– Na dzisiaj nie mamy pewności, czy korzystanie ze Stadionu Narodowego w kontekście imprez masowych jest dla widowni bezpieczne – poinformował w zeszłym tygodniu na antenie “RMF FM” Kamil Bortniczuk. Minister sportu później potwierdził, że marcowy mecz reprezentacji Polski z Albanią w eliminacjach do mistrzostw Europy odbędzie się na innym obiekcie. – Nie możemy dłużej mydlić oczu kibicom i PZPN – dodał również w rozmowie z “RMF FM”.
Bortniczuk chyba się trochę pospieszył, bo minął tydzień, a wciąż nie jest przesądzone, gdzie Polska zagra 27 marca swoje pierwsze domowe spotkanie w eliminacjach do przyszłorocznych mistrzostw Europy. Z naszych informacji wynika, że coraz więcej wskazuje, że to jednak może być Warszawa – właśnie Stadion Narodowy, gdzie kadra w ostatnich latach rozgrywa wszystkie swoje najważniejsze mecze.
“Tu nie chodzi o ekspertyzy, a o dokument”
Już w sobotę Interia informowała, że pojawiło się światełko w tunelu, by kadra marcowe spotkanie z Albanią rozegrała jednak w Warszawie. Według informacji portalu wpływ na to miały pozytywne ekspertyzy przeprowadzone przez specjalistów z Akademii Górniczo-Hutniczej w Krakowie.
– Scenariusz, że zagramy w Warszawie, wciąż jest realny. Ale tu nie chodzi o ekspertyzy, a o dokument. Musimy mieć czarno na białym, że Stadion Narodowy jest w 100 proc. bezpieczny. Na razie takiego dokumentu nie mamy, ale czekamy, jesteśmy dobrej myśli – usłyszeliśmy w środę po południu w PZPN.
Termin się wydłuża, bo pierwotnie informowano, że PZPN ma czas do poniedziałku, by zgłosić do UEFA to, gdzie odbędzie się marcowy mecz z Albanią. Europejska federacja jest jednak wyrozumiała. Tak samo, jak Albańczycy, którzy też w tej sprawie specjalnie nie naciskają na PZPN.
– Ze wszystkimi jesteśmy w kontakcie i mamy dobre relacje. Wszystko powinno wyjaśnić się do końca tygodnia – usłyszeliśmy w środę w PZPN, który od dłuższego czasu ma też alternatywę. Nieoficjalnie mówi się, że pierwszym rezerwowym stadionem jest obiekt w Gdańsku, który wizytowany był ostatnio nawet przez Fernando Santosa przy okazji piątkowego meczu Lechii z Widzewem (0:0).
Stadion Narodowy walczy z czasem. W grze miliony
PZPN w kontekście Narodowego gra na czas, ale to zrozumiałe, bo w grę wchodzą pieniądze. – Nikt o zdrowych zmysłach nie zrezygnuje z organizacji meczu na Narodowym ot tak sobie, bo to jest o około 8 czy 9 milionów większy przychód niż na każdym innym obiekcie. Można zarobić o ponad połowę więcej niż na innych stadionach, więc nikt lekką ręką nie odpuści takiej szansy. Dopóki będzie tliła się nadzieja, że ten Narodowy dostanie homologację odpowiednich służb i że będzie można tam rozegrać spotkanie z Albanią, to wszyscy pracownicy PZPN i pewnie kibice też woleliby, żeby odbyło się to na Narodowym – mówił redaktor naczelny portalu Sportowy24.pl Adam Godlewski, który w poniedziałek był gościem Sport.pl LIVE.
Kłopot ze Stadionem Narodowym jest taki, że wciąż sprawny nie jest. Problemy pojawiły się w listopadzie, kiedy podczas corocznego przeglądu technicznego została wykryta wada w konstrukcji dachu. To sprawiło, że kilka dni później reprezentacja Polski – dzień przed wylotem na mistrzostwa świata do Kataru – sparing z Chile musiała rozegrać na stadionie Legii. Od tamtego czasu obiekt pozostaje zamknięty. Nie w całości, bo z użytku wyłączone są płyta stadionu i trybuny. Poza tym Narodowy funkcjonuje normalnie, o czym w zeszłym tygodniu w rozmowie z PAP mówiła rzeczniczka stadionu Małgorzata Bajer, która przypomniała, że na stadionie działają przestrzenie biurowe, organizowane są kongresy czy konferencje, przyjmowane są także wycieczki indywidualne i zorganizowane.
Reprezentacja Polski walkę w eliminacjach do Euro 2024 zacznie w marcu. Na początek zagra na wyjeździe z Czechami (24 marca), a później u siebie z Albanią (27 marca). Pozostali grupowi rywale to Mołdawia i Wyspy Owcze. Na ME awansują dwie drużyny.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS