A A+ A++



fot. DPPI Media / Alamy Stock Photo


– Nadal nie rozumiem, dlaczego FIVB jeszcze nie zmieniło regulaminu i dlaczego na igrzyskach olimpijskich może grać dwunastu, a nie czternastu zawodników. Dziesięć lat temu zmieniliśmy regulamin i mamy czternastu zawodników. Nie będziemy wracać do dwunastu. Na każdym turnieju olimpijskim są 2-3 nowe dyscypliny sportu. Siatkówka jest jednym z najstarszych sportów na igrzyskach olimpijskich i nadal mamy dwunastu zawodników. Pracujemy i trenujemy w czternastu, jedziemy również w czternastu. Mamy dwóch libero, czterech środkowych albo pięciu przyjmujących – nie ma znaczenia. W momencie, kiedy przychodzi najważniejszy turniej, musimy zmienić wszystko – mówił w rozmowie z Kanałem Sportowym Nikola Grbić, trener reprezentacji Polski. 

FENOMEN

Trener Nikola Grbić to swego rodzaju fenomen. Po trzech latach pracy z reprezentacją Polski komunikatywnie operuje już językiem polskim. Sami prowadzący program w Kanale Sportowym zaznaczyli, że tego typu rzeczy nie zdarzają się zbyt często. W porównaniu z piłką nożną zarówno w wydaniu reprezentacyjnym, jak i klubowym na próżno szukać zawodników i trenerów, którzy opanowaliby język polski. Inaczej jest jednak w przypadku serbskiego szkoleniowca, który być może w przyszłości będzie w trakcie meczów i treningów porozumiewał się z reprezentantami po polsku.

Dla mnie to okazja, żeby nauczyć się nowego języka. To również respekt dla wszystkich – dziennikarzy, federacji, kibiców i zawodników. Serbski i polski dużo słów jest o tym samym znaczeniu. Język polski jest trudny. Jednak w ostatnim sezonie w trakcie treningów i meczów rozmawialiśmy po angielsku. Nie mam czasu na to, by zastanawiać się, jak coś powiedzieć, kiedy mam jedynie dwadzieścia sekund. Zawodnicy muszą otrzymać informację jasno, precyzyjnie, od razu i szybko. Kiedy byliśmy pewnego razu w szatni w Japonii przed meczem z Bułgarią i wygłosiłem pierwszy raz indykację po polsku, siatkarze zaczęli się śmiać. Kiedy mówię po angielsku, oni mogą czuć i rozumieć wszystko. Kiedy będę płynnie mówił po polsku, wówczas w tym momencie będziemy komunikować się po polsku. Mam teraz 6-7 miesięcy na to, żeby się lepiej nauczyć – powiedział w rozmowie z Kanałem Sportowym Nikola Grbić, selekcjoner reprezentacji Polski.

TAK SAMO

W programie nie mogło również zabraknąć samych kwestii powołań na turniej czterolecia w stolicy Francji. Tuż po oficjalnym ogłoszeniu listy nazwisk, które udadzą się do Paryża. wrzało wręcz zarówno wśród kibiców, jak i dziennikarzy. Miesiąc po wywalczeniu srebrnego medalu i chwili na oddech sam szkoleniowiec podkreśla, że każdy jest mądry po fakcie. W ostatecznym rozrachunku wicemistrz olimpijski nie zmieniłby swoich decyzji w polu selekcji i postawiłby na te same twarze.

Wszyscy są generałami po bitwie. Wszyscy wiedzą, jak byłoby najlepiej. Myślę, że w tym momencie, w którym musiałem podjąć decyzję, wówczas były to najlepsze decyzje, które mogłem i mogliśmy podjąć. To dla mnie jest najważniejsze. Teraz mogę myśleć o tym, że ten bądź drugi zawodnik byliby lepsi, ale jestem zdania, że to nie jest dobra droga, żeby o tym myśleć. Zrobiliśmy to w tym momencie, kiedy był to najlepszy zespół. Oczywiście, że są rzeczy, które mogłem zrobić inaczej. Nie jestem aktualnie jednak Harrym Potterem, żeby wrócić do momentu selekcji. Podjąłbym te same decyzje, bo nie wiem, co wydarzyłoby się na igrzyskach olimpijskich – tłumaczył serbski szkoleniowiec.

NIEUSTANNY BRAK ZROZUMIENIA

Największą bolączką w procesie wyboru zawodników na turnieje olimpijskie jest to, że trenerzy powołać mogą jedynie dwunastu zawodników. To bardzo duże utrudnienie, ponieważ niekoniecznie każda pozycja będzie mieć zastępstwo. W dodatku czy to w rozgrywkach ligowych, czy innych turniejach reprezentacyjnych selekcjonerzy mają prawo do powołania dokładnie czternastu graczy.

– W dalszym ciągu nie rozumiem, dlaczego FIVB jeszcze nie zmieniło regulaminu i dlaczego na igrzyskach olimpijskich może grać dwunastu, a nie czternastu zawodników. Dziesięć lat temu zmieniliśmy regulamin i mamy czternastu zawodników. Nie będziemy wracać do dwunastu. Na każdym turnieju olimpijskim są 2-3 nowe dyscypliny sportu. Siatkówka jest jednym z najstarszych sportów na igrzyskach olimpijskich i nadal mamy dwunastu zawodników. Pracujemy i trenujemy w czternastu, jedziemy również w czternastu. Mamy dwóch libero, czterech środkowych albo pięciu przyjmujących – nie ma znaczenia. W momencie, kiedy przychodzi najważniejszy turniej, musimy zmienić wszystko. To jest dla mnie najważniejsze pytanie. Naprawdę mam nadzieję, że wszyscy wywrzemy presję na FIVB i komitet olimpijski, by zmienili regulamin. Dla nas jest to bardzo ważna rzecz. Rozmawiałem z Sebastianem Świderskim. W FIVB będzie zmiana prezydenta i prawdopodobnie będzie nim Brazylijczyk. On jest dobry, to aktualny wiceprezes. Myślę, że będzie to dobry wybór. Prezes PZPS-u powiedział mi, że po zakończeniu wyborów od razu dojdzie do rozmów, by wywrzeć presję na Międzynarodowy Komitet Olimpijski, żeby zmienili regulamin – zapowiedział trener.

FORMUŁA

Samemu miałem okazję oglądać na żywo transmisję Kanału Sportowego. Za pomocą czatu zdecydowałem się na zadanie trenerowi Grbiciowi pytania, która formuła igrzysk olimpijskich w jego mniemaniu była lepsza. Trzy grupy po cztery zespoły jak tego lata, czy też może formuła znana z poprzednich lat, w którym każda z reprezentacji do rozegrania miała pięć spotkań za sprawą dwóch grup, w których skupiało się po sześć ekip. Odpowiedź trenera znad Bałkanów brzmiała następująco:

– Oni zmienią wszystko. Formuła kwalifikacyjna jest dla mnie w porządku. To był najmocniejszy i najtrudniejszy turniej olimpijski w historii. Jedynie Egipt nie był mocny. Każdy inny zespół grał na dobrym poziomie. Myślę, że  formuła musi zostać i jest odpowiednia.  Jednak trzy, a nie dwie grupy sprawia, że jest trudniej. Dla przykładu reprezentacja Serbii przegrywa jeden mecz 2:3, następnie ulega Słowenii 0:3 i nie ma szans. Dlatego, jeśli w drugim meczu przegralibyśmy z Brazylią, wówczas musielibyśmy grać z Włochami o awans do ćwierćfinału. Kiedy są dwie grupy, jest dużo szans na to, żeby odrobić straty. Lubię więcej grania i grania co drugi dzień, dochodzi wtedy do pięciu spotkań. Aktualnie są jedynie trzy batalie. Trudniej o rytm meczowy. Podoba mi się stary system z dwoma grupami, ale obecna formuła kwalifikacji. Ekipy, które są wysoko w rankingu światowym, mają szanse na zakwalifikowanie się. Kiedy grałem w reprezentacji Serbii, wówczas rozgrywaliśmy turniej, w którym grali ówcześni mistrzowie olimpijscy – Rosjanie, aktualni mistrzowie świata – Polacy, aktualni mistrzowie Europy – Francja i brązowi medaliści mistrzostw Europy – Niemcy oraz Serbia, a na końcu jedzie jeden. To było trudne – mówił 51-latek.

kto miał zagrać za pawła zatorskiego?

Niemalże na pamięć pamiętamy szereg zdarzeń i zwrotów akcji, który miał miejsce w półfinałowym starciu przeciwko reprezentacji USA. Poważniejsze problemy polskiej kadry rozpoczęły się od kontuzji Pawła Zatorskiego, Doświadczony libero w trakcie połowy trzeciego seta zderzył się z Marcinem Januszem. Polak przez dłuższy czas nie wstawał z boiska. Obserwując całe zdarzenie sekunda po sekundzie, wydawało się, że lada moment 34-latek opuści boisko, a jeden z przyjmujących przejmie jego rolę. Kto zatem miał zagrać za siatkarza Asseco Resovii Rzeszów dalszej części 1/2 finału przeciwko Amerykanom?

– Przepis z trzynastym zawodnikiem nie ma sensu. Kiedy Paweł Zatorski doznał kontuzji, byłem w stu procentach przekonany, że nie będzie kontynuował gry. W tamtym momencie powiedziałem do Kamila: „Semen, dawaj, przygotuj się”. Dlatego ważne jest, żeby mieć czternastu zawodników. Każda pozycja i każda rola może być wtedy zastąpiona – mówił Nikola Grbić.

niesamowity powrót

Reprezentacja Polski w półfinale igrzysk olimpijskich dokonała niesamowitego zrywu. Przegrywała w meczu 1:2, a w czwartej odsłonie traciła do ekipy zza oceanu kilka oczek. Coraz bardziej oddalała się wizja gry w wielkim finale, wszak Amerykanie sprawiali wrażenie rozgrywających koncert. Byli wręcz nie do zatrzymania. Biało-czerwoni jednak dźwignęli trudy starcia. Nie tylko z ‘poturbowanym’ Pawłem Zatorskim, ale także Grzegorzem Łomaczem na rozegraniu wicemistrzowie świata i mistrzowie Europy doprowadzili do tie-breaka, by następnie wjechać do finału.

– Jestem w siatkówce od ponad trzydziestu lat. Dla mnie był to pierwszy raz, kiedy wróciło się do meczu i rozgrywać takie starcie w jednym, bardzo ważnym momencie. Miałem takie sytuacje, chociażby w Katowicach, kiedy graliśmy kwalifikacje do igrzysk olimpijskich w Sydney. Prowadziliśmy 2:1 w meczu, a w czwartej odsłonie przegrywaliśmy 18:23. Wygraliśmy tego seta i to spotkanie. Jednak to był półfinał turnieju kwalifikacyjnego. To z kolei był półfinał turnieju olimpijskiego. W tak ważnym momencie wrócić do meczu z przeciwnikiem, który grał bardzo dobrze, a w dodatku z zawodnikami, którzy doznali kontuzji to dla mnie coś niesamowitego. Muszę obejrzeć ten mecz jeszcze raz, żeby zrozumieć, co się stało. Myślę, że w momencie czwartej części, kiedy przegrywaliśmy 9:12, 10:13 – wtedy Amerykanie grali na 100%. Naszą zagrywką nie mogliśmy zrobić nic. Kiedy Kochan wyblokował pajpa, Forni obronił, a Leo skończył – nie wiem, co się wtedy stało. Miałem wrażenie, że nie ma wtedy szans, żebyśmy przegrali. Każdy grał swoją najlepszą siatkówkę. Wraz z każdym punktem było widać, że pewność przeciwnika się obniżała. Dostrzegałem strach po rywalach. To było dla mnie czymś w rodzaju wow i jeden z najlepszych meczów, które miałem okazję oglądać – opowiedział Serb.

I dodał:

– To był dla mnie najtrudniejszy mecz w karierze. To może stać się tylko jeden raz na trzydzieści-pięćdziesiąt lat. Graliśmy w tamtym momencie z przeciwnikiem, który nie grał inaczej bądź różnorodnej siatkówce. Wiedzieliśmy, co oni robią. Grali na bardzo wysokim poziomie. Moja praca czasami w trudnych meczach z Japonią, Włochami, Brazylią i wtedy z USA ogranicza się do mówienia: „Grają bardzo dobrze. Musimy być cierpliwi, czekać na nasz moment, zostać na swoim poziomie i robić swoje rzeczy” i to wszystko. Jeżeli zaczynamy ryzykować, kiedy nie musimy tego robić, to przegramy to starcie. Tak było z Włochami w grupie – wyjaśnił Grbić.

BRAK PALIWA

Polscy siatkarze nie mieli zbyt wiele do powiedzenia w ostatnim meczu igrzysk olimpijskich, wielkim finale. Ulegli w nim Francuzom 0:3. Biało-czerwoni po półfinałowych przejściach nie mieli z czego wykrzesać nowych pokładów energii na starcie o złoto. Niektórzy z nich jasno mówili, że grali na lekach przeciwbólowych i blokadach. Można było także dostrzec, że zespół znad Wisły nie grał na tym samym poziomie, który prezentował jeszcze w ćwierćfinale i półfinale turnieju olimpijskiego.

Myślę, że półfinał z USA za dużo kosztował. Emocjonalnie straciliśmy dużo energii. Dzień po tym starciu byłem jak zombie. To samo powiedział mi Forni i również inni zawodnicy. Wszyscy byliśmy wyczerpani. Kiedy dasz z siebie 150%, być może po pięciu dniach wrócilibyśmy do naszego poziomu energetycznego. Jednak nie mieliśmy już paliwa. Nie tylko każdy zawodnik dał z siebie 100%. Byliśmy wypompowani – zakończył Nikola Grbić.

Zobacz również:
Reprezentanci Polski w PlusLidze. Ilu i w jakich klubach zagrają?

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułSzczepionka na raka dla dziewczynek i chłopców już od 9. roku życia
Następny artykułMieszkania do remontu w Siemianowicach Śląskich – zyskaj nowy lokal na własnych warunkach!