A A+ A++
Quake III: Arena – jedna z kultowych gier wideo

Są takie kultowe dzieła i miejsca, których niektórym nie trzeba przedstawiać. Las Vegas to stolica hazardu, gdzie na graczy czekają automaty, kasyno darmowe spiny bez depozytu. Z kolei Hollywood uznawane jest za stolicę filmu. Kultowe mogą być również pewne tytuły, które są dla nas powrotem do nostalgicznych czasów. Według nas jednym z nich jest Quake III: Arena. Gra ta przez lata królowała na domowych imprezach z komputerami, nockach w kafejkach internetowych.
Historia trzeciego Quake’a
3 grudnia 1999 roku to data, którą na długo zapamiętali miłośnicy gier komputerowych. To właśnie wtedy swoją oficjalną premierę miała gra stworzona przez id Software, a wydana przez Activision. Ta gra komputerowa z gatunku FPS jak sama nazwa wskazuje, była już trzecią częścią popularnej serii Quake. W przeciwieństwie jednak do poprzednich tytułów mieliśmy tutaj do czynienia z tytułem nastawionym przede wszystkim na rozgrywkę wieloosobową. Pojedynki w grze toczyły się na różnych arenach, a naszym zadaniem było w wybranym odcinku czasowym zdobycie największej liczby fragów czy punktów.
Pod względem graficznym być może gra ta nie wyróżniała się tak bardzo na rynku, gdyż stworzona została na kolejnej generacji silnika graficznego id Tech. Tytuł ten nie posiadał zbyt dużych wymagań, gdyż do swobodnej rozgrywki potrzebny był procesor Pentium II 233 MHz, 64 MB pamięci RAM oraz karta graficzna o wielkości 8 MB. Oczywiście problemem w naszym kraju z chwilą premiery była dostępność łącza internetowego. Niewiele osób mogło sobie wtedy czy w kilku następnych latach pozwolić na dobry Internet w domu. Dlatego też tak bardzo gra ta cieszyła się popularnością podczas wspomnianych LAN Party.
Najważniejsza była tutaj rozgrywka. Quake III: Arena cechował się niezwykłym dynamizmem, gdzie istotne zarówno było posiadanie jak najlepszej broni i pancerza, jak i refleks połączony z celnością. Do wyboru mieliśmy sporo broni, która była rozmieszczona po całej mapie. Można było zatem mieć karabin maszynowy, shotguna, wyrzutnię rakiet, karabin snajperski czy broń na prąd czy plazmę. Ponadto na mapie znajdowały się elementy mniejszego czy większego pancerza, apteczki ze zdrowiem, elementy niewidzialności, zwiększonej siły ataku. W zależności od areny dostępne były także teleporty, specjalne skocznie.
Dziś można powiedzieć, że Quake III: Arena to tytuł, który odmienił oblicze gatunku, wprowadził sporą rewolucję w rozgrywkach online. Można było tutaj grać w kilku trybach. Popularny był FFA czyli Free for All. Tutaj każdy walczył z każdym i zwycięzcą był gracz z największą liczbą fragów. Można było również wybrać Team Deathmatch bądź Capture the Flag. Tutaj z kolei do walki stawały dwie drużyny, które podzielone były na kolor czerwony i niebieski.
Do wyboru mieliśmy sporo postaci, które jednak różniły się tylko wyglądem. Na początku każdy z nas miał do wyboru karabin maszynowy i piłę w dłoni. Na serwerze dostępnych mogło być maksymalnie 16 graczy. Choć gra dostępna była w płatnej wersji, to jednak w naszym kraju wiele osób korzystało z piratów, które z racji słabszych zabezpieczeń dostępne były w wielu miejscach. Tytuł ten wciąż można znaleźć między innymi na Steamie, gdzie kosztuje 15 dolarów.
Przez lata twórcy gry próbowali stworzyć tytuł dorównujący ocenami i statusem Q3A. Niestety zarówno Quake 4, Quake Live czy też Quake Champions nie powtórzyły sukcesu kultowej produkcji. Dziś sporą na to szansę ma między innymi Diabotical, który jako darmowa gra wygląda jak współczesny klon legendy. Niestety w czasach ogromnej konkurencji nie osiągnie ona raczej takiego sukcesu jak Quake III: Arena.

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułOświęcim-Praga, rozmowa o filmie i książce – FILM
Następny artykułMinister po kontroli NFZ nie oszczędza rektora i celebrytów. “Jedna dymisja to za mało”