dowiaduje się natomiast niczego o szacunku do siebie i innych, nie poznaje zasad współpracy, dbania o wspólne dobro itd. Trwałą zmianę przynosi jedynie motywacja wewnętrzna, czyli sytuacja, gdy dziecko samo dostrzeże wartość i sens danego zachowania i zechce się w nie zaangażować.

Wszystko robię źle

Dziecko traktowane bezwzględnie nie czuje się akceptowane. Karanie to każdorazowo komunikat: jesteś nie taki, jak powinieneś. Niszczy samoocenę dziecka, które czuje, że nie spełnia oczekiwań. W konsekwencji rozwija schemat wadliwości/wstydu, a więc coraz silniejsze przekonanie, że jest złą osobą, oraz porażki – bo przecież wszystko robi źle, jest nieudolne i niekompetentne. Jako sposób radzenia sobie rozwinie prawdopodobnie także inne schematy: podporządkowania i poszukiwania aprobaty. Stanie się strachliwe i uległe, rozwijając przeświadczenie, że musi się innym podporządkować i przypodobać, w przeciwnym razie narazi się na odrzucenie. Stłumi potrzebę asertywności i zamknie się w sobie, a nagromadzony gniew z czasem doprowadzi do zachowań agresywnych, buntu, niechęci do współpracy i przestrzegania obowiązujących reguł. Stanie się coraz mniej skłonne, by robić to, czego życzy sobie rodzic. Może poddać się zupełnie, rezygnując z wszelkich starań („Nieważne, jak się zachowam, przecież i tak będzie źle”).

Karanie dziecka i wygórowane oczekiwania prowadzą do wykształcenia także innych nieadaptacyjnych schematów: bezwzględnej surowości i nadmiernych wymagań/nadmiernego krytycyzmu. Schemat bezwzględnej surowości przynosi przeświadczenie, że nie ma usprawiedliwienia dla uchybień. Za każdym razem, gdy dziecko popełni jakiś błąd, będzie się złościć na siebie, wierząc, że zasługuje na karę. Doprowadzi to do chronicznego poczucia winy i wstydu. Jeśli rozwinie schemat nadmiernych wymagań, postanowi być zawsze najlepsze. Uwierzy, że tylko robiąc coś perfekcyjnie, zasłuży na miłość. Wkroczy na ścieżkę ciągłych starań, by osiągać zawsze wysokie wyniki, i rezygnacji z zabawy, gdyż to „strata czasu”. Wpłynie to negatywnie na relacje rówieśnicze, ponieważ dziecko, któremu brak wyrozumiałości dla cudzych błędów, łatwo przybiera oskarżycielski ton.

Wszystko mi wolno

Niewyznaczanie granic również jest formą zaniedbania. Nadmierna pobłażliwość, wyręczanie dziecka, nieegzekwowanie przestrzegania zasad szacunku często prowadzi do rozwinięcia nieadaptacyjnych schematów. Główny przekaz schematu roszczeniowości/wielkościowości brzmi: jestem kimś wyjątkowym, mam specjalne prawa, inni powinni się do mnie dostosować. Kiedy rodzice starają się zaspokoić każde żądanie dziecka, uczą je, że nie musi przejmować się potrzebami innych. Dzieci z tym schematem dąsają się za każdym razem, gdy coś idzie niezgodnie z ich oczekiwaniami. Sprawiają wrażenie kapryśnych, mało empatycznych, skupionych na sobie i swojej wygodzie. Jak gdyby czuły się kochane tylko wtedy, gdy inni koncentrują na nich całą uwagę.

Innym schematem, który może rozwinąć się wskutek braku granic, jest niedostateczna samokontrola i samodyscyplina. Dziecko cechuje wówczas niska tolerancja na frustrację. Nie potrafi angażować się w żmudne, jednostajne, ale konieczne działania. Może mieć tendencję do objadania się, uzależniania od przyjemnych czynności (gier komputerowych, oglądania bajek) oraz trudność z doprowadzaniem do końca ważnych zadań. Dzieci z tym schematem notorycznie nie odrabiają lekcji, spóźniają się, gubią przedmioty, opuszczają zajęcia i mają tzw. słomiany zapał. Kiedy rodzice nadmiernie im pobłażają, nie mogą doświadczyć satysfakcji wynikającej z pomyślnego ukończenia zadań. Nie mają również okazji do ćwiczenia swoich umiejętności, sprawdzenia siebie i budowania na tym fundamencie poczucia kompetencji. Rodzice, którzy wyręczają dzieci, przyczyniają się więc do obniżenia ich poczucia własnej wartości. Dzieci czują się nieporadne, nieudolne, zależne od innych.

