A A+ A++

Fajerwerki w Sylwestra o północy? Gdzie tam! Te największe już od lat obserwujemy 1 stycznia od 14:00 w Garmisch-Partenkirchen. Dziś na tamtejszej skoczni odpalił szczególnie Dawid Kubacki – jego 144 metry to nowy rekord obiektu i skok na wagę zwycięstwa w konkursie. Oprócz niego na podium znalazł się Piotr Żyła, a Kamil Stoch wylądował tuż za nim. Jeśli tak nasi skoczkowie zaczynają rok, to liczymy, że będzie on w ich wykonaniu naprawdę wybitny. 

O to chodzi!

Pięciu z naszych skoczków weszło do drugiej serii. Odpadli Maciej Kot i Olek Zniszczoł, ale po nich, bądźmy szczerzy, nikt nie oczekiwał cudów. Obaj skoczyli na swoim poziomie, a rywali w parach mieli naprawdę solidnych – ten drugi nawet Stefana Krafta. Reszta jednak zaprezentowała się znakomicie. Klemens Murańka znów zapunktował, Andrzej Stękała znów wszedł do „10”, a pozostała trójka okupiła trzy z czterech najwyższych pozycji w konkursie.

Już po pierwszej serii było znakomicie. Wtedy też mieliśmy dwóch gości na podium, tyle tylko że Kubacki był drugi, a Stoch tuż za nim. W drugiej serii odpalił jednak Żyła i z ósmego miejsca podskoczył aż na trzecie, wyprzedzając przy tym minimalnie Kamila. Ten jednak narzekać nie może – choć w konkursie był czwarty, to w klasyfikacji generalnej Turnieju Czterech Skoczni jest naprawdę blisko liderów. Traci tylko 6,7 punktu do prowadzącego w nim Halvora Egnera Graneruda. A to nieco ponad cztery metry. Do odrobienia w jednym skoku.

Norweg zresztą w obu seriach skakał znakomicie. 137 i 136 metrów to naprawdę solidne odległości, które w normalnych warunkach zapewne dałyby mu triumf w konkursie. Ale warunki nie były dziś normalne, bo Dawid Kubacki postanowił przypomnieć wszystkim, że to przecież on broni tytułu w tej imprezie. I bardzo dobrze, bo po pierwszym konkursie, w Oberstdorfie, można było o tym zapomnieć. Kubacki był dość daleko, sporo tracił do najwyższych lokat. Ale widać postanowił zaprezentować się w myśl zasady, że „nowy rok, nowy ja”.

I już wczoraj, w treningu walnął 144 metry. To był rekord skoczni, tyle tylko że te z sesji treningowej po prostu się nie liczą. Dziś przed konkursem było nieco gorzej. Ale w nim? Wrócił ten Dawid, którego doskonale znamy. Ten, który rok temu wygrywał cały Turniej. Najpierw wylądował na 139. metrze (najdłuższa odległość w I serii), a w swoim drugim skoku dorzucił… 144 metry. Tym razem już oficjalnie uznane za rekord. Mało tego! Ten gość wylądował to telemarkiem. Co prawda nieco zachwianym, ale jednak. To już nie tylko fantazja, to wręcz szaleństwo.

Ale właśnie o to w takich momentach chodzi. Równe 20 lat temu to samo robił Adam Małysz, który… wyskakał wtedy – jeszcze na starym obiekcie – rekord skoczni (129,5 metra) w Garmisch-Partenkirchen. I niech Dawid szaleje do końca, dokładnie tak jak Adam dwie dekady temu. A więc nie tylko końca Turnieju Czterech Skoczni, a całego sezonu.

 Dziś skakałem w sumie bardzo podobnie do tego, co prezentowałem wczoraj. W próbnej serii może nie do końca, ale odpaliło, gdy trzeba. Lepiej być nie może, oczywiście. To super uczucie. Wczoraj w treningu uzyskałem taką samą odległość i trochę było szkoda, bo rekord się nie liczył. Dziś się jednak udało skoczyć tak samo. Jestem bardzo szczęśliwy, wygrać pierwszego konkursu w roku jeszcze mi się nie udało. Oby to był początek czegoś równie dobrego. Trzeba się skoncentrować na pojedynczych zawodach, oddawać dobre skoki. Tej strategii będę się trzymać – mówił triumfator dzisiejszego konkursu na antenie Eurosportu.

W zeszłym roku wypowiadał się bardzo podobnie. Wtedy ta strategia zadziałała.

Turniej znów może być nasz

Rok temu Kubacki wygrał dopiero w Bischofshofen, ostatniego dnia imprezy. Teraz swój atak rozpoczął wcześniej. A jego 8,6 punktów straty do prowadzącego Graneruda, czy 6,7 Stocha to – po rozbiciu na cztery pozostałe serie – naprawdę niewiele. Zresztą Polacy ogólnie są mistrzami ataków. Kiedy TCS wygrywał Adam Małysz, to triumfował dopiero w Innsbrucku. Kamil Stoch za pierwszym razem podobnie jak Dawid przed rokiem – w Bischofshofen. Potrafimy więc najpierw zająć strategiczne pozycje, a potem ruszyć w górę.

Co prawda w żadnym z tych przypadków Turnieju nie wygrywał ostatecznie zawodnik, który w pierwszym konkursie zajął dopiero 15. miejsce. A tak właśnie skończył zawody w Oberstdorfie Kubacki. Ale kto w końcu miałby tego dokonać, jak nie gość, który mistrzem świata został, atakując z 27. pozycji po pierwszej serii? Serio, w porównaniu do tego cudu z Seefeld opcjonalne zwycięstwo w tegorocznym Turnieju Czterech Skoczni to drobnostka. A wiemy – po tym, co widzieliśmy w zeszłym roku – że jak Kubacki wejdzie na właściwe obroty, to naprawdę trudno go zatrzymać.

Coraz lepiej prezentuje się zresztą też Stoch. Jego skoki są bardziej regularne, nie popełnia dużych błędów i jest w stanie odlecieć daleko nawet, jeśli nie jest zbyt szybki na progu (czyli w sumie… zawsze). Co jednak ważniejsze – Kamil był dziś naprawdę radosny i pozytywnie podchodził do swoich skoków. A to oznaka tego, że forma faktycznie idzie w górę.

 Super się skakało. Bardzo dobry dzień i bardzo dobre skoki. Mogę jedynie powiedzieć, że to, co zrobił Dawid, to… klękajcie narody. Z jednej strony może trochę przykro dla mnie, patrząc na pozycję, ale super, że swoje podium „oddaję” innym Polakom. […] Cieszmy się tym Nowym Rokiem – mówił Stoch Kacprowi Merkowi.

Oczywiście, nie będzie łatwo. A to dlatego, że Halvor Egner Granerud na początku tego sezonu dominuje. Norweg jednak jeszcze o taki triumf w swojej karierze nie walczył. A obaj Polacy nie tylko to robili – oni tę imprezę wygrywali. To wielka przewaga naszych reprezentantów. Pomiędzy nimi a Norwegiem jest jednak jeszcze Karl Geiger, który będzie chciał spełnić marzenia Niemców i wreszcie przywieźć Złotego Orła do swojej ojczyzny. Pierwsi z organizatorów turnieju czekają na to od 18 lat i legendarnego już triumfu Svena Hannawalda.

Cóż, my mamy nadzieję, że jeszcze sobie poczekają. Bo piąty w historii Turnieju Czterech Skoczni polski triumf bardziej by nam się podobał. I też pewnie przeszedłby do legendy, bo przecież Polacy mogą wygrać całą imprezę po tym, jak… nie wystąpili w kwalifikacjach w Oberstdorfie.

Pomyślcie o tym – jeszcze kilka dni temu nie było ich w Turnieju. Dziś dwóch walczy o końcowy triumf. To jest dopiero historia.

Fot. Newspix

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułSzczepienie Jandy i Millera to akcja specjalna? „Będą promować w Polsce ideę szczepień”
Następny artykułRanking Weszło – napastnicy 2020