Rosjanie w dalszym ciągu próbują podłączyć elektrownię jądrową w Zaporożu do sieci energetycznych w celu dostarczenia energii elektrycznej na okupowany Krym lub do systemu elektroenergetycznego Federacji Rosyjskiej. Były szef Państwowej Inspekcji Regulacji Jądrowych Grigorij Płaczkow poinformował o tym na konferencji prasowej.
– Widzimy, że Federacja Rosyjska kontynuuje starania o przekazanie zaporoskiej elektrowni jądrowej albo pod swoją jurysdykcję, albo o uruchomienie jej na Krymie lub w zjednoczonym systemie elektroenergetycznym Rosji – powiedział Płaczkow.
Sytuacja w Zaporoskiej Elektrowni Atomowej
Według Płaczkowa jedynym sposobem ochrony Ukrainy i świata przed katastrofą nuklearną na dużą skalę jest odbicie stacji z rąk okupantów i demilitaryzacja, ponieważ teraz bezpieczeństwo elektrowni jądrowej zależy od nieprzewidywalnych działań rosyjskich okupantów.
– Wiemy, że pierwszy i drugi blok są zaminowane. Wiemy też, że dochodzi do nadużyć kadrowych – powiedział.
Dodał, że pod znakiem zapytania stoi również funkcjonowanie linii energetycznych, które zasilają elektrownię jądrową i mogą w każdej chwili ulec uszkodzeniu. Płaczkow podkreślił, że w prawie międzynarodowym nie ma takiego mechanizmu prawnego, który pozwalałby na zalegalizowanie okupacji Zaporoskiej Elektrowni Jądrowej.
Zaznaczył, że stała obecność inspektorów Międzynarodowej Agencji Energii Atomowej w Zaporożu jest zabezpieczeniem przed pochopnymi lub nieodpowiednimi działaniami ze strony Rosjan na terenie elektrowni. Ponadto umożliwia dostęp do informacji o tym, co dzieje się na terenie tego obiektu. Ekspert przypomniał, że teraz wszystkie bloki są w trybie „zimnego wyłączenia”. Sytuacja w placówce pozostaje napięta.
Czytaj też:
Oficjalne komunikaty, zapasy – Ukraińcy szykują się na najgorsze. „Broń jądrowa jest straszna, ale to nie koniec świata”
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS