Do przerwy było 2:0 dla Polski po golu Arkadiusza Milika z asystą Roberta Lewandowskiego i po trafieniu “Lewego”. Po połowie meczu w Kiszyniowie miejscowa publika siedziała cicho, najpewniej myśląc, że dostała to, po co przyszła – niezły występ gwiazdy Barcelony, a wcześniej przez lata Bayernu Monachium. Jak to możliwe, że niecałą godzinę później tych kilkanaście tysięcy ludzi tańczyło ze szczęścia? Jak to możliwe, że reprezentacja Mołdawii, która ledwie dwa lata temu przegrała z Danią 0:8, ponosząc swoją najwyższą porażkę w historii, teraz odniosła swoje bodaj najważniejsze zwycięstwo?
Jak do tego doszło? Otóż wiemy aż za dobrze. Nasi panowie piłkarze uznali, że ten mecz już im się sam wygra. Niestety, wystarczyło, że pierwszy celny strzał tuż po przerwie dał Mołdawii gola, a panowie piłkarze zaczęli się zachowywać jak juniorzy.
Mołdawia zagrała z sercem, atakowała prosto i skutecznie. Zauważyła, że gdy pewny siebie pięściarz wagi cięższej nagle odpuścił, to tego pięściarza można trafić raz, a potem drugi i trzeci. Że można go wypunktować. I dzięki temu przeskoczyć w rankingu.
- Czechy 7
- Albania 6
- Mołdawia 5
- Polska 3
- Wyspy Owcze 1
Tak wygląda tabela grupy E eliminacji Euro 2024 po trzech kolejkach.
Czy to w ogóle trzeba komentować? Czy nie szkoda słów? Na turniej finałowy pojadą dwie najlepsze drużyny z tej grupy. Do rozegrania zostało jeszcze pięć kolejek. Czyli wszystko jest w naszych rękach. Ale trudno powiedzieć, że jest to dobra wiadomość, skoro te nasze ręce tak się trzęsą z byle powodu.
Klasowa drużyna powinna spokojnie wygrać mecz, w którym prowadzi 2:0 i ma wszystko pod kontrolą. Zespół notowany wyżej o około 150 miejsc w światowej hierarchii nie ma prawa mieć takich wpadek. Zwłaszcza gdy po mistrzostwach świata, w których dochodzi do 1/8 finału, zmienia trenera, by grać lepiej – i skuteczniej, i ładniej.
Ładny za krótkiej jeszcze kadencji Fernando Santosa to był tylko wynik towarzyskiego meczu z Niemcami. Kilka dni temu na Stadionie Narodowym w Warszawie było 1:0. Ale kto chciał widzieć, ten zobaczył, że w celnych strzałach było 1:10.
Brak “joga bonito” można przeżyć, ale brak determinacji jest niewybaczalny
Santos to już prawie 69-letni trener, który m.in. wygrał z Portugalią Euro 2016, pokonując w ćwierćfinale Polskę. Jego Portugalia i wcześniej jego Grecja może nie grały najpiękniej, ale walczyły. I nawet jeśli wątpiliśmy, czy Santos nauczy nas, czym jest joga bonito, to raczej wszyscy byliśmy spokojni, że z nim na ławce drużyna będzie pokazywała determinację. Tymczasem piłkarze z Mołdawii pokazali naszym panom piłkarzom, czym jest wola walki.
– Myśleliśmy, że mecz dogra się sam, chcieliśmy te drugie 45 minut zagrać na stojąco i już jechać na wakacje – mniej więcej tak podsumował wszystko przed kamerą TVP Sport Jan Bednarek. Brawa za szczerość. Po takiej kompromitacji wszyscy jej uczestnicy powinni powtórzyć za klasykiem Grzegorzem Skwarą: “Jesteśmy dziadami”.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS