Jest taka część publicystyki politycznej, która niezmiernie mnie fascynuje. Jeśli tylko napotkam jej ślad, rzucam wszystko, konsumuję na papierze i na ekranie, w formie audio i wideo, porankami i wieczorami.
Chodzi mi o wypatrywanie końca PO-PiS-owego duopolu, czasami nazywanego końcem polaryzacji, ewentualnie: początkiem depolaryzacji. Co najmniej od dekady część komentariatu jest duopolem zmęczona, zapowiada, ewentualnie ogłasza jego koniec, by następnie znów rozpaczać nad jego trwałością. Nie zliczę, ile razy z ust wszelakich gadających głów (politycznych, dziennikarskich, eksperckich itd.) padły słowa o ostatecznym już końcu polaryzacji, wiem natomiast, że w częstotliwości upadania z duopolem rywalizować może tylko Prawo i Sprawiedliwość.
Częścią tego prądu umysłowego jest wypatrywanie formacji, która mogłaby obalić PO-PiS-ową twierdzę. Znacie tę śpiewkę: sama nie padnie, oni tak to wszystko zorganizowali, że wymieniają się władzą, mają swoich dziennikarzy, swoje media, swoje internety. Żeby ten układ naruszyć, potrzeba silnej partii, która wejdzie między Tuska i Kaczyńskiego, zaprowadzi swoje porządki. I dopiero potem Polska stanie się najlepszym krajem na świecie.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS