A A+ A++

Tuż przed pierwszym gwizdkiem włodarze Śląska Wrocław poinformowali o podpisaniu kontraktu z kolejnym nowym piłkarzem. Chodziło o defensywnego pomocnika Tudora Baluta, który ostatnio był zawodnikiem Farulu Constanta, a w przeszłości bronił też barw Den Haag czy Brighton Albion oraz 12 razy wystąpił w narodowej drużynie Rumunii.

Tomasz Neugebauer zaskoczył wrocławian

Piątkowy mecz nowy nabytek wicemistrzów Polski obserwował jednak jeszcze z trybun i mógł być mocno zaskoczony początkiem, bo to beniaminek z Gdańska jako pierwszy ruszył do ataku. Przyjezdni szybko wypracowali sobie sytuację bramkową, ale golkiper gospodarzy zdołał zatrzymać strzał Louisa D’Arrigo.

Wrocławianie, zepchnięci do obrony, w końcu zdołali przedrzeć się pod bramkę rywali i od razu zrobiło się groźnie. Najpierw zza pola karnego huknął Mateusz Żukowski i Bohdan Sarnawski odbił piłkę przed siebie, dopadł do niej Piotr Samiec-Talar, ale nie trafił z kilku metrów do siatki.

Od tego momentu optyczną przewagę uzyskał Śląsk, a Lechia ograniczała się do obrony. Na boisku działo się niewiele i tempo było senne.

O emocje postarali się Simeon Petrow i Tomasz Neugebauer. Pierwszy w środku pola fatalnie przyjął piłkę, do której dopadł ten drugi i od razu uderzył z ponad 40 metrów. Trafił idealnie, przelobował Rafała Leszyńskiego i goście wyszli na prowadzenie.

Gol nie zmienił obrazu gry ani jej tempa. Śląsk miał przewagę, ale niewiele z tego wynikało. Najlepszą okazję w pierwszej połowie do wyrównania miał Sebastian Musiolik, ale bramkarz gości popisał się świetnym refleksem i wybił z linii piłkę zmierzającą do siatki.

Tuż po przerwie Bogdan Sarnawski mógł z bohatera zmienić się w antybohatera. Bramkarz Lechii tak wyprowadzał akcję z własnego pola karnego, że podał pod nogi jednego z rywali, który zdecydował się od razu na strzał, ale Andrei Chindris zatrzymał piłę na linii bramkowej.

Śląsk bił głową w mur, ale w końcu go przebił

Po zmianie stron wzrosło tempo gry, ale obraz gry się nie zmienił. Śląsk atakował, miał przewagę, a goście się bronili. Wrocławianie mieli duże problemy z wypracowaniem sytuacji bramkowej, a jak już się udało, na drodze stawał Sarnawski.

Końcówka meczu była bardzo nerwowa, ale nie za sprawą boiskowych akcji, sytuacji bramkowych, ale padających co chwilę na murawę piłkarzy gości, którzy w ten sposób kradli czas, co mocno denerwowało gospodarzy.

Śląsk atakował i w końcu dopiął swego. W doliczonym czasie w polu karnym piłka trafiła do Tommaso Guercio i ten trafił do siatki.

Po stracie gola nagle próbowała jeszcze zaatakować Lechia, ale wynik już się nie zmienił.

Śląsk Wrocław – Lechia Gdańsk 1:1 (0:1)

Bramki: 0:1 Tomasz Neugebauer (12.), 1:1 Tommaso Guercio (90+2.).

Żółte kartki: Śląsk Wrocław – Jakub Jezierski, Serafin Szota, Simon Petrow; Lechia Gdańsk – Tomasz Neugebauer.

Sędzia: Patryk Gryckiewicz (Toruń).

Widzów: 23 646.

Śląsk Wrocław: Rafał Leszczyński – Mateusz Żukowski (84. Łukasz Gerstenstein), Simeon Petrow, Aleks Petkow, Serafin Szota (75. Tommaso Guercio) – Piotr Samiec-Talar (84. Burak Ince), Peter Pokorny, Jakub Jezierski (75. Filip Rejczyk), Petr Schwarz (88. Arnau Ortiz), Nahuel Leiva – Sebastian Musiolik.

Lechia Gdańsk: Bohdan Sarnawski – Dominik Piła, Andrei Chindris, Elias Olsson, Miłosz Kałahur – Camilo Mena (87. Conrado), Rifet Kapic (87. Karl Wendt), Tomasz Neugebauer (61. Serhij Bułeca), Iwan Żelizko, Louis D’Arrigo (77. Bohdan Wjunnyk) – Kacper Sezonienko.

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułEkstraklasa. W meczu Śląska z Lechią działo się! Katastrofalny błąd, kapitalny gol i bramka w końcówce
Następny artykułZamach we Lwowie. Nie żyje była ukraińska posłanka