Mądry nauczyciel

Zanim zareagujemy na zachowanie dziecka, warto się zastanowić, czego właśnie chcemy je nauczyć? Wielu rodziców pragnie, aby ich dzieci potrafiły współpracować z innymi, mobilizować się do podejmowania czasem nieprzyjemnych, ale ważnych zadań (odrabianie lekcji, sprzątanie pokoju, mycie zębów itd.), by z szacunkiem traktowały swoje potrzeby, ale także z empatią odnosiły się do innych. Aby było to możliwe, rodzic musi się stać mądrym nauczycielem dla swojego dziecka.

Autorka książki „Łagodna dyscyplina. Jak wychować samodzielne, empatyczne i szczęśliwe dzieci” Sarah Ockwell-Smith sugeruje przypomnienie sobie swojego ulubionego nauczyciela ze szkoły – kogoś, kto nas naprawdę inspirował i motywował. Wśród kojarzonych z nim cech będą zapewne takie jak: cierpliwy, słowny, dyplomatyczny, wyrozumiały, optymistyczny, sprawiedliwy, troskliwy, kreatywny, zabawny, otwarty na innych, pełen szacunku, elastyczny, stanowczy, życzliwy, dający dobry przykład… Taki nauczyciel formułuje realistyczne oczekiwania wobec dziecka, dostosowane do jego rozwoju i indywidualnych cech osobowości. Wzmacnia poczucie jego własnej wartości, ucząc zaufania do siebie i myślenia o sobie dobrze. Mądry nauczyciel opiera wszystkie swoje działania na szacunku i empatii, zawsze starając się zrozumieć perspektywę dziecka. Jednocześnie potrafi empatycznie się konfrontować i dyscyplinować. Jane Nelsen, autorka książki „Pozytywna dyscyplina”, podkreśla, że istotą dobrej relacji z dzieckiem jest stanowczość wobec niego, a jednocześnie (zawsze!) uprzejmość.

Pielęgnowanie więzi

Zazwyczaj dzieci, zachowując się niegrzecznie, wołają o bliskość, znaczenie, przynależność, akceptację i miłość. Jeśli zareagujemy na to złością i ukarzemy np. odesłaniem do pokoju, nadszarpnie to jeszcze bardziej wątłą więź. Podniesiony głos, agresja, krytyka, zawstydzanie niszczą poczucie bliskości i zaufanie. Jeśli więź jest słaba, musimy najpierw zrobić wszystko, co w naszej mocy, by ją odbudować. Od czego zacząć? Przede wszystkim – bez względu na to, jak jesteśmy zajęci – codzienne znajdując czas dla dziecka. Nie spieszmy się, nie myślmy o kolejnych czynnościach z długiej listy obowiązków. Usiądźmy blisko, chwyćmy je za rękę. Wysłuchajmy uważnie i spokojnie, co ma nam do powiedzenia, zaciekawmy się tym, co przeżywa. Odzwierciedlajmy, wyczuwając jego emocje. Nazywajmy je z akceptacją: „Widzę, że jesteś rozczarowany” albo: „A więc czujesz się rozgniewana, że musimy posprzątać, kiedy ty wolałabyś pójść się pobawić”. Kiedy to zrobimy, poczuje się usłyszane, widziane, a my dowiemy się, co przeżywa i czego potrzebuje. Zrozumiemy, dlaczego zachowuje się w określony sposób, co wzbudzi w nas więcej empatii i ciepła. W ten sposób znacznie łatwiej będzie nam okazać mu szacunek. Zacieśni się nasza więź, a to, jako bonus, sprawi, że dziecko będzie bardziej skłonne do współpracy, gdy wyrazimy prośbę.

Uważna pauza

Pomiędzy zachowaniem dziecka a naszą reakcją jest przestrzeń. Na początek sprawmy, by była na tyle duża, byśmy mogli przełączyć się z automatycznego pilota dawnych destrukcyjnych reakcji. Zatrzymajmy się i zadajmy sobie pytanie: co się właśnie dzieje? Jeśli dziecko np. rzuca zeszytem, ponieważ nie chce odrabiać lekcji, i czujemy, że narasta w nas złość, wiemy już, że za chwilę możemy zareagować „jak zwykle” – w starym, autorytarnym stylu podniesionym głosem powiemy: „Natychmiast siadasz do lekcji!”. Gdy to dostrzegamy, powstrzymując reakcję, uświadamiamy sobie, że zachowując się w „stary” sposób, narażamy naszą więź. Dziecko poczuje się niezrozumiane i odrzucone. Musimy więc zachować się inaczej niż dotąd: okazać mu zrozumienie.

