Awantury w Sejmie to codzienność, ale nie codziennie nerwy puszczają Jarosławowi Kaczyńskiemu. W trakcie ostrej debaty nad wotum nieufności dla ministra zdrowia Łukasza Szumowskiego zdenerwował się do tego stopnia, że postanowił powiedzieć co naprawdę myśli o opozycji.
– Takiej chamskiej hołoty to jeszcze nikt nie widział w tym Sejmie – powiedział Kaczyński do otaczających go ministrów rządu Mateusza Morawieckiego. Skąd ten komentarz? Stąd, że Borys Budka upomniał się o kulturę wobec przemawiającej z mównicy Barbary Nowackiej. W trakcie prezentowania przez nią wniosku o wotum nieufności dla ministra, ministrowie, prezes i posłowie PiS oddali się pogawędkom toczonym na stojąco tuż obok występującej na mównicy posłanki. Szef PO wstał, żeby ich upomnieć. No i się zaczęło. Na Budkę zaczął krzyczeć minister kultury. Kiedy lider PO wypomniał Kaczyńskiemu, że ten stoi tyłem do mówiącej kobiety, prowadzący obrady Ryszard Terlecki zagroził karą dla polityka PO, a Kaczyński wygłosił zdanie o hołocie. W tym momencie politycy PO na sali zaczęli buczeć i krzyczeć, że to wstyd i skandal.
Czytaj też: Lewacki człowiek-usterka na pasku Sorosa. Jak media prawicy przedstawiają Rafała Trzaskowskiego
– Co to było, panie marszałku? – retorycznie pytał sekretarz generalny PO Marcin Kierwiński. – To jest wasza prawdziwa twarz – krzyczeli wszyscy jednocześnie.
– Panie marszałku, mam wrażenie, że poseł Kaczyński nazwał nas hołotą – bardzo spokojnie zareagowała Barbara Nowacka, wciąż stojąca na sejmowej mównicy. – Czy mógłby pan marszałek panu posłowi zwrócić uwagę?
Marszałek Terlecki oczywiście zwrócił uwagę, ale posłowi Rutnickiemu z PO, który stał w ławach poselskich. Posłowie Platformy żądali przeprosin, a marszałek – żeby usiedli, po czym ogłosił przerwę, żeby nikt już niczego od Kaczyńskiego się nie domagał. Prezes PiS w przerwie po prostu opuścił salę. Nowacka wróciła do przerwanego wystąpienia, ale zaczęła od wizyty prezesa Kaczyńskiego na cmentarzu powązkowskim w rocznicę katastrofy smoleńskiej. Na tym samym cmentarzu pochowana jest Izabela Jaruga-Nowacka.
– Lepsizm prezesa Kaczyńskiego widziałam już parę razy. Wtedy, kiedy wjeżdżał na ten cmentarz, na który, ja wejść nie mogłam, bo jego ból był wtedy większy od mojego. Na ten sam cmentarz, na którym leży moja matka, ofiara katastrofy smoleńskiej, on wszedł składać kwiaty swojej matce i swojemu bratu, kiedy inni nie mogli. I teraz dzisiaj on śmie mnie wyzywać… – tu wystąpienie posłanki zostało przerwane, bo marszałek Terlecki wyłączył jej mikrofon.
Czytaj także: Oczko (wodne) w głowie prezydenta. Andrzej Duda staje się coraz bardziej śmieszny
Platforma wciąż dopomina się przeprosin od prezesa PiS. Ale raczej się nie doczeka, bo prezes Kaczyński nigdy nie przeprasza. A już na pewno nie po tym, jak do sprawy odniósł się Donald Tusk.
Podobnie – jak plotkowano w kuluarach – było po słynnym geście Joanny Lichockiej. Posłanka chciała przeprosić od razu, prezes miał jej zabronić.
– Wczoraj w Sejmie pan Jarosław Kaczyński po raz kolejny pokazał swój stosunek do takich ludzi jak Sebastian [Kościelniak, uczestnik wypadku z udziałem ówczesnej premier Beaty Szydło], do rodziców Igora Stachowiaka. Mieliśmy gest Joanny Lichockiej, od wczoraj mamy sformułowanie Kaczyńskiego – mówił na konferencji w Oświęcimiu Borys Budka.
Co na to politycy Zjednoczonej Prawicy? Jak zwykle nic nie widzieli i nic nie słyszeli. A gdyby nawet widzieli i słyszeli, to zupełnie nie mają zdania na ten temat. Kaczyński na pytania o swoje słowa nie odpowiada.
