A A+ A++

Piękne, żyzne ziemie o przyjaznym ludziom klimacie położone nad północnymi brzegami Morza Czarnego przyciągały tu przeróżne ludzkie społeczności od tysięcy lat. Dodatkowym wabikiem były drogi wodne – morska, i nurty wielkich rzek. Obejmująca choćby tylko pełną listę samych nazw kultur archeologicznych, a w czasach historycznych imion ludów tu bytujących notka zajęłaby bardzo wiele miejsca. Bogactwo wydarzeń, to także multum minionych tragedii, związanych z mordami i grabieżami kolejnych podbojów i migracji. Główne kierunki fal osadniczych były w zasadzie dwa: morska, handlowa, tworząca zwykle miejskie wyspy na wybrzeżu (stanowili ją w czasach znanych nam z zapisków przede wszystkim Grecy, później także Włosi, Ormianie i Żydzi), oraz koczowniczo-stepowa, ciągnąca od wielkiego, azjatyckiego stepu na zachód: Scytowie, Sarmaci, Hunowie, Pieczyngowie, Polowcy, Mongołowie-Tatarzy, żeby wspomnieć tylko najistotniejszych. Rzadziej fale ludzkie nadciągały z północy – wojowniczy Goci w III wieku naszej ery, Słowianie w dobie swojej ekspansji, a w końcu Rosjanie. Warto zauważyć, że niemal za każdą z wymienionych nazw kryje się raczej konglomerat przeróżnych ludów i języków, pchanych wspólną na danym etapie władzą, chęcią zdobyczy i nowych siedzib. Zwykle przybycie nowej hordy ścierało z powierzchni Ziemi dotychczasowych mieszkańców. Kto przeżył i nie został niewolnikiem uciekał, stąd góry Kaukazu i półwysep Krymski stały się schroniskami dziesiątek szczątkowych wysepek językowych, gdzie indziej wymarłych i zupełnie zapomnianych.
Średniowieczna fala mongolsko-tatarska, zagospodarowana we wczesnej nowożytności przez imperium osmańskie, dla celów handlowych pozostawiła w spokoju różnoplemienne miasta Krymu, a na wybrzeżu militarno-handlowe: Azow nad Donem, pomiędzy Dnieprem i Dniestrem Oczaków, na zadniestrzańskim Budziaku Białogród (Akerman) i Kilię. Reszta tych ziem stała się kilkusetkilometrowym pasem pustego stepu, z rzadka odwiedzanym przez koczowniczych pasterzy, częściej przez przemierzające owe Dzikie Pola bandy tatarskich rabusiów, zmierzających na północ po łupy i niewolników, albo dążących w przeciwnym kierunku, ale w podobnych celach Kozaków.
W wieku XVIII osłabłej Turcji coraz trudniej przychodziła obrona północnych kresów przed potężniejącą i pożądliwie spoglądającą na czarnomorskie okno na świat Rosją.
Od koalicyjnej wojny Świętego Przymierza (1683-1699) do drugiej połowy kolejnego stulecia Moskwie to udawało się dotykać wybrzeża (1696), to znów musiała się cofać (1711). Wojna 1735-39, mimo początkowych sukcesów z wejściem na Krym i do Mołdawii dała Rosji na stałe Azow (bez prawa fortyfikacji) i możliwość żeglugi morskiej. Przełom nastąpił w kolejnym starciu 1768-1774. Pokój w Küczük Kajnardży oddał Rosji ziemie nad Morzem Azowskim oraz za Dnieprem do Bohu, z twierdzami Kercz , Kinburn i Jenikale. Mołdawia i Wołoszczyzna miały uzyskać autonomię pod protektoratem rosyjskim, flota rosyjska miała prawo przepływania przez cieśniny tureckie. Chanat krymski został uznany za „niepodległe” państwo z rosyjskimi garnizonami Jego formalna aneksja (1786), wywołała kolejną wojnę, zakończoną pokojem w Jasach (1792), ustanawiającą granicę na Dniestrze. Teren nadmorski znów oczyszczono skutecznie – rosyjskie wojska zdobywając Oczaków (1789) nie pozostawiły tam nikogo żywego. Kolejna wojna (1806-1812) wyznaczyła kres rosyjskiej ekspansji na tym terenie, oddając jej Besarabię z Budziakiem. Trzeba tu zauważyć, że w trakcie wymienionych wojen armie carskie wielokrotnie wdzierały się daleko na zachód, w głąb Bałkanów, do Bułgarii i Serbii. Zwykle witane z radością przez prawosławnych poddanych Turcji, wycofując się, zabierały ze sobą tłumy obawiających się represji uchodźców.
W 1764 roku zdobytym na Turkach ziemiom nadano nazwę Noworosji. Nawiązywało to do dawnej tytulatury carów Wszechrusi – Wielkiej, Małej (Ukrainy) i Białej. Ale tą nową trzeba było dopiero zasiedlić. W 1774 roku nazwą objęto najnowsze zdobycze. W 1775 roku rosyjskie wojsko zlikwidowało zaporoską sicz. Kozacy zostali przymusowo przesiedleni na oczyszczony z Tatarów półwysep Kubań, i tam według wzorów kozaczyzny dońskiej zorganizowani w kolejne rosyjskie „wojsko kozackie”. Skutecznie, chociaż zwalczanie ich chachłackiej gwary i uczenie ich czystej mowy wielkoruskiej trwa do czasów współczesnych.
O nowych osadników nie było łatwo, toteż władze rosyjskie starały się ich przyciągnąć nie stosowanymi w innych częściach Rosji zachętami – darmowym nadawaniem własności ziemi, dotacjami na zagospodarowanie, długotrwałym zwolnieniem od podatków. Chodziło głównie o obcych, słabo zaludniona Rosja właściwa zbyt wielkimi rezerwami ludzkimi nie dysponowała. Jeszcze w połowie wieku rozpoczęło się na tych terenach organizowane przez carat osadnictwo serbskie w Nowej Serbii ze stolicą w Nowomirhorodzie, a w 1752 r. również w Słowiano-Serbii ze stolicą w sławnym dziś z wojennych wydarzeń Bachmucie. W 1762 r. Katarzyna II ogłosiła manifest, w którym wzywała zagranicznych kolonistów do zamieszkania w Noworosji, gwarantując zwolnienie z podatków i wolność religii. Po ustabilizowaniu granic w 1774 roku, napłynęła kolejna wielka fala Bułgarów, Serbów, Greków, Mołdawian. Niemniej jednak było to o wiele za mało w stosunku do potrzeb, i gdy gubernator Noworosji Grzegorz Potiomkin przyjmował w 1786 roku na swoich włościach carycę, dla wywołania wrażenia musiał się uciec do budowy przysłowiowych od tej pory przewoźnych atrap wiosek swojego imienia. Przenikliwa Niemka nie do końca dała się oszukać, i za dobrą radą swoich ministrów ogłosiła dwa kolejne istotne akty prawne. Pierwszy, dla stymulacji rozwoju miast nadawał prawo zamieszkania w Noworosji Żydom (za wyjątkiem Sewastopola i Chersonia, później Mikołajowa, przewidzianych na bazy floty). Drugi, kapitalny dla wsi – znoszący na tym terytorium pańszczyznę, i nadający prawo osiedleńcze wszystkim wolnym chłopom, a także zwalnianym ze służby żołnierzom ze stanu chłopskiego. Efekt był niesłychany – przyzwyczajone od stuleci do wędrówek i zbiegostwa ukraińskie chłopstwo tak z rosyjskiego od dawna Lewobrzeża, jak i z pogrążonego w zamęcie w związku z likwidacją Rzeczypospolitej Prawobrzeża ruszyło na południe masami. Fakt, że ogromne obszary, na których zbiegowie, obowiązani po 20 latach wolnizny płacić panom niewielki czynsz, nadano carskim faworytom i wysokich stopni wojskowym, skutecznie ochronił uciekinierów  od pościgu. Powstało tu w ciągu 20-30 lat coś, co porównać w skali i pomyślności prosperowania chyba tylko z amerykańskim zasiedleniem Dzikiego Zachodu. Oprócz wymienionych wcześniej nacji,napłynęło tu także sporo Wielkorusów, Niemców, Polaków, także mniej licznych przedstawicieli wszystkich chyba zachodnioeuropejskich nacji. Na rolnictwie, handlu, rzemiośle,  a w głąb XIX wieku także przemyśle i kopalnictwie minerałów wyrastały wielkie fortuny, ale i ogólna zamożność, przewyższająca znacznie inne regiony rosyjskiego imperium. Wyrosły in cruda radice wielkie, planowo zabudowane, piękne miasta – Mariupol, Chersoń, Mikołajów, Odessa. Etnicznie ta mieszanka ewoluowała w miastach w stronę rosyjskości, na wsi – „małorosyjskości” determinowanej ukrarińską gwarą, bądź mieszanym ukraińsko-rosyjskim „surżykiem”. Odrębnym niemalże światem była tu portowa Odessa, której mieszkańcy, „Odesity”, nie identyfikowali się z nikim spoza swojego miasta.
Czasy sowieckie przyniosły w pełni dialektyczne przemiany. Z jednej strony trwały rosyjskie tendencje unifikacyjne, z drugiej – wobec głoszonej „federalizacji” i utworzenia ZSRR – powstały warunki identyfikacji w ramach republik. Te drugie, regionalne, przeważyły. Dlatego kochający sowieckie tradycje i Stalina Putin aż tak nienawidzi Lenina, jako faceta, który wiedziony mirażem światowej rewolucji rozbił spoistość Imperium Carów, a więc jest mimowolnym ojcem „największej geopolitycznej katastrofy XX wieku.”
Przy okazji sowiecki terror na przemian z liberalizacjami dopuszczającymi emigrację wytępił w przeważającej części Polaków, Niemców, Greków. Prawosławni Serbowie i Bułgarzy zasymilowali się z miejscowymi nieomal bez śladów.
Noworosja, dzisiejsze marzenie Putina ograniczone do Donbasu i nadazowskiego korytarza na Krym, mizerny szczątek jego planów podboju i kolejnego „wossojednienija” całej Ukrainy ma jakieś społeczne podstawy w rozsianych nad czarnomorskimi brzegami sierotach po imperium. Kolaborantów z nacierającymi wojskami rosyjskimi trochę było, nie tylko w wykarmionej wersji agenturalnej, ale i powstałej z naturalnych potrzeb serca. Tam, gdzie w ubiegłym roku dotarł rosyjski żołdak i gdzie doleciały rosyjskie drony i rakiety, proces leczenia imperialnych sympatii przebiegł szybko i skutecznie. Rosyjskojęzyczni Ukraińcy wykazali i wykazują to bardzo dobitnie.
Pod moją poprzednią notką wypowiadał się o rosyjskich „prawach” i marzeniach jeden z tutejszych Russlandverteherów. Uznałem, że warto w małej formie nieznany szerzej w Polsce temat opanowania i zasiedlenia przez Rosję prowincji nadczarnomorskich przybliżyć, jako znaczący dla zrozumienia przyczyn obecnej wojny.
Dekolonizacja, jeden z najbardziej znaczących procesów geopolitycznych XX wieku jest dla kolonizatorów procesem bolesnym, niemniej jednak koniecznym i nieodwracalnym. Rosyjska Odessa odeszła w przeszłość tak samo jak Algérie française.

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułMały grant „Z podwórka na bieżnię w Pruszkowie”
Następny artykuł42-latek odpowie za szereg przestępstw przeciwko mieniu