A A+ A++

Wytyczne przypominają, że w momencie, gdy odchodzi płyn owodniowy, istnieje ryzyko zakażenia, trzeba analizować wyniki badań i reagować na wyniki. Wiemy, że nie zawsze przestrzegana jest zasada, że trzeba dokładnie wpisać moment, w którym płyn owodniowy odszedł. W sprawie w Pszczynie, która stała się nieszczęśliwym przyczynkiem, były różne wersje, od ilu godzin płyn odchodził, nim pacjentka zgłosiła się do szpitala. To może mieć niebagatelne znaczenie dla dalszego przebiegu – podkreśla w rozmowie z RMF FM profesor Krzysztof Czajkowski, krajowy konsultant w dziedzinie ginekologii.

Płyn owodniowy może odpłynąć zarówno w piętnastym, szesnastym tygodniu ciąży, jak i w terminie porodu. Im wcześniej ten płyn odpływa, tym realnie są mniejsze szanse na przeżycie dziecka w ogóle i jeszcze mniejsze tak, żeby ono nie było uszkodzone. Nowym elementem jest to, że do momentu 22. tygodni i 6. dni pacjentka musi podpisać, po rozmowie z lekarzem i z neonatologiem, jakie są jej dalsze życzenia dotyczące kontynuowania ciąży. Ta sprawa nie była wyartykułowana, jest to bardzo ważny moment. Wiele osób czyta pobieżnie wiele rzeczy. Mam nadzieję, że nowe wytyczne pomogą lekarzom – dodaje profesor Krzysztof Czajkowski.

Propozycja nowych wytycznych czeka na akceptację kolejnego krajowego konsultanta – tym razem w dziedzinie perinatologii, czyli nauki o rodzeniu. Jeśli dostanie zielone światło, trafi na oddziały ginekologiczne w całym kraju za pośrednictwem konsultantów wojewódzkich.

MZ: W sytuacji zagrożenia życia i zdrowia kobiety zakończenie ciąży jest zgodne z prawem

Opracowanie:

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułJak skutecznie odeprzeć atak Łukaszenki i Putina na polską granicę. „Nadeszła chwila prawdy”
Następny artykułPod Tatrami brakuje rąk do pracy. “Pracowników z Ukrainy czy Białorusi już nie wystarcza”