Weźmy głęboki wdech. Pozwólmy, żeby z wydechem uczucie złości powoli opuściło nasz umysł i ciało. Oddychajmy tak długo, aż się uspokoimy. Odwołajmy się następnie do mądrego nauczyciela w sobie. Przypomnijmy sobie jego jakości: uprzejmy, cierpliwy, życzliwy, pełen współczucia i… stanowczy. Wtedy zdajemy sobie sprawę, że dziecko jest po całym dniu w szkole i zrozumiałe, że potrzebuje raczej zabawy i odprężenia niż kolejnych godzin nad książką. Wyraźmy maksimum zrozumienia, towarzysząc jego złości i frustracji. Róbmy to tak długo, aż zauważymy, że wycisza się i odzyskuje komfort. Dopiero teraz możemy mu łagodnie wytłumaczyć, dlaczego odrobienie lekcji jest ważne, i zachęcić do tego. Szansa na współpracę ze strony dziecka z pewnością znacznie wzrośnie.

Co robi mądry nauczyciel?

  • Okazuje życzliwą uwagę.

Uważnie słucha i nazywa emocje: „Jest ci smutno, ponieważ Franek nie chce się teraz bawić z tobą”.

  • Daje dużo zrozumienia:

„No jasne, że nie masz ochoty teraz odrabiać lekcji. Na twoim miejscu czułabym tak samo”.

  • Wyjaśnia, dlaczego jednak trzeba to zrobić.

Cierpliwie tłumaczy, pokazuje różne niechciane konsekwencje.

  • Uprzejmie formułuje prośbę.

Nikt nie lubi słyszeć zakazów i nakazów, pretensji, upominania. Zamiast „Przestań bałaganić”, powie: „Proszę, odłóż do kosza te klocki, zanim wyciągniemy puzzle”.

  • Daje jasne instrukcje.

Nikt nie lubi złożonych, niezrozumiałych poleceń. Daje jedną instrukcję naraz, np.: „Włóż spódniczkę do szuflady w komodzie”. Wyjaśnia cierpliwie, jeśli dziecko czegoś nie rozumie.

  • Wydaje polecenia adekwatne do wieku.

Prosi np. siedmiolatka, by sam zawiązał sobie buty. Ale nie powie czterolatkowi: zostań z siostrzyczką i daj jej mleko, a ja pójdę na zakupy i wrócę za dwie godziny.

  • Jest elastyczny, daje wybór.

Mówi: „Chcę, żebyś w weekend posprzątał swój pokój; kiedy wolisz to zrobić, w sobotę czy niedzielę?”. Wie, że dziecko, które może decydować, rozwija przekonanie o własnym znaczeniu i kompetencji, uczy się samodzielności i odpowiedzialności.

  • Wprowadza lekkość i zabawę.

Zdaje sobie sprawę, że nawet najbardziej przykra czynność, jak np. sprzątanie, może stać się okazją do zabawy z dzieckiem. Zamienia obowiązek w gry i wygłupy.

  • Docenia, zamiast nagradzać.

Nie przekupuje dziecka słodyczami albo nową zabawką, zamiast tego szczerze docenia wysiłek, zaangażowanie, wkład.

  • Daje dobry przykład.

Zachowuje się w sposób, w jaki chce, aby zachowywało się jego dziecko. Wie, że aby okazywało mu szacunek – sam musi zwracać się do niego uprzejmie.

  • Dba o swoje potrzeby.

Ponieważ troszczy się także o swoje potrzeby, nie jest zniecierpliwiony, gdy spędza czas z dzieckiem. Znany terapeuta rodzinny Jesper Juul w książce „»Nie« – z miłości” podkreślał, jak ważne jest znalezienie równowagi między umiejętnością zaspokajania swoich własnych potrzeb i potrzeb swoich dzieci. To gwarantuje relację opartą na jednakowym szacunku i godności obu stron.

Czytaj więcej: Jak być ojcem? „Pokazuję im, jak czerpać radość z każdego dnia, choć one są w tym większymi mistrzami ode mnie”

Anna Czarnecka – psychoterapeuta, psycholog. Pracuje w nurcie integracyjnej psychoterapii doświadczeniowej, głównie w oparciu o Terapię Schematów oraz Terapię Skoncentrowaną na Emocjach L. Greenberga (EFT). Jest także terapeutą CFT(Compassion Focused Therapy) i EMDR (Eye Movement Desensitization and Reprocessing). Posiada certyfikat terapeuty schematów nadany przez ISST (The International Society Of Schema Therapy). Współtworzy Ośrodek Psychoterapii i Coachingu INNER GARDEN w Warszawie

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułDwa potrącenia o poranku. Służby w akcji [AKTUALIZACJE] [ZDJĘCIA]
Następny artykułJulia Kamińska chudnie w oczach. Fani się niepokoją