A A+ A++

Nikoszowiec

Kraj nad Wisłą posiada mnóstwo pięknych i unikatowych miejsc, mających zarówno wartość przyrodniczą, jak kulturową i architektoniczną. Kto by przypuszczał, że jedno z najbardziej wyjątkowych miejsc powstało… Jako osiedle robotnicze!

W 1904 roku majątek rodziny Giesche bardzo dynamicznie się rozwijał: właśnie zakupiono Kopalnię Węgla „Heinitz” koło Bytomia, kopalnię Kleofas nieopodal Katowic, a także kopalnię Giesche oraz szereg innych przybytków, takich jak huty ołowiu i srebra czy wytwórnie kwasu siarkowego i nawozów sztucznych. Tragiczny wypadek w kopalni Kleofas z 1896 roku, w którym zginęło stu czterech górników wciąż odbija się echem w lokalnej społeczności, ale opierając się na zdjęciach i artykułach z tamtych czasów trzeba przyznać, że o pracowników dbano. Katastrofa nie była wynikiem zaniedbania ze strony zarządu, a zwyczajnym błędem człowieka wykonującego prace wydobywcze.

Friedrich Bernhardi, dyrektor generalny kopalń i hut spółki Giesche, w księdze pamiątkowej z 1904 roku opisuje sytuację mieszkaniową górników. W tamtym czasie było już jasne, że zapewnienie ludziom odpowiedniej sytuacji socjalnej jest kluczowe dla rozwoju firmy. We własności spadkobierców znajdowały się już wówczas trzy tysiące pięćset sześćdziesiąt dwa mieszkania robotnicze oraz dwieście dziewięć przeznaczonych dla urzędników. Jak twierdził Bernhardi, to właśnie dzięki temu w kopalniach nie brakowało już górników, a przewaga urodzeń nad zgonami w regionie na lata 1897 – 1902 wyniosła aż 2,8 procent.

Załęże. Kopalnia „Kleofas”

Jak pisze Małgorzata Szejnert, autorka „Czarnego Ogrodu”, opisując sytuację mieszkalną śląskich górników w 1904 roku Bernhardi nie wiedział jeszcze o planach utworzenia zupełnie nowego, nowoczesnego osiedla. Jednakże, przypuszczalnie mówiono już na ten temat w siedzibach zarządu w Zalenze i we Wrocławiu.

Siła przyzwyczajenia

Nie wszyscy górnicy ochoczo przenosili się do nowo zbudowanych osiedli. Na przykład, mieszkańcy kolonii górniczej przy kopalni Oheim nie byli skorzy do przeprowadzki do budynków blokowych. Woleli remontować liche, rozpadające się chatki tak długo, jak było to możliwe. Niektórzy, za namową pracodawców, przenieśli się wprawdzie do kolonii w Heinitz, ale zdecydowanie woleli niskie budynki. Nikt nie chciał zajmować kwater w czteropiętrowych domach. Dlaczego?

Nad tym fenomenem głowili się niemieccy urzędnicy. Jeden z nich napisał w raporcie:

Górnik woli codziennie iść dobre pół mili do pracy z Zabrza, gdzie ma maleńką drewnianą izdebkę z uklepaną podłogą, bez światła dziennego, tam mieszka z rodziną i krową, nie mając opału, a nie chce wziąć wolnego mieszkania w kolonii Klein Zabrze, gdzie będzie miał bezpłatny opał. Ale tam nie będzie mu wolno trzymać ziemniaków i kapusty, ani krowy – słowem dla niego to mieszkanie jest za dobre.

Anton Uthemann, następca Friedricha Bernhardiego, miał do tego problemu inne podejście. Wywodził się z rodziny z długą tradycją rzemieślniczą, rozumiał znaczenie nawyków i potrzeby braci górniczej. Dlatego postanowił połączyć stare z nowoczesnym, wychodząc naprzeciw swoim pracownikom…

Naprzeciw oczekiwaniom

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułFilm i Kino – Premiery Kinowe
Następny artykułWnuczek okradł dziadka