– Nie słyszałam tego. Kilku ministrów zaczęło głośniej mówić. Nie wiem, co dokładnie powiedział pan prezes, bo w tym momencie rozmawiałam z Łukaszem Szumowskim o tym, co będzie za chwilę mówił z trybuny. I na tym się skupiliśmy – mówiła Jadwiga Emilewicz w TVN24.
Na nagraniach z Sejmu widać jednak co innego. Kiedy padają słowa „chamska hołota”, wicepremier Emilewicz stoi tuż obok prezesa i z nikim nie rozmawia, a Łukasz Szumowski siedzi na swoim miejscu, za plecami pani wicepremier. Być może następnym razem prezes powinien mówić głośniej, żeby jego ludzie nie mieli wątpliwości, co i komu szef PiS chce powiedzieć. Ale widać, że kolejny raz słowa prezesa nie trafiły w punkt, bo tłumaczenie się na samym początku kampanii wyborczej, kogo uważa się za hołotę, to nie jest najlepszy start. Po reakcjach polityków PiS widać, że będą chcieli sprawę uciąć jak najszybciej i jak zwykle przekonać wyborców, że PiS jest ofiarą, a opozycja agresorem, czyli właściwie na miano chama zasługuje. Posłanki Prawa i Sprawiedliwości zwołały konferencję i oznajmiły, że będą walczyć z hejtem, oczywiście poza swoją partią. Nie udało się uzyskać odpowiedzi na pytanie, czy będą przeprosiny. Złapany na korytarzu w Sejmie Ryszard Terlecki sprecyzował, że to wszystko wina opozycji.
– Poziom chamstwa, z jakim spotykamy się ze strony opozycji w Sejmie, jest taki, że naprawdę trudno zachować cierpliwość – przekonywał wicemarszałek z PiS.
To wyjątkowo zabawne, bo akurat wicemarszałek Sejmu z PiS nikomu nie powinien chamstwa wypominać. Kilka dni temu na przykład ogłosił, że syn Jarosława Gowina Ziemowit, który nagrał zaangażowany politycznie hot16challenge, to ni mniej, ni więcej – świr. Przypomnijmy, co się działo, kiedy rok temu aktorzy i celebryci zaangażowali się w akcję „nie świruj, idź na wybory”.
– Jak większość Polaków, prezydent jest tą akcją oburzony. Nie można nikogo w ten sposób poniżać, zwłaszcza osób, które wymagają pomocy i opieki. Autorzy tej akcji dali świadectwo o sobie samych. Wykorzystywanie niepełnosprawnych do celów politycznych jest skandaliczne – mówił Krzysztof Szczerski, prezydencki minister w imieniu prezydenta Andrzeja Dudy.
Używane w spotach słowo „świr” miało być dowodem na atak na osoby borykające się z chorobami psychicznymi.
Dokładnie tak samo jest z legendarnym dehumanizowaniem przeciwników politycznych. Kiedy Grzegorz Schetyna powiedział w czasie partyjnej konwencji:
– Musimy strząsnąć ze zdrowego drzewa PiS-owską szarańczę – rozpętało się propagandowe piekło.
– Takimi wypowiedziami Grzegorz Schetyna tak naprawdę obraża miliony Polaków głosujących na Prawo i Sprawiedliwość. To jest kolejny dowód na to, jak oni gardzą tymi, którzy mają odmienne poglądy. My mówimy takiej polityce „nie” – grzmiała ówczesna rzeczniczka Prawa i Sprawiedliwości Beata Mazurek.
Wtórowało jej TVP Info, które przekonywało, że przewodniczący Platformy z premedytacją obraził 40 procent Polaków. Sprawa trafiła nawet do sądu, bo jeden z sympatyków PiS poczuł się dotknięty. Sąd pozew oddalił. A teraz cofnijmy się o kilka dni. Premier Mateusz Morawiecki po raz nie wiadomo który chwali się, jak świetnie daliśmy sobie radę z pandemią.
– Nie słuchajcie brzęczących much. Posługują się fałszem i obłudą. My to wiemy, jak było w marcu i kwietniu. Cały naród zdał ten egzamin. Bądźmy razem – mówił szef rządu.
O kim mówi premier? Oczywiście o opozycji. A czym mucha różni się od szarańczy? To już pytanie do entomologów, ale na oko laika – i to owad, i to owad. Jeden zjada uprawy, drugi ucztuje na odchodach. Czy któreś porównanie jest bardziej przyjemne i mniej dehumanizuje politycznych przeciwników? Raczej nie.
Premier w czasie wystąpienia przed głosowaniem nad wotum zaufania dla jego rządu także odniósł się do pogardy i arogancji w polityce, mówiąc, że to polityczni przeciwnicy PiS mieli dla Polaków jedną radę – wziąć kredyt i wyjechać do pracy za granicę. Trochę mu się pomyliło, bo „trzeba wziąć kredyt” to rzeczywiście rada Bronisława Komorowskiego, ale już „niech jadą” młodym lekarzom radziła posłanka PiS Józefa Hrynkiewicz.
Inna posłanka PiS na ostatnim posiedzeniu komisji zdrowia uznała, że założy maseczkę, bo naprzeciwko niej siedzi reprezentująca Śląsk posłanka Koalicji Obywatelskiej Monika Rosa.
– Pani poseł prewencyjnie stosuje wobec mnie ostracyzm – skomentowała posłanka KO.
Posłanka PiS przeprosiła, co trzeba docenić, bo przeważnie PiS idzie w zaparte zgodnie z zasadą: to nie moja ręka. Posłanka Lichocka drapała się pod okiem, poseł Pyzik poprawiał okulary, a prezes zapewne miał na myśli zupełnie co innego.
Idźmy dalej w sprawdzaniu, kto kogo i jak w polskiej polityce obraża. Joachim Brudziński i Krzysztof Sobolewski, obaj to członkowie najwyższych władz Prawa i Sprawiedliwości, uznali za stosowne odnieść się do zdjęć Donalda Tuska, który wystąpił ostatnio kilka razy z kilkudniowym zarostem. Już sam pomysł skomentowania wyglądu innych jest dziwny, a forma okazała się jeszcze dziwniejsza.
Hejter z Brukseli jakiś taki… zapuszczony – to opinia Krzysztofa Sobolewskiego, pełnomocnika sztabu Andrzeja Dudy.
Może #KrulUE zanim zbierze i zagłosuje to najpierw się wykąpie i ogoli – a to Joachim Brudziński, wiceszef partii.
Cofnijmy się zatem do stycznia, kiedy to Beata Kempa europosłanka PiS wystąpiła w Parlamencie Europejskim, delikatnie mówiąc, nieuczesana. Na europosłankę w internecie wylano hektolitry hejtu ani jedno zdanie na ten temat nie padło ze strony polityków opozycji. W obronie europosłanki stanęła nawet koleżanka z lewicy Sylwia Spurek, dawna działaczka Wiosny.
Trzy tygodnie później na konwencji Solidarnej Polski Beata Kempa wygłosiła płomienne wystąpienie, w którym uznała, że Krzysztof Śmiszek jest kandydatką na Pierwszą Damę. Tłumacząc swoje słowa, ciągnęła, że właściwie nie wie, kto jest kim.
– Ja się gubię, nie wiem, kto jest w formie męskiej, a kto w żeńskiej. Mam do tego prawo. Jeśli pan Biedroń zostanie prezydentem, a zakładam, że nie zostanie, ale jeżeli zostanie, to mamy pierwszą damę – mówiła.
W Prawie i Sprawiedliwości powszechne jest stosowanie dwóch różnych miar. Jedna – ta kryształowa jest dla siebie, druga ta z najpodlejszego błota – dla przeciwników. My – kulturalni, mili, sympatyczni, patrioci troszczący się jedynie o dobro Polski i Polaków, a nie o własne apanaże, oni – Targowica, mordy zdradzieckie, hołota, chamy i zdrajcy. My święci, oni przeklęci. My orły, sokoły, oni sępy. Nie ma w języku żadnej innej partii takiego wachlarza obelg, jakimi można obrzucić przeciwnika politycznego. PiS powiedzieć może wszystko i wytłumaczyć każde chamstwo, bo przecież Jarosław Kaczyński jest starszym dżentelmenem z Żoliborza i dlatego ma prawo mówić innym, że są hołotą ze zdradzieckimi mordami. Przeszliśmy bardzo długą drogę od czasu, kiedy poruszały i oburzały nas padające z mównicy sejmowej słowa „Płatni Zdrajcy Pachołki Rosji”, czy rzucone na sejmowym korytarzu „sojusz dwóch porno grubasów”. Przez lata Prawo i Sprawiedliwość przekonywało dookoła, że to politycy tej partii są ofiarami „przemysłu pogardy”. To nieprawda. Nikt w polskiej polityce nie jest święty i nikt nie traktuje swoich przeciwników z szacunkiem i kulturą, ale to, co mówi i robi PiS, jest prawdziwym przemysłem pogardy, arogancji, impertynencji, lekceważenia i zwykłego chamstwa.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS