Nowy lockdown jest szokiem dla rynku, a ludzi w centrach jest nawet mniej niż rok temu, gdy zaczęły się pierwsze ograniczenia. Straty sprzedawców rosną.
Ostatni tydzień, czyli 15–22 marca, jest pierwszym, którego wyniki można porównać z lockdownem z 2020 r., który również rozpoczął się w połowie marca. Jak wynika z danych ShopperTrak Index, które „Rzeczpospolita” opisuje jako pierwsza, ruch w ostatnim tygodniu w centrach handlowych był 13,5 proc. mniejszy niż w porównywalnym okresie 2020 r. Dla handlu to fatalne informacje, ponieważ mocniej odczuwają to nawet te firmy, które mogą obecnie pracować: sklepy spożywcze, drogerie, apteki czy część placówek usługowych, np. salony fryzjerskie lub salony operatorów telekomunikacyjnych.
Czytaj także: Sprzedaż detaliczna rozczarowała. Luzowania nie pomogły
Bez zakupów na zapas
– Jest gorzej niż w ubiegłym roku ze względu na to, że klienci nie robią zapasów, które gromadzili w ubiegłym roku, ze strachu przed zerwaniem łańcuchów dostaw. Nie tylko w naszym kraju zresztą. Nastawienie klientów jest jak najbardziej logiczne. Zakupów mogą dokonać przez internet, a podstawowe potrzeby zrealizować w aptekach, drogeriach i sklepach wielkopowierzchniowych oraz w sklepach przyulicznych – wyjaśnia zarząd Związku Polskich Pracodawców Handlu i Usług.
– Polityka rządu jest dla nas niezrozumiała, zwłaszcza w kontekście upartego uzależniania ewentualnej pomocy od kodów PKD, a nie drastycznych spadków obrotów wynikających z administracyjnego przymusu zaniechania działalności gospodarczej – dodaje.
Centra handlowe powiększają straty, nawet w okresie poluzowanych restrykcji klientów w centrach było ok. 30 proc. mniej niż przed rokiem, a każde kolejne zamykanie sklepów to dla nich dramat. – Właściciele i zarządcy obiektów handlowych ponieśli ogromne koszty związane z ustawowym zawieszeniem płatności czynszów i opłat eksploatacyjnych przez najemców (art. 15 ze) w każdym lockdownie, co jest niezgodne z Konstytucją RP, polskim porządkiem prawnym i umowami międzynarodowymi. A także dobrowolnie przeznaczyli dwa miliardy złotych na pomoc dla najemców w postaci obniżek czynszów – mówi Krzysztof Poznański, dyrektor zarządzający Polskiej Rady Centrów Handlowych. – Przez cały 2020 rok z własnej kieszeni wspierali małych i dużych najemców, w formie rabatów czynszowych dopasowując pomoc do sytuacji danej firmy. Obecnie nie mają już funduszy na wsparcie, bo łącznie z obecnymi obostrzeniami mają lukę w przychodach w wysokości ok. 5,5 mld zł, co stanowi połowę ich rocznych przychodów – dodaje.
PRCH podkreśla, że sklepy i galerie handlowe funkcjonujące w najwyższym reżimie sanitarnym, przy zachowaniu zasad dystansu klientów, dezynfekcji i noszeniu maseczek, są bezpieczne. Zamykanie ich jest mechanizmem sukcesywnie wyniszczającym branżę centrów handlowych, w której zatrudnionych jest ok. 400 tysięcy osób.
Straty narastają
Pierwszy lockdown był potężnym szokiem dla rynku. Centra Gemini Park w pierwszych dniach lockdownu notowały spadki sięgające nawet 80 proc. – Obecne ograniczenia również mocno uderzają w handel, jednak nasz footfall jest nieco wyższy, na co może mieć wpływ fakt, że obecnie ponad 30 proc. sklepów i punktów usługowych w galeriach działa – mówi Anna Malcharek, dyrektor zarządzający Gemini Holding.
Przykładowo Gemini Park Bielsko-Biała w porównywalne soboty w 2019 r. odwiedzało ponad 16 tys. osób, tymczasem w pierwszą sobotę lockdownu wiosną 2020 r. było to zaledwie 2,6 tys. osób. W tym roku dzienny, sobotni footfall w czasie pierwszej soboty ograniczeń osiągnął poziom 6,3 tys. osób. Klientów było więc niemal trzykrotnie więcej. – Wszystko też wskaz … czytaj dalej
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS