Prawie połowa pracodawców obawia się, że spowolnienie gospodarcze będzie w 2021 r. głębsze niż rok wcześniej, co przekłada się na ich plany kadrowe.
To już pewne: skończył się w Polsce czas rynku pracownika. Nie tylko w 2021 r., ale i prawdopodobnie także w 2022 r. warunki będą dyktować pracodawcy – przewiduje Krzysztof Inglot, prezes agencji zatrudnienia Personnel Service, który przedstawił wyniki najnowszego Barometru Polskiego Rynku Pracy.
Czytaj także: Ograniczenia ciążą firmom, koszty wzrosną
To badanie pracowników i pracodawców przeprowadzono w połowie lutego br., gdy już powszechne było przekonanie o nadchodzącej trzeciej fali pandemii. Niedługo później, bo już w marcu, zaowocowała ona kolejnym lockdownem. Ponownie zamrożono większość usług, i to nie tylko w Polsce, ale i w całej Europie.
Zadyszka w produkcji
Przełożyło się to na nastroje krajowych pracodawców, z których większość nie liczy już na poprawę sytuacji gospodarczej w tym roku. Co więcej, prawie połowa badanych (45 proc.) przewiduje, że w 2021 r. spowolnienie gospodarcze będzie jeszcze większe niż w ubiegłym roku. To zaś przekłada się na plany firm dotyczące zatrudnienia. Jego wzrost przewiduje w tym roku tylko 9 proc. z prawie 320 ankietowanych firm. Ponaddwukrotnie częściej (24 proc.) przewiduje redukcję zatrudnienia, a duża grupa (ponad jedna piąta) nie ma na razie sprecyzowanych planów.
Jak wynika z danych przygotowanych dla „Rzeczpospolitej”, najczęściej plany zwolnień mają firmy handlowe (29 proc.), ale mówi też o nich prawie co czwarta firma z sektora produkcji przemysłowej.
Zdaniem Krzysztofa Inglota przemysł może w tym roku stracić część ze swego ubiegłorocznego napędu, który podtrzymywał polską gospodarkę. Widać zadyszkę w AGD, słabnie też znacząca w Polsce branża automotive. Z jednej strony to efekt kryzysowego spadku popytu na nowe auta, z drugiej skutek wywołanych przez pandemię problemów z dostawami komponentów.
Czas konsolidacji
Paweł Wojciechowski, główny ekonomista Pracodawców RP, komentując wyniki barometru, ocenia, że rynek pracy (który pod wpływem pandemii zmienił się z rynku pracownika w rynek pracodawcy) przechodzi teraz przez fazę konsolidacji. Wojciechowski zwraca też uwagę na pozytywne sygnały, w tym niewielkie wciąż (najniższe w UE) bezrobocie, a także fakt, że mimo spadku popytu na pracę nie doszło do masowych zwolnień.
Nie wiadomo jednak na jak długo. Falę zwolnień udaremniły w 2020 r. rządowe tarcze antykryzysowe, które jako główny cel stawiały sobie utrzymanie miejsc pracy. W tym roku takiego wsparcia nie będzie, więc o zmianach zatrudnienia w większym stopniu zdecyduje sytuacja w gospodarce i w firmach, gdzie na razie rządzi niepewność. Stąd konsolidacja rynku pracy związana z wyczekiwaniem na pomyślne efekty szczepień i zasadniczo lepsze czasy po pandemii. Duża niepewność przekłada się jednak na niewielki odsetek pracodawców planujących wzrost zatrudnienia.
Idzie fala automatyzacji
Zdaniem Krzysztofa Inglota jest to efekt nie tylko niepewności i obaw o pogorszenie koniunktury, ale również skutek wywołanego przez pandemię dużego przyspieszenia automatyzacji. Barometr Personnel Service jest kolejnym sondażem – po niedawnym badaniu Work Service – który wskazuje na wyraźną zmianę podejścia polskich pracodawców, a także pracowników do automatyzacji.
Jak ocenia Inglot, koronawirus bardzo zwiększył znaczenie bezpieczeństwa zarówno fizycznego, jak i biznesowego. Wymuszone przez Covid-19 kwarantanny pokazały, jak duży może być koszt zawieszenia produkcji. Chcąc tego uniknąć, firmy inwestują na dużo większą skalę w roboty i zautomatyzowane linie produkcyjne. Prawie co trzeci pracodawca twierdzi, że już ją wdraża, albo planuje to zrobić w niedalekiej przyszłości (to trzykrotnie więcej niż przed rokiem), a prawie 40 proc. dostrzega przyspieszenie automatyzacji w swojej branży.
Tę zmianę widzą też pracownicy: już 18 proc. … czytaj dalej
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS