Kiedy już kurz po dostarczeniu Xboksa Series X do redakcji opadł, zabraliśmy się ostro za granie na next-genie. I wiecie co? Nowa generacja to będzie za dwa lata.
Kiedy pełni podniecenia wyjmowaliśmy Xboksa Series X z pudełka, część z nas nastawiała się na to, że zaraz po podłączeniu go do telewizora naszym oczom ukaże się prawdziwie nowa generacja. To było oczywiście naiwne i gdzieś z tyłu głowy świtała nam ta świadomość. Na prawdziwy next-gen jeszcze trochę będzie trzeba poczekać, a wyjaśnienie tej sytuacji jest w zasadzie trywialnie proste.
Zanim na nowej generacji zagramy w coś naprawdę next-genowego, przyjdzie nam przypomnieć sobie trochę klasyki.
Premiera Xboksa Series X dopiero za parę tygodni, co w oczywisty sposób skutkuje faktem, że… nie ma na niego gier. Co więcej, spora część tytułów z poprzedniej generacji nie została jeszcze przygotowana do wykorzystania dodatkowej mocy obliczeniowej, oferowanej przez nową konsolę. Na pocieszenie dostaliśmy dostęp do dwóch wczesnych wersji produkcji, które powinny dać nam przedsmak tego, co mają do zaoferowania następcy PS4 i XOne.
Pierwszą z nich jest Yakuza: Like a Dragon – czego by nie mówić o jakości samej gry, to jej oprawa została skwitowana przez kogoś krótko: „O, a więc tak wygląda Yakuza w 60 klatkach”. Drugim „next-genowym” tytułem, który mieliśmy okazję przetestować, jest DiRT 5. To kolejny przykład starej gry na lekkich sterydach (ciągle mówię oczywiście o samej grafice). Trzeba przyznać uczciwie – płynność rozgrywki i błyskawiczne (dosłownie kilka sekund) czasy wczytywania są już teraz, przed premierą, absolutnie idealne. Także efekty ray tracingu widać gołym okiem (choć nie w każdej scenie), co liczy się na plus.
W dniu premiery Xboksa Series X i PS5 niewiele gier będzie można nazwać prawdziwie next-genowymi.
Wprawdzie nie jest to chyba dla nikogo zaskoczeniem, ale teraz mieliśmy okazję zobaczyć na własne oczy, że nowa generacja to jedynie ewolucja, malutki kroczek naprzód w wydajnościowym wyścigu (chociaż słowo pogoń chyba lepiej obrazuje sytuację) z komputerami dla graczy. Jednak czas na graficzne wodotryski jeszcze może nadejść, trzeba bowiem brać pod uwagę, że większość nowych gier ukazywać się będzie także na starych konsolach. Musi minąć trochę czasu (obstawiamy ok. dwa lata), zanim PS4 i XOne przestaną być dla twórców kulami u nogi, a sami deweloperzy opanują lepiej nowy sprzęt i będą potrafili lepiej wykorzystać jego możliwości.
Wtedy kolejne odsłony takich serii jak Forza czy Gears of War będą mogły nam zaoferować coś więcej niż stabilne 60 fps w rozdzielczości 4K, krótki czas ładowania kolejnych poziomów czy refleksy w kałużach. Oczywiście to wszystko są bardzo fajne sprawy, ale póki co można odnieść wrażenie, że przeskok między PS4 a PS4 Pro był większy niż między Xboksem One X a Xboksem Series X (może stąd taka podobna nazwa?). Ale to może po prostu narzekania gracza, który liczył na rewolucję w grafice.
ZAPISZ SIĘ DO NEWSLETTERA
Jeśli spodobał Ci się ten tekst i chcesz otrzymywać kolejne felietony przed wszystkimi, zapisz się do naszego newslettera.
Ostatnia aktualizacja: 2020-10-18
Michał Osti Ostiak
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS