Idea specjalizacji nie jest całkiem pozbawiona sensu, a na dodatek w tamtych dekadach była w pełni zgodna z normą społeczna: kobieta specjalizuje się w opiece nad dzieckiem, a mężczyzna w zarabianiu pieniędzy. Historycznie mniejsze zaangażowanie ojców w opiekę nad dzieckiem tłumaczono zatem rozsądkiem, czasem dorzucając także argument, że urlopów ojcowskich przecież nie ma.
Ale, jak to mówią, pięćdziesiąt lat minęło jak jeden dzień, i mężczyzna jako opiekun nawet bardzo malutkiego dziecka stał się obrazkiem dość powszechnym. Argument o specjalizacji upadł. Do tego spora grupa krajów wprowadziła dwa miesiące płatnego urlopu ojcowskiego sam na sam z dzieckiem. W Norwegii przepisy o niezamiennej miedzy rodzicami części urlopu funkcjonują już prawie trzydzieści lat, w Niemczech od trzynastu. Ośmiotygodniowy płatny urlop ojcowski w całej Unii Europejskiej rekomenduje sercem, a od zeszłego roku także dyrektywa, Parlament Europejski: najpóźniej w 2022 roku również polskim ojcom będzie przysługiwać osiem tygodni niezbywalnego urlopu opiekuńczego zamiast obecnych dwóch tygodni.
Urlop ojcowski to przywilej, a nie obowiązek – można z niego skorzystać, lecz nie ma możliwości przeniesienia go na matkę. Dlatego z ekonomicznego punktu widzenia, nie korzystając z urlopu ojcowskiego, rodziny zostawia „na stole” pieniądze: dziś jest to równowartość połowy miesięcznej płacy (a do 2022 roku będzie to czterokrotność).
Mimo to wykorzystanie urlopów ojcowskich pozostaje w wielu krajach – w tym także w Polsce – mikroskopijne. Dlaczego?
Morze zostawianie ojców z małymi dziećmi jest dla nich złe? No nie. Marcus Tamm (RIW Berlin) pokazał, ze dwumiesięczny urlop ojcowski skutkował dłuższym czasem spędzanym na zabawie, nauce, opiece z dzieckiem również w wieku przedszkolnym. Jednocześnie po powrocie ojców na rynek pracy nie dało się zaobserwować zmian w średniej liczbie godzin spędzanych w pracy. Tamm porównał tylko tych ojców, których pierwsze dziecko urodziło się przed, a drugie dziecko po wprowadzeniu urlopów ojcowskich w Niemczech, i którzy nie zostali w domu w momencie urodzin pierwszego dziecka.
Podobne wnioski wynikły z badan Ankity Patnaik (Cornell University) po kanadyjskiej reformie wprowadzającej płatny, przeznaczony wyłącznie dla ojców urlop.
Może chociaż ten czas z dziećmi spędzony unieszczęśliwia? No też nie: tacy ojcowie deklarują większe zadowolenie z życia i lepsze samopoczucie. Spada u nich również ryzyko depresji oraz uzależnień.
To może chociaż urlopy ojcowskie szkodzą dzieciom? Tu tez pudło. Zaangażowanie ojca ma istotny pozytywny wpływ na zdolności dziecka do samoregulacji emocjonalnej w okolicy drugiego roku życia. Zaangażowanie matki w tym czasie – nie ma znaczenia! Każdy, kto widział szalejącego z rozpaczy dwulatka na ulicy, w szczególności jeśli mieszkał z nim pod jednym dachem, a powodem rozpaczy był absolutny brak powodu do rozpaczy, zdaje sobie sprawę, jak istotna dla zdrowia psychicznego rodziców i spokojnego rozwoju dziecka jest umiejętność samoregulacji emocjonalnej.
Ostatnia linia obrony: urlopy ojcowskie zmniejszają męskość ojców, obniżają satysfakcję ze związku, podważają stabilność relacji oraz niwelują prawdopodobieństwo następnego dziecka. Ale nawet ten bastion pada.
Oboje rodziców zdecydowanie lepiej ocenia jakość związku oraz jakość współpracy między sobą, jeśli ojciec dziecka skorzystał z urlopu na opiekę nad nim. Rożnica pozostaje widoczna zarówno rok po urodzeniu, kiedy dziecko jest jeszcze bardzo małe, jak i po pięciu latach, gdy nie wymaga już tak dużego zaangażowania – ale w tym czasie rośnie konieczność sprawnej logistyki rodzinnej. Urlop ojcowski obniża ryzyko rozpadu związku.
Kobiety mogące liczyć na wsparcie ojców w wychowywaniu dzieci, zgadzają się na więcej dzieci.
Czyli brak minusów? To pewnie zależy od perspektywy. Zrównuje się pozycja na rynku pracy kobiet i mężczyzn. Na urlop częściej szli ojcowie w rodzinach, gdzie matka dziecka przed urodzeniem miała pracę i dobre zarobki. Przeciętnie byli to ojcowie starsi, lepiej wykształceni i relatywnie… gorzej zarabiający. Tymczasem kobiety pracujące mają średnio mniej dzieci. Urlopy ojcowskie zwiększają więc potencjał na rynku pracy matek kosztem mężczyzn o relatywnie niższym potencjale.
Zmniejszają się też różnice w płacach pomiędzy kobietami i mężczyznami. Nie, nie obniża się stawek ojców korzystających z urlopów. Za to rosną stawki matek, bo nieobecność na rynku pracy po urodzeniu dziecka przestaje być czysto kobiecym defektem, staje się po prostu cecha pracowników. W efekcie łączne dochody gospodarstw domowych – połączone zarobki ojca i matki – rosną.
Nie wszystkie społeczeństwa gotowe są na zwiększenie równości kobiet i mężczyzn. W Szwecji na przykład czasem podatkowo bardziej korzystne może być, by z chorym dzieckiem kilka dni w domu został rodzic lepiej zarabiający, a czasem rodzic gorzej zarabiający. Pewna reforma podatkowa przesunęła progi tak, że dla niektórych rodzin nagle stało się korzystne, by dni na opiekę nad chorym dzieckiem wziął ojciec, choć dotąd optymalne było, by wykorzystywała je matka. W innych rodzinach zmiana progów skutkowała odwrotną zmianą. Co się okazało? Na zmiany podatkowe zareagowały niemal wszystkie rodziny, gdzie z nagła optymalne stało się, by dni wolne brała matka. I zaniedbywalny odsetek rodzin, w których po reformie dni wolne na dziecko powinien wziąć ojciec. Te rodziny straciły rocznie ekwiwalent np. obozu letniego albo rocznego kursu językowego dla dziecka. Normy społeczne okazały sie silniejsze niż realne, leżące na stole pieniądze.
Skoro badania pokazują, że urlop ojcowski przynosi właściwie wyłącznie pozytywne efekty, to czemu nie funkcjonuje już od dawna we wszystkich krajach na świecie, a w tych, w których funkcjonuje, nie korzystają z niego wszyscy ojcowie? Jeśli nawet wzięcie kilku dni wolnego na dziecko odbywa się pod dyktando zakorzenionych w połowie XX wieku norm społecznych, to niskie wykorzystanie urlopów ojcowskich przestaje dziwić.
Jeśli nie przekonują pieniądze, to nic dziwnego, że bez oddźwięku zostają wyniki badań o większej satysfakcji z życia, lepszym samopoczuciu, korzystniejszych warunkach rozwojowych dla dzieci, wyższej dzietności – by nie wspomnieć o harmonii w związku i większej równości.
W pewnym sensie jednak to wielkie szczęście, że na przeszkodzie do urlopów ojcowskich stoją głównie funkcjonujące od lat w naszych głowach zasady. Gdyby bowiem argumenty były obiektywne, trzeba by się na kogoś oglądać, przekonywać i w ogóle okropnie się namęczyć. A tak? Wystarczy zacząć od siebie…
Magdalena Smyk-Szymańska, Joanna Tyrowicz
Czytaj także: Dajcież tacie urlop!
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS