A A+ A++

O autorze

Firma Nielsen Norman Group, zajmująca się interfejsami użytkowymi aplikacji, przypomina (niemal spontanicznie) o wciąż nierozwiązanych problemach z formatem PDF, opisanym jako wzorcowo nienadający się do wymiany danych online. NNG formułuje proste zalecenie: nie używać PDF online, co oznacza w domyśle, że niemal każde inne powszechnie znane rozwiązanie jest lepsze.

Główny problem z PDF polega na tym, że (podobnie jak PostScript), jest to w większości język opisu strony. Strony w znaczeniu “strony maszynopisu” i strony książki/publikacji. Zdecydowanie jednak nie “strony internetowej”, gdzie paginacja, układ, marginesy i przepływ to zjawiska zachodzące w zupełnie inny i znacznie mniej liniowy sposób.

“Dokument WWW” to nie dokument

Strony internetowe są za to o wiele bardziej dynamiczne. Dostosowują (a przynajmniej usiłują to robić) serwowane treści do wyświetlacza odbiorcy, stosują podział części niezwiązany z pojemnością “kartki” lub wręcz tzw. nieskończone przewijanie no i oferują znacznie mniej frustrujące hiperłącza. Te dwa podejścia stoją względem siebie niemal w opozycji i mieszanie ich daje ponure efekty.

Wiele “wad PDF” to nie wady same w sobie, ale wady wynikające z próby użycia owego formatu jako nośnika treści w internecie. Włączenie PDF-a we flow wyglądający na stronach internetowych zupełnie inaczej, niż na statycznym dokumencie, dostarcza bardzo “nierównych” doznań.

Standard mimo woli

Według NNG, prędko okazuje się wtedy, że PDF jest zbyt różny od WWW: inaczej/gorzej działa zaznaczanie i wyszukiwanie, treść nie dostosowuje się do wyświetlacza, a nawigacja bardziej przypomina książkę, niż cokolwiek interaktywnego.

Sęk w tym, że “tak ma być”. PDF definiuje dokument w bardzo drukarskim znaczeniu i po prostu nie powinien być dostarczany jako treść poza tym jednym wąskim zastosowaniem. Nawet w przypadku książek, jeżeli chce się je wyświetlać na czytnikach, należy używać formatów EPUB i MOBI. Nieszczęsny PDF rozpanoszył się w internecie z powodów, które można uznać za… bezsilność.

Przenośny nie znaczy uniwersalny

PDF bywa używany w miejscach, w których drukarska zgodność marginesów nie jest potrzebna, ale całkowicie dynamiczne serwowanie treści jest niepożądane. Często stosuje się go dla dokumentów, których nie zdążono przekonwertować na formularze. Wreszcie, jest on używany jako kontener dla formatów, które są “ryzykowne” pod względem przenośności. Nie ma czasu przerobić zawartości na stronę, ale udostępnienie dokumentu DOCX może się skończyć problemami z otwieraniem go na systemach bez pakietu Office.

A każdy półśrodek, mający na celu rozwiązanie tego problemu, jedynie pogarszał sytuacje. Automatyczne konwertery są żenująco nieskuteczne. Wtyczki otwierające PDF w przeglądarkach mają z kolei wieloletnią tradycję kiepskiej jakości. Te dostarczane jeszcze przez Adobe miały problem z pamięcią podręczną: jeżeli pobierany PDF się zmienił, i tak wyświetlą starszy. Z kolei migracja na wtyczkę PDF.js najpierw sprawiała, że dokumenty otwierały się nieprawidłowo (niekompletna implementacja) lub bardzo powoli.

Zatem wskutek szeregu dziwnych okoliczności, format przeznaczony do przechowywania materiałów poligraficznych został uznany za uniwersalne medium wymiany treści, bo przecież PDF oznacza “Portable Document Format”. Do czego dziś używacie PDF i w jaki sposób doskwiera Wam on w pracy? Zapraszamy do podzielenia się doświadczeniami w komentarzach.

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułPuławy się wyludniają
Następny artykułMiała być najlepsza szkoła, są gorsze wyniki