W powietrzu wisiała elektryczność. Hosni Mubarak właśnie zrezygnował ze stanowiska, kończąc epokę, która zdawała się wieczna jak Nil. Oglądany z perspektywy stołecznej ulicy krach reżimu był widowiskiem spektakularnym. Nastoletni chłopak nieustannie przerywał wywiad, który robiłam dla programu „60 Minutes” z jego ojcem. Koniecznie chciał, żebym poznała mamę.
Czytaj też: Mało które kobiety wiedzą, że o ich prawa i dzisiejszą pozycję walczyły inne kobiety. Ich nazwisk nie ma w podręcznikach historii ani w patriotycznych narracjach. Tę pamięć trzeba przywrócić
Kiedy skończyłam, wcisnął mi w dłoń banknot. Na pamiątkę wielkiej zmiany. Wyszliśmy z namiotu. Nad placem Tahrir zapadł zmrok. Gdzieniegdzie rozlegały się chóralne pieśni i krzyki ludzi świętujących wolność. Przypominali kibiców drużyny, która wygrała Super Bowl. Wkrótce zobaczyłam, dokąd ciągnie mnie nastolatek. Na chodniku siedziała grupka kobiet okrytych od stóp do głów czarnymi czadorami. Widziałam tylko oczy.
Porozmawiałam z matką. Tłumaczył student, który wcześniej wyjaśniał mi zawiłości sytuacji politycznej. W końcu wstałam z bruku i stwierdziłam: – Od wolności dla Egiptu daleka droga do wolności Egipcjanek. – Chyba nie chcesz, żebym to przetłumaczył? – spytał zaniepokojony chłopak. Był miły i uczynny, więc zwolniłam go z niebezpiecznego obowiązku.
Godzinę później niedaleko głównego placu miasta walczyłam o życie, gwałcona na wszelkie możliwe sposoby, bita, torturowana przez bandę 200 do 300 mężczyzn, a mój przewodnik krzyczał, co sił w płucach, o pomoc. Po powrocie do Stanów przeczytałam rozprawę naukową na temat przemocy seksualnej w Egipcie. Gwałt jest tam środkiem kontroli nad kobietami i utrzymywania ich w bezwzględnym posłuszeństwie.
Dla wielu niebezpieczne jest nawet wyjście na chwilę z domu bez towarzysza płci męskiej. Robotnice z Sudanu oraz innych krajów afrykańskich doświadczają molestowania za każdym razem, gdy wsiądą do autobusu. Nie mają żadnych środków obrony a tym bardziej szans wyegzekwowania sprawiedliwości. Studentki muszą jeździć na uczelnie własnymi samochodami, lecz już na parkingu zaczyna się piekło.
Państwo, policja, duchowni i rodzina winią ofiary. Na murach wiszą plakaty przypominające o nakazie noszenia skromnych strojów, które nie przyciągają nadmiernej uwagi. Wiem, że tamtego wieczoru zgwałcono w Kairze wiele innych kobiet, których nazwiska nie trafiły na czołówki gazet. Skąd wiem? Bo dostawałam listy od ofiar, a każdą historię pamiętam ze szczegółami do dziś.
Cieszę się, że ruch #MeToo dotarł do Egiptu, kobiety dzielą się traumatycznymi przeżyciami w mediach społecznościowych i wzajemnie wspierają. Ów bunt zmusił władze do wszczęcia przynajmniej jednego śledztwa przeciw bezkarnemu, wielokrotnemu gwałcicielowi. Ofiary uzyskały głos. Jeszcze nie tak silny jak na Zachodzie, ale ich determinacja budzi nadzieję, że będzie coraz lepiej.
Za każdym razem gdy poznaję Egipcjanina, słyszę przeprosiny i zapewnienia, że nie wszyscy mieszkający tam mężczyźni są tacy, jak moi oprawcy. Odpowiadam, że wierzę. Wszędzie zło miesza się z dobrem. Nigdy nie czułam chęci zemsty, ale cieszy mnie, że winni muszą bać się kary. Nie wszyscy, lecz fala sprzeciwu narasta. Dzielne, walczące z normami utrwalanymi przez pokolenia kobiety nie powinny czuć się osamotnione. Żeby wygrać potrzebują sojuszników.
Lara Logan pochodzi z RPA, pracowała dla Reutersa, ITN, CBS, ABC, NBC, EBU, CNN. Obecnie prowadzi program Fox News „No Agenda”.
Tłumaczenie Piotr Milewski.
Czytaj też: Wierzyła, że może zmienić Afganistan. Być może już nigdy nie wróci do kraju
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS