A A+ A++

Najwięcej na świecie sprzedanych płyt i przeboje, które wciąż nucą miliony ludzi. Czas jednak płynie nieubłaganie. Minęło już prawie 60 lat od momentu, w którym czterej chłopcy z Liverpoolu postanowili pójść każdy swoją drogą. Mimo to twórczość The Beatles jest muzycznym fundamentem wiary wyznawanej przez setki tysięcy, jeśli nie miliony ludzi na całym świecie, podstawą kultury, bo chyba można tak to określić, którą nazywają Beatlemanią. Do jej rozwoju przyczyniają się ojciec i syn: Krzysztof Jan Werner i Krzysztof Stanisław Werner. Od trzech lat mieszkają w Świdniku i zafascynowani są tym miastem, chociaż nieco mniej niż Johnem Lennon’em, Paulem McCartney’em, Georgem Harrison’em i Ringo Starr’em. 26 i 27 lipca organizują 9. Międzynarodowy Zlot Miłośników Beatlesów w Lublinie, który odbędzie się w Świdniku.

Zacznijmy od głównego powodu naszego spotkania, czyli zlotu organizowanego przez Fan Club The Beatles w Lublinie – Reaktywacja PL. Nazwa imprezy jest trochę myląca, bo zlot odbędzie się w Świdniku.

K.S. Werner: – Dlatego dodaliśmy do jej nazwy: „edycja świdnicka”. Wydarzenie będzie trwało w Miejsko-Powiatowej Bibliotece Publicznej dwa dni. Muzyce Beatlesów będą towarzyszyły prelekcje, wystawy, multimedia, filmy, odtwarzanie winyli, rozmowy. Zlot, bardziej niż propagowanie muzyki Beatlesów, ma na celu popularyzację Beatlemanii jako zjawiska szeroko kulturowego. To chyba jeden z najważniejszych atutów naszej działalności.  Pragniemy pokazać twórczość fanów. To, że o Beatlesach można też pisać wiersze, malować obrazy, tworzyć fotografie albo ich… wydziergać na włóczce.  Podczas zlotu na żywo wystąpi Isa Conar. Gwarantujemy, że jej koncert nie będzie monotematyczny, gdyż Isa interesuje się również muzyką średniowieczną, a także chrześcijańską. Z Gdyni przyjedzie zespół Niepokorne Włosy Traw. Filip Hordejuk i Mikołaj Mytar to nasi świdniccy muzycy. The Shopenfelders  pochodzą z Radzymina i zadebiutują w Świdniku. Nie sposób wyliczyć wszystkich artystów, znajdziemy ich na zapowiadającym imprezę plakacie na stronie fan klubu. Jeśli chodzi o prelekcje, główną postacią będzie Sergey Radchenko. To jeden z dwudziestu pięciu ambasadorów The Beatles Story Museum w Liverpoolu, którego autoryzację nasz fan club posiada i który doskonale zna przyjaciół liverpoolskiej czwórki, a więc ich życie, osobowości, niejako z pierwszej ręki. Zna również hamburskie środowisko, w którym Beatlesi dojrzewali. Drugą rolą Sergey’a będzie przyglądanie się czy wystarczająco dobrze promujemy muzykę Beatlesów (śmiech).

W nazwie Waszego Fan Clubu zastanawia słowo „Reaktywacja”.

K.J. Werner: – Ponieważ powstał on w 1982 roku i działał do roku 1990. Powodem zawieszenia działalności była zmiana otoczenia społeczno-politycznego. Wyczerpała się formuła cotygodniowych spotkań, ludzie zaczęli wyjeżdżać za chlebem za granicę, a Internet nie był jeszcze powszechnie rozwinięty. Potem klub miał 25-letnią przerwę i od 2015 roku, dzięki upowszechnieniu się różnych możliwości komunikacyjnych, wznowił działalność.

Dlaczego postanowiliście zorganizować świdnicką edycję zlotu?

K.J. Werner: – Sprawa jest dosyć zawiła. Po pierwsze, od prawie trzech lat mieszkamy w Świdniku. Po drugie Internet jest teraz wszędzie. Świdnik jest bardzo niedoceniany jako miasto muzyki. Początki Budki Suflera, Jurek Janiszewski, jeden z najwybitniejszych polskich prezenterów muzycznych wszech czasów, prowadzący imprezy muzyczne w klubie „Iskra”… Świdnik pod tym względem zawsze napędzał, a przynajmniej uzupełniał Lublin, pozostając w jego cieniu. Większość Lubelaków nawet o tym nie wie. To dla mnie duże zaniedbanie, że Lublin nie wie, jak wielki muzycznie jest Świdnik. Dlatego mamy w planach oprowadzenie uczestników zlotu po miejscach związanych z muzyką, ale również historią, Świdnickim Lipcem. Chcemy odwiedzić czakramy tego miasta.

Ilu uczestników spodziewacie się gościć i czy prowadzicie zapisy, bo jeśli nagle zwali Wam się na głowy kupa ludzi, to może być ciasno.

K.J. Werner: – Zawsze dostajemy pytanie o frekwencję, które nie jest do końca zasadne i które kojarzy się z komercją, biletami, finansowym domknięciem biznesu. Tymczasem wielu wrażliwych muzycznie ludzi nienawidzi komercji, wariactwa tłumów. Dlatego wystrzegamy się obu tych zjawisk. Jak już wspomniałem, będziemy prowadzić transmisję online, którą może obejrzeć każdy mieszkaniec tej planety. Przygotujemy również relację, która będzie dostępna na naszej stronie internetowej. Jesteśmy przygotowani na każdą sytuację.

Wiem, że macie Panowie inne artystyczne ambicje związane ze Świdnikiem.

K.J. Werner: – Świdnik, również w wymiarach powiatu, ma pełne kwalifikacje do tego, żeby być kuźnią talentów. Jest wielu zdolnych młodych ludzi, którzy mają szansę zaistnieć przy przyjaznej motywacji. Lublin ma jedną ważną wadę, że popada w komercyjny styl, co skutkuje tym, że brakuje często miejsca dla początkujących artystów.

Pamiętam koniec lat 70. dwudziestego wieku i odbywający się w budynku, w którym rozmawiamy, czyli wówczas Zakładowym Domu Kultury, dzisiaj Miejskim Ośrodku Kultury, Przegląd Zespołów Młodzieżowych, na którym debiutował zespół Bajm. Mam wrażenie, że również tutaj rozpoczynał karierę Marek Dyjak.  Co ciekawe, świdniccy artyści nie toną w głębi swojej sławy. Przykładem jest dla mnie Darek Tokarzewski, członek zespołu VOX. To facet udzielający się w wielu niekomercyjnych wydarzeniach kulturalnych, działający społecznie i pewnie dlatego otoczony powszechnym szacunkiem mieszkańców, bo: „słuchaj Darek, tu będzie taka impreza, może byś się pokazał”. Wszyscy ludzie znaczący coś w Świdniku znają się osobiście i to działa…

K.S. Werner: – W Lublinie też się znają, ale ich działania mają charakter bardziej komercyjny. A propos Dariusza, mam nadzieję, że skorzysta z możliwości uczestniczenia w zlocie. Byłby na pewno interesującą niespodzianką dla ludzi, którzy przyjadą z całej Polski.

Czy uderzę w „miękkie”, kiedy zapytam, dlaczego trzy lata temu przenieśliście się do Świdnika?

K.J. Werner: – Mam doświadczenie przy ocenianiu miejsc przyjaznych z potencjałem rozwojowym. Przez kilkanaście lat byłem zaangażowany w działalność społeczną w zarządzie dzielnicy Śródmieście w Lublinie. Ludnościowo teren lubelskiego śródmieścia to mniej więcej pół Świdnika.  Koledzy z rady dzielnicy, a także radni miasta pytają mnie: no i jak w tym Świdniku się żyje? Odpowiadam z przekonaniem: – bardzo dobrze się żyje i dodaję: Wy dzisiaj przygotowujecie i zastanawiacie się, jak to zrobić, albo jak nie zrobić, a w Świdniku już na bieżąco realizują interesujące pomysły przyjazne mieszkańcom.

Starszego z Wernerów rozumiem, bo pesele mamy mniej więcej te same i wiem, że sympatia dla Beatlesów jest jak stara miłość, która nie rdzewieje. Ale co trzydzieści lat młodszego człowieka trzyma przy ich legendzie, bo to nie jest muzyka dzisiejsza.

K.J. Werner: – Ale jest w niej szczerość, harmonia i otwartość, której potrzebuje pokolenie Z…

Z punktu widzenia współczesnego odbiorcy ta muzyka brzmi prosto, powiedziałbym weselnopodobnie…

K.J. Werner: – Bo większość kojarzy Beatlesów z pierwszej połowy lat 60. Potem, kiedy przyszła ich muzyka psychodeliczna, okazała się niewygodna dla ówczesnej peerelowskiej władzy, bo na Zachodzie ówczesny ruch młodzieżowy był zbyt kolorowy, wolnościowy i… fajny. Pozostały w naszym obiegu jedynie pojedyncze utwory z ich drugiego okresu twórczości, jak na przykład „Let It Be”, „Lady Madonna”. Tę lukę uzupełniały polskie zespoły: Czerwone Gitary, Skaldowie, Trubadurzy…

K.S. Werner: – W 1967 roku Polska miała być włączona do ogólnoświatowego telewizyjnego projektu Our World, w którym wystąpili Beatlesi. Niestety przekreśliła to wojna sześciodniowa w Izraelu, co spowodowało wycofanie się z projektu wszystkich ówczesnych państw Układu Warszawskiego. Dlatego nie mogliśmy wtedy ani obejrzeć, ani posłuchać „All you need is love”. Poza tym Beatlesi nigdy nie wystąpili w Polsce, ale za to wystąpili The Rolling Stones, dlatego powszechna znajomość kanonu twórczości Wielkiej Czwórki kończyła się na ich prostych piosenkach z okresu „A Hard Day’s Night” i „Help!”.

Pytanie do młodszego z Wernerów: Fanatyczna Beatlemania ojca doprowadziła Pana na skraj przepaści, czyli do napisania na ich temat pracy doktorskiej…

K.S. Werner: – …i magisterki o naszym fan klubie. Mój doktorat dotyczył samego Johna Lennona i jego wielowymiarowej działalności społeczno-politycznej, a także jego poglądów politycznych i religijnych. Badałem jego polityczne zaangażowanie między innymi analizując twórczość Beatlesów, szczególnie utworów, które skomponował i jego solowe piosenki. W pracy również badałem fascynującą walkę Johna Lennona z administracją Richarda Nixona, prezydenta USA na przełomie lat 60. i 70.

Do jakich zaskakujących wniosków doprowadziła Pana naukowa analiza zespołu The Beatles?

K.S. Werner: – Odnośnie Lennona, to właśnie jego szczera postawa życiowa. Zarzucano mu skrajną lewicowość, a prawda jest taka, że był idealistycznym pacyfistą bez politycznego zaszufladkowania. Dość naiwnie uważał, że świat może obejść się bez wojen „zapuszczając włosy” albo mówiąc, że „wojna jest skończona, jeśli tylko tego chcesz”. Na przykład tekst „Imagine” nie jest manifestacją ideologiczną czy religijną, a jedynie stwierdzeniem jak wyglądałby świat bez ludzkich wad. Rod Davies, przyjaciel Johna Lennona i członek zespołu The Quarrymen, powiedział, że „Imagine” to cały John Lennon.

Głos Świdnika jest oczywiście gazetą świdnickich patriotów. Powtórzę więc pytanie lubelskich radnych: Jak żyje się w Świdniku?

K.J. Werner: – Zawsze ciągnęło mnie do Świdnika i mam w pamięci podróże do miasta w stanie wojennym. Jeździłem wtedy na motorynce i trafiłem na szlaban pilnowany przez żołnierzy. Potem świdniccy koledzy podpowiedzieli, że gdybym jeździł przez Zadębie, to nie byłoby szlabanu. Dzisiejszy Świdnik jest jak idealna makieta miasta stworzona przez pasjonata. Ma wiele jej zalet, bez metropolitarnych wad. Jest miastem przyjaznym mieszkańcom, dobrze urządzonym, świetnie skomunikowanym ze światem, z dostępnością do wielu usług i dojazdem do centrum Lublina w kilkanaście minut. Warto zastanowić się nad uporządkowaniem zieleni, czym zajmowałem się w centrum Lublina będąc radnym dzielnicy i, przede wszystkim, stworzeniem nowych wielopoziomowych miejsc parkingowych. Nawet w samym centrum są tereny, na których dałoby się je zaaranżować.

Dlaczego warto przyjść na zlot, nie będąc nawet zagorzałym fanem Beatlesów?

K.S. Werner: – Bo będzie można odkryć spontaniczną i szczerą Beatlemanię. Nie muzykę z oryginalnych nośników, bo każdy meloman takie na pewno ma. Ale będzie możliwość spotkać nietuzinowych ludzi, którzy tworzą inspirując się twórczością The Beatles. Na przykład zobaczymy wystawę Alicji Widz, która stworzyła, specjalnie na ten zlot, własną, fotograficzną wizję Beatlemanii, albo poznamy Sergey’a Radchenkę, kopalnię wiedzy o Beatlesach. Dlatego warto do nas zajrzeć i uczestniczyć w wydarzeniu.

Jan Mazur

Fan Club The Beatles w Lublinie Głos Świdnika MPBP Świdnik Świdnik

Last modified: 17 lipca, 2024

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułBruce Springsteen dołączył do klubu muzyków miliarderów
Następny artykułStarachowiczanin na starcie podwójnego Ironmana