Parę tygodni temu obejrzałem wywiad z Romanem Polańskim dla którejś z amerykańskich stacji telewizyjnych. Opowiadał o dzieciństwie, ucieczce z getta, przechowywaniu na podkrakowskiej wsi przez biedną polską rodzinę, o filmie jako sztuce, o konkretnych scenach, które widział u kogoś albo sam nakręcił, wtrącając przy tym drobiazgi, jakieś pyłki z pamięci, że coś gdzieś zobaczył, kogoś spotkał, ktoś trzymał w ustach papierosa, ktoś był niepiśmienny, a jak się uśmiechnął, był szczerbaty. Nagle ktoś strzelił do niego z karabinu, a samoloty buczały nad głową. Każde zdanie było kolekcją obrazków, które każdy mógł zobaczyć w wyobraźni. Dziennikarz w końcu zapytał: „Pamięta pan tak wiele detali z tak wielu różnych dziedzin, jak pan to robi?”. Polański się uśmiechnął i odpowiedział: „Ja po prostu jestem ciekaw wszystkiego”. Serce zabiło mi mocniej.
Czytaj też: Co słychać w muzyce? Artyści małpują jedni drugich bezwstydnie a czasem bezprawnie
Zabawa w trzy kroki polega na tym, że po chwili skupienia jesteś w stanie stworzyć łańcuszek trzech osób, które połączą cię z dowolnym innym człowiekiem na świecie. Najprościej: znam dziennikarza, który rozmawiał z Barackiem Obamą – w sumie dwa kroki i jesteśmy w Białym Domu. Przyjaźnię się z kapłanem, który zna papieża Franciszka – również dwa kroki. To nie znaczy, że ja znam Obamę czy Franciszka, ale to pokazuje możliwości – jak blisko jesteśmy od rzeczy pozornie nieosiągalnych. Dotrzeć do Neila Armstronga, pierwszego człowieka na Księżycu? Proszę bardzo: poznałem generała Hermaszewskiego, polskiego kosmonautę, on go pewnie kiedyś spotkał. A jak nie, to na bank zna kogoś, kto moonwalkera spotkał. I tu się zaczyna „Polańska” ciekawość świata: o każdym można powiedzieć coś ciekawego, jak się ma oczy otwarte.
Rozmawialiśmy w kawiarence przed wejściem do telewizyjnego studia. Opowiadał o kosmosie, o tym, jak podczas startu rakieta się trzęsie, jakby się miała rozlecieć, aż podskakiwał na krześle. Kabina kapsuły Sojuz była ciasna, cudem został zakwalifikowany do lotu, był wysoki – miał 183 cm, a powinien mieć 170. Opowiedział o swojej wierze w Boga, czy może raczej w siły wyższe, które na pewno istnieją. I nagle rzucił, że bardzo kocha swoją żonę, zbudował dla niej dom, przed wejściem amerykański podjazd dla samochodów i niewielkie rondo, pośrodku którego zasadził setki czerwonych róż, które tworzą wielkie czerwone serce. „Urocze”, pomyślałem. Postanowił mi je pokazać. Podwinął nogawkę spodni, odsunął skarpetkę i wydobył spod niej smartfona. „Tak go noszę, nikt mi go nie ukradnie ani go nie zgubię” – wyjaśnił z uśmiechem. I pokazał na ekranie cudne zdjęcie. To są detale, na które wielu ludzi nie zwraca uwagi, a ja zwracam i pamiętam, bo to one tworzą świat. To pozwala łączyć nie tylko ludzi, ale i zdarzenia.
Kiedy teraz zatrzymano widowiskowo Romana Giertycha, od razu skojarzyłem wiele faktów. Ziobro nie zna innych metod, jak niszczenie człowieka poprzez publiczne sponiewieranie. Upodlenie telewizyjną relacją z zakucia w kajdanki, żeby ten ktoś poczuł, że jest nikim, był przez moment jak pies skamlący pod drzwiami, którego się nie wpuszcza do domu podczas ulewy. Czy jak Jurand ze Spychowa w worze pokutnym pod zamkiem w Szczytnie, gdy błagał o spotkanie z córką. On – Ziobro – jest lubieżnikiem sadystycznej zemsty. Tak samo poniewierał Andrzeja Leppera, który w końcu zaszczuty popełnił samobójstwo. Tak poniewierał Barbarę Blidę, która strzeliła sobie w serce. Doktora Andrzeja Garlickiego, z którego uczynił mordercę ludzi na stole operacyjnym, zanim sąd go uniewinnił. Mroczny dorobek. Tak od lat poniewiera lekarzy, którzy nie dali rady uratować życia jego ojcu. Korzysta ze swoich mocy ministerialnych i prokuratorskich, niszcząc przeciwników do imentu. Jest mistrzem infamii. Przy okazji sam niczym tani gangster manipuluje nagraniami, których oryginał gubi, a gdy ich szukają, spada mu ze stołu laptop z dowodami – wygląda po tym upadku, jakby sam się obił młotkiem. Skojarzcie listę: Lepper, Blida, Adamowicz, Giertych, Seredyński, Marczuk, Oleksy, Neumann, Gawłowski, Tusk i zamach smoleński, dręczenie przesłuchaniami w sprawie Amber Gold, zdrada dyplomatyczna Sikorskiego, zaszczuwanie Lecha Wałęsy, polowanie na Kwaśniewskich… Tak wygląda świat PiS.
Pamiętam moją rozmowę z Donaldem Tuskiem, gdy go zapytałem, dlaczego nie zgodził się na postawienie Ziobry przed Trybunałem Stanu. „Nie chcę piekła w Polsce” – odpowiedział. Po chwili dodał: „Wie pan, jaki jest cel Kaczyńskiego? Wsadzić nas wszystkich do więzienia. To jest jego marzenie”. Był rok 2011.
Czytaj też: Geje z Polski nagrali teledysk do piosenki Roxette, w Polsce spotkał ich hejt
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS