A A+ A++

Rubryczka z kontuzjowanymi poszerza się z każdym tygodniem. Liderzy drużyny albo jeszcze nie wrócili do formy po urazach, albo dopiero zaczynają je leczyć. Obciążeń zaś przybywa, kadra się nie poszerza, na papierze jakościowo Milan wydaje się gorzej przygotowany na ten morderczy sezon niż choćby Juventus czy Inter. Ale co z tego? Być może faktycznie po urazie Tonaliego na środek pomocy musiał wejść boczny obrońca. Być może z ławki wchodzi 19-letni Maldini, bo nikogo bardziej gotowego do obciążeń meczowych na niej nie ma. 

To nie są przeszkody, których Milan w sezonie 2020/2021 nie potrafiłby z gracją wyminąć. Tak jak dzisiaj defensorów Torino przy pierwszej bramce, która tak naprawdę zamknęła mecz już w 25. minucie.

Zacznijmy może od Milanu, bo to wszystko zaczyna być coraz bardziej podejrzane. Dzisiaj na ławce pozostali Ibrahimović i Calhanoglu, zabrakło też oczywiście Krunicia, Rebicia i Bennacera, w trakcie gry wypadł Tonali. A Milan mimo wszystko wygląda tak, jak wyglądał w czasach, gdy mógł spokojnie wystawić jedenastu zdrowych kluczowych graczy, a potem jeszcze wpuścić paru jakościowych gości z ławki rezerwowych. Ta akcja bramkowa Leao, sklepanie piłki w środku, przy jednoczesnej wymianie pozycji… Poezja, tak powinno to wyglądać w nowoczesnym futbolu. Oczywiście Torino nie przeszkadzało za bardzo, gdy maszyna pracowała, ale i tak – jesteśmy w szoku, że ten Milan nawet bez swoich najważniejszych żądeł po prostu potrafi fajnie grać w piłkę.

Drugi gol?

Nieco dyskusyjny karny, sporna sytuacja, sami nie wiemy, jak byśmy w tej sytuacji gwizdnęli. Ale już wykonanie Kessiego pewne, pełne luzu i świadomości własnej wartości. Ktoś powie – to tylko kopnięcie piłki z jedenastu metrów. My odpowiemy – Milan latami nie takie sytuacje marnował. Dziś to już drużyna z innym stanem umysłu, z innym mentalem. To widać było zwłaszcza przy 2:0, gdy właściwie nie pozwalali Torino rozwinąć skrzydeł, choć samemu grali już w opcji wyjątkowo ekonomicznej.

Dużo mówi fakt, że najgroźniejszą sytuacją Torino przez 90 minut był strzał Ricardo Rodrigueza z rzutu wolnego, przy którym tenże Rodriguez się poślizgnął. Co prawda wyszło ekstra, piłka obiła spojenie i było tutaj naprawdę blisko gola, ale wyglądało jednak specyficznie. Druga, wielka szansa gości? Verdi wpada w pole karne i kopie w nogę Tonaliego. Serio. Zresztą to właśnie po tym starciu piłkarz Milanu musiał opuścić boisko.

Przez 90 minut jeden strzał, po którym strzelec się wywrócił, i jeden strzał, przy którym strzelec urwał nogę obrońcy. Gdy wszedł Linetty, to zrobiło nam się go zwyczajnie szkoda.

Gdybyśmy mieli się do czegoś przyczepić?

Może do minimalizmu Milanu. Tutaj dzisiaj przy odpowiednim tempie i zaangażowaniu można było włożyć z pięć goli, ta cała defensywka gości z Turynu wyglądała chybotliwie i niepewnie jak ludzie zaszczepieni poza kolejką w rozmowach z telewizją. No, ale Milan nawet nie próbował – poza golami oddał jeszcze dwa strzały celne, oba przed przerwą. Czy moglibyśmy pochwalić Torino za to, że w końcówce powalczyło, że Zaza prawie wywalczył gola pressingiem na Donnarummie? Dajcie spokój. To jak chwalić ich, że dotrwali do 90. minuty i nikt z nich nie usnął na posterunku. A taki Belotti to nawet miał okazję przed przerwą.

AC Milan – Torino 2:0 (2:0)

Leao 25′, Kessie 36′

Fot.NewsPix

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułSzopka! Demokraci przedłożą wniosek o impeachment Trumpa
Następny artykułBędziecie czerpać ze zdrojów zbawienia