Nowelizacja ustawy Karta Nauczyciela wprowadziła obowiązek zatrudniania psychologów, pedagogów, logopedów i pedagogów terapeutycznych zgodnie z wyznaczonymi w niej standardami. Samorządy, które są organami prowadzącymi szkół bezradnie rozkładają ręce. Gdzie znaleźć obsadę nowych stanowisk? Chętnych do pracy brak. Nie wiadomo też z czego finansować nowe szkolne etaty.
Co mówi nowelizacja?
Zapowiadany od co najmniej roku standard zatrudnienia specjalistów wszedł w życie. 17 maja prezydent RP podpisał ustawę z 12 maja o zmianie ustawy o systemie oświaty oraz niektórych innych ustaw, która normuje te kwestie. Zgodnie z art. 2 ww. ustawy (dodanym art. 42d do Karty nauczyciela) każda szkoła i przedszkole kształcenia ogólnego mają obowiązek zatrudnienia od 1 września nauczycieli pedagogów, pedagogów specjalnych, psychologów, logopedów lub terapeutów pedagogicznych – w wymiarze:
1) 2 etaty, które powiększa się o 0,2 etatu na każdych kolejnych 100 dzieci lub uczniów – jeżeli liczba dzieci lub uczniów przekracza 100;
2) 1,5 etatu – jeżeli liczba dzieci lub uczniów przekracza 50 i nie przekracza 100;
3) 1 etat – jeżeli liczba dzieci lub uczniów przekracza 40 i nie przekracza 50;
4) 0,8 etatu – jeżeli liczba dzieci lub uczniów przekracza 30 i nie przekracza 40;
5) 0,6 etatu – jeżeli liczba dzieci lub uczniów przekracza 20 i nie przekracza 30;
6) 0,4 etatu – jeżeli liczba dzieci lub uczniów przekracza 10 i nie przekracza 20;
7) 0,25 etatu – jeżeli liczba dzieci lub uczniów wynosi od 1 do 10.
Przy czym w przypadku przedszkola, szkoły albo zespołu, w których liczba dzieci lub uczniów przekracza 50, liczba etatów nauczycieli:
1) pedagogów specjalnych nie może być niższa niż 25 proc. łącznej liczby etatów nauczycieli, o której mowa odpowiednio w pkt 1 lub 2 (powyższego wyliczenia);
2) psychologów nie może być niższa niż 25 proc. łącznej liczby etatów nauczycieli, o której mowa odpowiednio w pkt 1 lub 2.
Na zatrudnienie tak dużej liczby specjalistów pozostało niewiele czasu. Dlatego ustawodawca wprowadził niższe limity zatrudnienia na rok szkolny 2022/2023 oraz 2023/2024.
1) 1,5 etatu, który powiększa się o 0,2 etatu na każdych kolejnych 100 dzieci lub uczniów – jeżeli liczba dzieci lub uczniów przekracza 100;
2) 1 etat – jeżeli liczba dzieci lub uczniów przekracza 50 i nie przekracza 100;
3) 0,5 etatu – jeżeli liczba dzieci lub uczniów przekracza 30 i nie przekracza 50;
4) 0,25 etatu – jeżeli liczba dzieci lub uczniów wynosi od 1 do 30.
Załamują ręce
Liczby naprawdę robią wrażenie. Jak wielu specjalistów na pełnych etatach potrzebnych będzie w tomaszowskich szkołach i skąd ich wziąć? Zdaniem samorządowców dodatkowe etaty dla nauczycieli specjalistów będą bardzo dużym obciążeniem dla budżetów gmin i powiatów. – Na tę chwilę wychodzi nam z algorytmu, że potrzebujemy łącznie 11 etatów. Problemem jest jednak to, że są to cząstkowe etaty przypisane do różnych specjalistów, logopedów, psychologów, pedagogów specjalnych. Koszty roczne to kilkaset tysięcy złotych. Teraz czekamy na kolejne rozporządzenie, ponieważ aktualne nie zawiera definicji pedagoga specjalnego i tak naprawdę nie wiadomo, jakie dokładnie powinien mieć on kwalifikacje. Psycholog ma być w każdej placówce. Znowu na ułamkowej części etatu. Psycholodzy taką praca wcale nie są zainteresowani. Kto będzie chciał pracować w czterech lub pięciu miejscach na kilku umowach. Do tej pory kluczowe we wsparciu dzieci i młodzieży były poradnie psychologiczno pedagogiczne. Teraz obowiązek przechodzi na szkoły – wyjaśnia wiceprezydent Izabela Śliwińska, dodając że psychologów na rynku pracy po prostu nie ma. I trudno się dziwić, bo półgodzinna sesja w prywatnym gabinecie to często 200-250 zł.
Samorządowcy nie wiedzą jeszcze, jak poradzą sobie z nowym obowiązkiem. Niektórzy twierdzą, że ściągnąć będą do pracy absolwentów bez doświadczenia prosto z wyższych uczelni. To jest o tyle niebezpieczne, że ci młodzi ludzie uczyć się będą w praktyce dopiero na naszych dzieciach, co może przynieść więcej szkody niż pożytku.
Co ciekawe nikt nie kwestionuje zasadności zatrudnienia większej liczby nauczycieli specjalistów, szczególnie po pandemii i traumie związanej z wojną w Ukrainie. Takie są wymogi czasów, w jakich żyjemy. Za tak dużą skalę problemów psychologicznych i adaptacyjnych u dzieci wielu obciąża internet. Zbyt często staje się on częścią życia, a powinien być jedynie narzędziem, które to życie może nam ułatwiać. Czy stać nas na prawdziwą opiekę psychologiczną nad dziećmi? Jest ona konieczna, by koszty społeczne, z jakimi zetkniemy się w przyszłości nie były wyższe.
Według wyliczeń wiceminister Marzeny Machałek, do końca roku rząd zabezpieczył na ten cel 514 mln zł, które będą dostępne od września. Wcześniej, od marca, na pomoc psychologiczno-pedagogiczną wyasygnowano 180 mln zł. Tymczasem problemem są bieżące koszty utrzymania szkół, związane z etatami, energią i ogrzewaniem. Wzrosty rok do roku sięgają nawet 30%. Subwencja oświatowa jest więc tylko ułamkiem pokrycia faktycznych potrzeb. Podobnie będzie też z omawianymi specjalistami. Udział subwencji w rzeczywistych kosztach maleje. A nowy standard ma obowiązywać w przedszkolach, które nie są subwencjonowane.
– Ta zmiana jest oczywiście potrzebna. Dzieci potrzebują wsparcia. Sporo rodzin jest po rozwodach, funkcjonują rodziny patchworkowe i one oczekują, że szkoła będzie pełniła funkcję wychowawczą i opiekuńczą wobec ich dzieci. Zaskakuje mnie jednak, że na Komisji Edukacji, której jestem członkiem tematu nadal nie podjęto, a zmiany dotyczą przecież też szkół ponadpodstawowych. Konieczne będą też zmiany w budżecie – mówi radny Sławomir Żegota.
Dyrektorzy powiatowych szkół jeszcze nie przystąpili do szacowania potrzeb. Przez cały maj zajęci byli organizacją egzaminów maturalnych. Nie da się jednak od tematu uciec i samo Starostwo już jakąś koncepcję powinno mieć przygotowaną. Dyrektorzy muszą ułożyć siatkę zajęć a także przygotować budżety placówek na kolejny rok i to w warunkach nieprzewidywalności kosztów niezależnych od nich.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS