Nowa post-wirusowa rzeczywistość, transport miejski i Światowy Dzień Roweru. O czym warto było pomyśleć przy okazji 3 czerwca?
3 czerwca to od 2018 roku Światowy Dzień Roweru. Organizacja Narodów Zjednoczonych ustanowiła go dniem spod znaku roweru z inicjatywy Polaka, profesora Leszka Sibilskiego, wykładowcy amerykańskiego University of Maryland i Montgomery College.
W rezolucji ogłaszającej przeczytać możemy m.in. o “wyjątkowości i uniwersalności roweru, który używany jest przez ostatnie dwa stulecia, który jest prostym, dostępnym, niezawodnym, a także przyjaznym środowisku środkiem transportu”. Podkreśla ona, że “synergia między rowerem a jego użytkownikiem napędza kreatywność i lepszą świadomość otoczenia”, a także, że “rower służyć może jako wehikuł rozwoju: nie tylko jako środek transportu, ale środek dostępu do edukacji, opieki zdrowia i sportu”, wskazując na jego pozytywny wpływ na zrównoważony rozwój oraz pozytywny wpływ na środowisko naturalne.
Jeśli w mediach społecznościowych obserwujecie kolarzy lub organizacje z kolarstwem związane, na pewno akcję zauważyliście. Wyróżniający się hashtag oraz sporo zdjęć rowerów wszelkich kolorów i przeróżnych zastosowań.
Happy #WorldBicycleDay 🌍
Wherever your bicycle takes you, make sure to #RideandSmile pic.twitter.com/srRF3ltHEg
— UCI (@UCI_cycling) June 3, 2020
Światowy Dzień Roweru w tym roku obchodzony był w rzeczywistości, którą zgotowała nam globalna pandemia. Pełno było więc wpisów na Twitterze, obowiązkowych zdjęć z treningów i przejażdżek, na które wreszcie można było sobie pozwolić.
Z czasów “normalnych”, przywołam, że gdy bardziej utytułowany kolarz w wywiadzie rozwodzi się nad tym, jak to rower daje mu wolność i możliwość bycia ze samym sobą, kiwacie pewnie głową ze zrozumieniem. Być może przemykacie oczyma na kolejny paragraf, bo przecież mówiło to tak wielu, co to za filozofia.
W nowej rzeczywistości, przynajmniej przez jakiś czas, tę wolność poczuło więcej osób, nie tylko wolny od presji wygrywania Tom Dumoulin. Możliwość wskoczenia na dwa kółka po przerwie wymuszonej kwarantanną czy nawet oglądanie zdjęć kolarzy i znajomych cieszących się rowerem na świeżym powietrzu przyniosły z dawna wyczekiwany powiew wolności. Poczucie, że normalność wraca, choćby małymi krokami.
Rower będzie częścią tej normalności, szczególnie w dużych ośrodkach miejskich. Jak jednak wyglądała będzie ta normalność? Jak wpasuje się w nią rower? O tym, w kontekście roweru właśnie, warto było pomyśleć przy okazji dodania #worldbicycleday do wpisu w mediach społecznościowych.
Europejski boom rowerowy
W dobie ogólnokrajowych kwarantann, zawieszonego transportu publicznego i wymogu zachowania dystansu społecznego, komunikacja rowerowa w wielu miejscach wróciła do łask lub dostrzeżona została na nowo.
Światowa Organizacja Zdrowia w zaleceniach wydanych w kwietniu prosiła mieszkańców miast o rozważenie wyboru transportu pieszego i rowerowego. Te formy transportu pomóc miały w zachowaniu środków dystansu społecznego i spowolnieniu rozwoju pandemii, a równocześnie umożliwić niezbędne aktywności.
Lokalne samorządy i często władze centralne europejskich krajów często w podobnym duchu działały już wcześniej, czy to przygotowując się do organizacji imprez masowych (Igrzyska Olimpijskie w Paryżu w 2024 roku) czy w ramach realizacji programów ograniczania emisji gazów cieplarnianych.
I tak, zanieczyszczenie powietrza oraz ograniczenia w poruszaniu się sprawiły, że władze Mediolanu przyspieszyły działania mające na celu redukcję ruchu samochodów. W lecie 2020 aż 35 kilometrów ulic włoskiego miasta zmieni się na korzyść rowerzystów: powstaną tymczasowe pasy rowerowe, poszerzone zostaną chodniki, na ulicach obowiązywało będzie ograniczenie prędkości do 30 km/h oraz ulice na których pierwszeństwo będą mieli rowerzyści i piesi. Zmiany w pierwszej kolejności wprowadzane będą w dzielnicach, w których notowane jest niskie natężenie ruchu.
W Berlinie i Stuttgarcie tymczasowe ścieżki rowerowe także zostały wprowadzone wobec ograniczeń w poruszaniu się. Podobne inicjatywy podejmowane są m.in. w Barcelonie czy Brukseli, w której do ruchu rowerowego przystosowano około 40 kilometrów ulic.
W Wielkiej Brytanii tylko na podejmowane w trybie natychmiastowym inwestycje nakierowane na wprowadzenie tymczasowych ścieżek rowerowych rząd planuje przeznaczyć 250 milionów funtów. To część szerszego planu: rząd Borisa Johnsona w lutym ogłosił, że w następnych 5 latach zamierza wydać 5 miliardów funtów na transport publiczny i rowerowy. Z tego 2 miliardy pójdą na ścieżki rowerowe, szersze chodniki, poprawę bezpieczeństwa skrzyżowań oraz pasy autobusowe.
W przypadku wielkich europejskich metropolii trudno o całkowitą liczbę kilometrów ścieżek rowerowych. Według danych z roku 2019, w Londynie skatalogowano 2 tysiące kilometrów ścieżek rowerowych, a w ramach umożliwienia ludziom dojazdów do pracy, w warunkach poluzowanych przepisów stanu kwarantanny, miasto chce dodać kolejne 30 kilometrów.
Celem, w 2041 roku, jest zmiana krajobrazu dojazdów do pracy w stolicy Zjednoczonego Królestwa i doprowadzenie do sytuacji, w której 80% z nich realizowanych będzie pieszo, rowerem lub transportem publicznym.
Tymczasową rozbudowę infrastruktury rowerowej – wydzielanie pasów ruchu tylko dla rowerów w miejscach, gdzie planowane są już ścieżki rowerowe – to działania podejmowane przez władze licznych miast w Anglii. W Manchesterze i okolicach plany zakładają budowę około 240 kilometrów ścieżek rowerowych, natomiast Londyn planuje rozbudowę rowerowej infrastruktury wokół sieci metra. Równocześnie rząd w czerwcu przez 50-funtowe vouchery zacznie refundować koszty naprawy rowerów, zachęcając ludzi do wyciągnięcia ich z garażu.
W Paryżu i regionie Ile-de-France sieć dróg przystosowanych do ruchu rowerowego oraz system ścieżek rowerowych są już bardzo rozbudowane, ale Anne Hidalgo, mer Paryża, do 2024 roku uczynić każdą ulicę miasta przyjazną rowerzystom. Hidalgo do 2020 roku chciała móc się pochwalić 1400 kilometrami ścieżek rowerowych, acz tych, do dziś, jest około tysiąca.
Co więcej, pod koniec kwietnia rząd francuski zdecydował się przeznaczyć 20 milionów euro na program popularyzujący wykorzystywanie rowerów. W jego ramach obywatele mogli otrzymać pomoc finansową w wysokości 50 euro na m.in. naprawę roweru. Program stał się tak popularny, że już pod koniec maja jego budżet potrojono.
Rosnąca popularność roweru w większych ośrodkach miejskich to także wypadkowa innych wydarzeń: protesty we Francji pod koniec 2019 roku sprawiły, że coraz więcej osób nie tylko wybrało rower by uniknąć blokad, ale na rowerze pozostało. W dobie pandemii władze Paryża pracują nad przysposobieniem kolejnych 50 kilometrów tymczasowych ścieżek rowerowych.
Podobne inicjatywy podjęli gospodarze węgierskiego Budapesztu, kolumbijskiej Bogoty, a także licznych miast w Stanach Zjednoczonych, w tym Denver i Filadelfia.
Sprzedaż rowerów wzrosła i choć nie ma jeszcze oficjalnych danych dla całego sektora, najwięksi sprzedawcy rowerów i sprzętu rowerowego oraz punkty naprawy rowerów przeżywają oblężenie, co skrzętnie odnotowały media brytyjskie i francuskie.
Rowerowa przyszłość
Nowa post-wirusowa rzeczywistość, którą kształtują dziś ostrożnie (lub mniej ostrożnie) działające rządy europejskich krajów, nie stanowi więc początku boomu na rowery w dużych ośrodkach miejskich. Transport rowerowy, w zależności od kraju i z różnym natężeniem, cieszył się przecież popularnością. Reorganizacja życia codziennego przez pandemię to jednak spory bodziec do zmian, wspierający osadzone już w społeczeństwach świadomość możliwości prowadzenia zdrowszego trybu życia i konieczności dbania o środowisko naturalne.
Leszek Sibilski o roli roweru w procesach integracji społecznej, mobilizacji obywatelskiej czy zmiany klimatu pisał już wcześniej, korzystając m.in. z platformy blogów Banku Światowego, którego jest konsultantem.
Rower jest jednym z nielicznych środków transportu zero-emisyjnego i może odegrać ważną rolę w zredukowaniu wpływu transportu na klimat. Ten obecnie odpowiada za 16% emisji gazów cieplarnianych [co stawia go na drugim miejscu, tylko za sektorem przemysłowym – przyp.red.]
– zaznaczył w artykule opublikowanym 21 maja.
Jak więc możemy sprawić, by coraz liczniejsi ludzie przestali spoglądać na swoje rowery jak na zapasową opcję, a uczynili je środkiem codziennego transportu? Jakie działania potrzebne są by zintegrować jazdę rowerem z systemami transportu miejskiego?
– zastanawiał się.
Sibilski przywołuje przykłady Kopenhagi oraz Amsterdamu jako miast, w których takie działania się powiodły i które wyznaczają dziś standardy na skalę europejską.
By to miało miejsce, uważa, potrzebna jest zmiana myślenia o rowerze: z postrzegania go jako środka transportu osób mniej zamożnych, ewentualnie pojazdu przeznaczonego dla aktywności sportowej czy rekreacyjnej, na zaakceptowanie go jako środka codziennego transportu w miastach.
Kluczowym krokiem jest adaptacja infrastruktury i sektora usług. To może oznaczać rozbudowę bezpiecznych ścieżek rowerowych, budowę pomostów i tuneli, zwiększenie ilości miejsca na rowery w środkach transportu publicznego, rozbudowa parkingów dla rowerów w budynkach, inwestycja w samoobsługowe wypożyczalnie rowerów, przyjrzenie się rowerom cargo i e-rowerom
– wskazuje.
Czy w nowej rzeczywistości rower będzie miał zatem rolę bardziej przyjaznego środowisku, tańszego i zdrowszego środka transportu? Być może, aczkolwiek nadzieje z nim związane nie kończą się na tym.
Francuski antropolog Marc Auge w “Pochwale roweru” (2008) pisał, że rozrastające i modernizujące się miasta stają się coraz bardziej zdecentralizowane, a równocześnie coraz bardziej indywidualistyczni stają się ludzie zamieszkujący owe metropolie. Przyklejonych do komputerów, telewizorów czy telefonów komórkowych, ocenia Auge, miasto dosięga nas wszędzie, aczkolwiek na niwie więzi społecznych to my straciliśmy to miasto, a także samych siebie.
Auge, który miłość do roweru, uzyskiwanej na nim wolności oraz możliwości definiowania siebie wyniósł z czasów dzieciństwa, w swojej książce snuje wizję utopijnego miasta. Miasta “odzyskanego” przez poruszających się na rowerach ludzi, godzących wymogi tętniącej, biznesem, pieniądzem i pośpiechem metropolii z odkrywaniem na nowo miejsca, w którym toczy się ich życie.
Być może jego rozważania stanowią jedynie wyobrażony świat, napędzany bajkowymi wspomnieniami dzieciństwa. Być może rower jest w stanie przyczynić się do złapania tej równowagi w przyspieszającym świecie. A być może jest to jedynie życzeniowy język rezolucji ONZ.
Elementy tej rowerowej utopii w większych miastach zdają się jednak otaczać nas coraz liczniej, choćby w toku działań przywołanych parę akapitów wyżej.
Popularyzacja roweru jako środka transportu w miastach nie będzie jednak linearnym procesem i jego większa rola w transporcie wpasowywała się będzie w rzeczywistość tworzoną przez całą paletę innych czynników. Innymi słowy, planowany na 2040 rok stan transportu rowerowego mierzony będzie według kryteriów roku 2040, nie 2020. Kryteria te mogą nie być takie same i mogą być wypadkowymi pozornie niezwiązanych wydarzeń.
Tak jak chęć prowadzenia zdrowszego i przyjaźniejszego środowisku trybu życia może zaowocować budowaniem niespodziewanych relacji z ludźmi i otoczeniem odkrywanymi na rowerze, tak czynniki nieprzewidywalne (jak chociażby protesty społeczne czy pandemie) mogą nieco niespodziewanie popchnąć rządy czy organizacje ku większej inwestycji w rowerową infrastrukturę.
Być może Światowy Dzień Roweru to dobra okazja do refleksji nie nad widokiem z kolejnej przejażdżki czy wykręconymi watami, ale nad tym jak rower łączy nas z ludźmi i miejscami w naszym otoczeniu. Być może refleksje na ten temat, w instagramowej formie, zaleją media społecznościowe 3 czerwca 2021 roku?
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS