A A+ A++

Te coraz bardziej absurdalne inicjatywy nazewnicze wychodzą formalnie ze stołecznego ratusza, w dodatku na wniosek prezydenta miasta Rafała Trzaskowskiego. Zaczęło się 8 marca od upamiętnienia “sławnych kobiet” w nazwach alejek wokół Pałacu Kultury. Kilka z nich przecina lub sąsiaduje z pasażem Wisławy Szymborskiej przy Dworcu Śródmieście, który według zapowiedzi urzędu miasta sprzed kilku lat miał się stać “zieloną aortą Warszawy”, Niestety, nasza noblistka wylądowała w miejscu, którego widok i woń wciąż przyprawia o wsteczny pasaż żołądkowy.

Pasaż między wejściem do stacji metra Centrum a Warszawą Centralną nosi imię Wisławy Szymborskiej DAWID ZUCHOWICZ

Nazwy w Warszawie. Znane poetki patronkami alejek przy PKiN

W sąsiedztwie alejki dostały tu niedawno poetki Kazimiera Iłłakowiczówna, Anna Świrszczyńska, Halina Poświatowska i Zuzanna Ginczanka, aktorka Maria Morska i publicystka Irena Krzywicka. Więcej szczęścia miała malarka i działaczka społeczna Maria Dulębianka, której trafiło się przejście w lepiej utrzymanym parku Świętokrzyskim po drugiej stronie Pałacu Kultury.

Protestowali eksperci z Zespołu Nazewnictwa Miejskiego, których prezydent Trzaskowski powołał do doradzania przy nadawaniu nazw. Przekonywali, że alejki, na których można wykonać najwyżej kilkadziesiąt kroków, to niezbyt godny sposób honorowania zasłużonych osób. Po co prezydentowi doradcy, których opłaca z podatków warszawiaków, ale których zdania nie bierze pod uwagę?

Uroczystość nadania nazwy parkowi Tadeusza Mazowieckiego na Jazdowie. 18 kwietnia 2018 r.Uroczystość nadania nazwy parkowi Tadeusza Mazowieckiego na Jazdowie. 18 kwietnia 2018 r. MACIEK JAŹWIECKI

Nazwy w Warszawie. Pisarze dostali parkowe alejki na Powiślu

Nie zdążyły jeszcze zakwitnąć białe bzy, a radni dostali z ratusza do zatwierdzenia następną porcję patronów alejek. Na celowniku znalazł się park im. Marszałka Śmigłego-Rydza na Powiślu, gdzie już w poprzednich kadencjach samorządu swoje odcinki dostawali twórcy emigracyjni – Józef Czapski czy Gustaw Herling-Grudziński. Tym razem zaszczytu patronowania alejkom dostąpili pisarze i poeci: Jarosław Iwaszkiewicz, Czesław Miłosz, Sławomir Mrożek, Tadeusz Różewicz, Tadeusz Konwicki i ks. Józef Tischner. Do parku – ten to miał farta – nie załapał się tylko Roman Bratny (“Kolumbowie. Rocznik ’20”), któremu radny Filip Frąckowiak z PiS wyciągnął “czołobitną postawę wobec władz komunistycznych na każdym etapie”.

“Nieodpowiednie jest zgrupowanie tylu znamienitych osób na tak małym terenie w mało prestiżowym miejscu” – przestrzegali eksperci. Jednak radni uznali, że przeciwnie: miło będzie spotkać znane nazwisko podczas spaceru. Temat odfajkowany, już nie trzeba się wysilać i szukać wielkim Polakom ulic w Warszawie.

Refleksja przyszła dopiero przed decyzją o skróceniu alejki prof. Stanisława Lorentza na tyłach Muzeum Narodowego, którym kierował w latach 1935-82. Jej istnienia nie kojarzyła radna Joanna Staniszkis (“A przecież chodziłam tamtędy setki razy”). Nazwę nadali jej poprzednicy w radzie miasta 22 lata temu z inicjatywy PTTK i Towarzystwa Przyjaciół Warszawy (prof. Lorentz był jego prezesem w latach 1963-91). Potem jednak alejkę odciął od Nowego Światu budynek i konieczne jest nowe głosowanie.

Rok 1948, Warszawa, Stanisław Lorentz oprowadza Pabla Picassa po Muzeum Narodowym Rok 1948, Warszawa, Stanisław Lorentz oprowadza Pabla Picassa po Muzeum Narodowym  

Zaprotestowała radna Beata Michalec, w przeszłości także prezeska TPW: – Jest mi niezmiernie przykro, że człowiek tak zasłużony dla Warszawy, dzięki któremu został odbudowany Zamek Królewski, ma tylko taką alejkę. Ile ona będzie mieć metrów, jeśli ją skrócimy? – pytała, apelując o “godne upamiętnienie”.

– Przypominam – wtrącił radny Frąckowiak – że kilkadziesiąt minut wcześniej pozytywnie zaopiniowaliśmy patronów innych drobnych alejek w tym samym parku.

Oby po raz ostatni. To żenujące, że stołeczny samorząd poupychał gdzieś między krzakami noblistę, innych wybitnych twórców, a wcześniej zamordowanego prezydenta Gdańska Pawła Adamowicza. Znanym i lubianym pisarzom trafiły się nieznane szerzej miejsca. Nie dotrze tam żaden list ani taksówkarz. Gdzie w takim razie wylądują Stanisław Lem albo Krzysztof Penderecki? Inne miasta jakoś potrafią uhonorować wielkich Polaków nazwami nowo budowanych ulic czy placów. Trzymajmy kciuki, żeby komuś w ratuszu nie przyszło do głowy nazywanie w parkach trawników, kiedy już zabraknie w nich wolnych alejek.

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułBurze nad Polską. Ponad 600 interwencji straży
Następny artykułW Indiach rośnie liczba osób, które zginęły w wyniku porażenia piorunami