A A+ A++

Marta na 28 kwietnia czekała z niecierpliwością. Od tego dnia na terminy szczepień mogli się bowiem zapisywać 30-latkowie. – W styczniu zarejestrowałam się w systemie. Od tego czasu czekałam, aż wreszcie przyjdzie kolej na moją grupę wiekową, żebym mogła się zaszczepić – opowiada. W końcu się doczekała. 

28 kwietnia tuż po północy zapisała się na szczepienie w Skoczowie, na 11 maja na godz. 8.50. Radość trwała jednak krótko. W sobotę kobieta dostała SMS, że jej termin szczepienia został przesunięty na…14 czerwca. – To ponad miesiąc później – denerwuje się Marta. I relacjonuje: – Zadzwoniłam na infolinię. Tam usłyszałam, że szczepionki nie dojechały. Zapytałam, czy nie dotrą przez kolejny miesiąc, że tak duże jest opóźnienie, ale odpowiedzi nie otrzymałam. Zaczęłam szukać wolnych terminów w Małopolsce, na Śląsku i na Mazowszu przez wyszukiwarkę. Trzy razy okazało się, że termin, który znalazłam, jest już nieaktualny. W końcu udało mi się zapisać na 1 czerwca – opowiada Marta.

Historie o odwoływanych i przesuwanych terminach szczepień można mnożyć. Do “Wyborczej” codziennie dzwonią zdenerwowani pacjenci, którzy znaleźli się w takiej sytuacji.

Panu Tomaszowi, 39-latkowi z Krakowa, już dwukrotnie przesuwano termin szczepienia. Jego żona o tym, że zabrakło dla niej szczepionki, dowiedziała się w punkcie szczepień, gdy przyjechała na pierwszą dawkę. – To jakiś absurd. Rząd opowiada, jak sobie świetnie radzi ze szczepieniami, ale tak naprawdę panuje jeden wielki bałagan. Jest mnóstwo osób, które wciąż nie mogą się doczekać szczepienia, a politycy karmią nas historiami garstki szczęściarzy, którym bez problemu udało się zaszczepić –  denerwuje się Tomasz.

Odpowiedzialny za szczepienia minister Michał Dworczyk informował w poniedziałek, że skrócony zostaje odstęp czasowy między podaniem pierwszej i drugiej dawki. Jak stwierdził, dostępność szczepionek przestaje być problemem, a w maju i czerwcu wolnych jest ponad 4,5 mln dawek. Chwalił też tempo, informując, że przekraczamy właśnie 14 milionów wykonanych szczepień.

Rząd mami nas liczbami. O odporności zbiorowiskowej możemy pomarzyć

Na pierwszy rzut oka brzmi optymistycznie. Naukowcy nie mają jednak wątpliwości, że mamy powody do niepokoju. I to spore!

Jak przyznał Michał Dworczyk, z ponad 31,3 mln populacji dorosłych Polaków w systemie szczepień zarejestrowanych jest 11,6 mln osób (to osoby, które już się zaszczepiły lub czekają na szczepienie).

To oznacza, że obecnie gotowych zaszczepić się jest zaledwie 37 proc. Polaków. Tymczasem, żeby osiągnąć odporność zbiorową, musimy mieć zaszczepione co najmniej 70 proc. populacji. Mamy więc poważne powody do zmartwień.

Jak wynika z danych resortu zdrowia, pierwszą dawkę przyjęło do tej pory ponad 10,4 mln osób. Drugą dawkę, która zapewnia odporność, zaledwie 3,5 mln osób. To daje 8,75 proc. populacji!

Co więcej, początkowe szybkie tempo szczepień w ostatnim czasie zwolniło. – Liczba zaszczepionych osób rośnie, ale za wolno – mówi prof. Krzysztof Pyrć, wirusolog z Małopolskiego Centrum Biotechnologii UJ. Np. w Niemczech dzienny wskaźnik wyszczepialności wynosi ok. 0,8 populacji. W Polsce 0,6.

Ledwie 46 proc. zaszczepionych 80-latków

Najbardziej jednak martwi fakt, że wciąż mamy dużo osób niezaszczepionych w grupach ryzyka. Jak wynika z z danych Europejskiego Centrum ds. Zapobiegania i Kontroli Chorób (ECDC – European Centre for Disease Prevention and Control) w grupie wiekowej powyżej 80. roku życia dwiema dawkami zaszczepiono do tej pory zaledwie 46,8 proc. osób. W grupie 70+ zaszczepionych dwiema dawkami jest 38,3 proc. osób. – A to właśnie te grupy są narażone na najcięższe przechorowanie koronawirusa. Wśród osób powyżej 80. roku życia śmiertelność na Covid-19 przekracza 20 proc. – zaznacza prof. Pyrć.

Dla porównania: w Danii zostało zaszczepionych ponad 90 proc. osób w wieku powyżej 80 lat. Na Islandii niemal 98 proc., a w Irlandii ponad 93. W tych dwóch krajach zaszczepiono też już dwiema dawkami ponad 40 proc. osób 70+. Na Malcie, która zaszczepiła najwięcej seniorów, dwie dawki przyjęło już ponad 83 proc. osób 70+ i ponad 88 proc. 80-latków.

Dlatego prof. Pyrć nie ma wątpliwości: – Jeśli nadejdzie przewidywana czwarta fala, to nie uda nam się uniknąć dużej liczby zachorowań i dużej liczby zgonów, zwłaszcza wśród najstarszych osób. Miejmy nadzieję, że mamy czas do jesieni, jednak niebezpieczeństwo potęguje też fakt, że mamy coraz więcej mutacji, które zmieniają szybkość transmisji wirusa. Warianty takie jak Brytyjski, czy Indyjski, które są bardziej zakaźne mogą zniweczyć nadzieję na zmniejszenie dynamiki pandemii latem.

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułTomasz Lis przeprasza Krystynę Pawłowicz. Drugi raz
Następny artykułCzęstochowskie24: Wyłudzali podatek – usłyszeli zarzuty