Co ciekawe, oglądamy wybiórczy przelot po karierze reżysera, w którym nie skupia się zbytnio na swoich filmach, a raczej wyczynach w stylu gwiazdy rocka. Jak się można domyślać, nie ma to najmniejszego sensu pod kątem fabularnym, bo kogo obchodzi, że Vega wyszedł na starówkę w szlafroku, trzymając w ręku półtoralitrową szklankę z whisky. A jak ogląda się rozmowy z jego podrywów, podczas których przedstawia się jak James Bond, albo padają kwestie w rodzaju “mam okres” i odpowiedź “byłem na pięciu sekcjach zwłok”, to coś w człowieku umiera.
Oryginalne źródło: ZOBACZ
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS