– Gdyby lawina niewypłacalności ruszyła, zmiotłaby nie tylko touroperatorów, ale i agentów, i na lata pogrzebała wiarygodność branży – mówi prezes Polskiej Izby Turystyki Paweł Niewiadomski.
Filip Frydrykiewicz: Wiceminister Andrzej Gut-Mostowy ogłosił, że zmienia formułę rozmów z branżą turystyczną. Jego zdaniem rozmowy z jednym podmiotem w postaci zespołu kryzysowego się wyczerpała. Teraz woli „efektywniejszą” formę spotkań – spotkań z każdym sektorem osobno. Wskazuje, że touroperatorzy, agenci turystyczni, przewodnicy, hotelarze, organizatorzy z przemysłu spotkań czy przedsiębiorcy specjalizujący się w obsługiwaniu ruchu krajowego i inne grupy zawodowe mają różne potrzeby, nie ma więc sensu tworzyć z ich postulatów jednej listy. Niech każdy osobno je przedstawi. Jak w tym kontekście Polska Izba Turystyki wyobraża sobie dalsze rozmowy z Ministerstwem Rozwoju?
CZYTAJ: Gut-Mostowy: Zmieniam formułę rozmów z branżą turystyczną
Paweł Niewiadomski, prezes PIT i ECTAA: To dla nas nic nowego, od początku kryzysu prowadzimy negocjacje z resortem dwutorowo – zarówno bezpośrednio, jako największa reprezentacja środowiska, jak i jako członek zespołu kryzysowego.
Uważamy, że zespół kryzysowy odegrał ważną rolę w artykułowaniu potrzeb szeroko rozumianej branży turystycznej, a nawet szerzej potrzeb ogólnogospodarczych. Dobrze wypełnił swoją rolę w pierwszej fazie kryzysu. Ale ponieważ powstał spontanicznie, i działał spontanicznie, zabrakło nadania jego pracom bardziej sformalizowanej formy. To spowodowało niespójność stanowisk – niektóre organizacje zgłaszały problem, że inne osoby mają statutowe upoważnienie do ich reprezentowania, a inne są podpisane pod postulatami zespołu. Na pewno istniała też różnica zdań, co do zasad komunikowania się z opinią publiczną. Padały wypowiedzi członków zespołu godzące w prowadzone negocjacje i naszą wiarygodność, co w konsekwencji doprowadziło do zniechęcenia naszego partnera, jakim jest Ministerstwo Rozwoju.
Moim zdaniem wypowiedzi przedstawicieli zespołu czasem też tworzyły wokół branży atmosferę grozy, zapowiedzi szybkiego bankructwa, czym nadmiernie straszyły klientów biur podróży i obiektów noclegowych. Nie zgadzam się z przekazem, że cała branża turystyczna jest w agonii.
W dużej mierze wynikało to z tego, że zespół reprezentuje bardzo szeroką problematykę. Wszystkich nas łączy walka o bezpośrednie i szybkie wsparcie państwa w tym głębokim kryzysie. Ale zupełnie inna jest sytuacja i potrzeby organizatorów turystyki i agentów, inna przewoźników, a jeszcze inna organizatorów eventów.
Na pewno transport autokarowy jest już w sytuacji dramatycznej, również wielu przedsiębiorców stricte turystycznych ma ogromne trudności, ale ogólnie branża turystyczna jest ciągle jeszcze stabilna. Proszę zwrócić uwagę, że klient legalnie działającego biura podróży jest w pełni zabezpieczony finansowo na wypadek jego niewypłacalności. Tego nie ma w żadnym innym sektorze turystyki, ani nawet w innej branży usługowej!
Oczywiście bez dalszej pomocy państwa wiele się jeszcze może zdarzyć. Dlatego zamierzamy nadal prowadzić nasze rozmowy, przedstawiać rozwiązania.
Czy wobec tego zespół kryzysowy nie jest już potrzebny? Jego koordynator Bartosz Bieszyński ocenia, że zespół to historyczne osiągnięcie, bo nigdy jeszcze cała branża nie była tak zjednoczona i zdeterminowana, by wspólnie występować. Zapowiada, że zespół będzie istniał nadal, nawet jeśli ministerstwo nie będzie dłużej uznawać go za partnera.
Naszym zdaniem zespół powinien przekształcić się w coś, co roboczo nazywamy Społeczną Radą Przemysłu Turystycznego. Łączy nas wiele postulatów ogólnogospodarczych, potrzeba bezpośredniego wsparcia firm, których biznesy stanęły z dnia na dzień. Łączy nas potrzeba szybkiego przywrócenia normalności w turystyce i gospodarce około turystycznej.
Jednak w szczegółowych, specjalistycznych, rozwiązaniach inne postulaty będzie miała Polska Izba Turystyki, a inne Stowarzyszenie Komunikacji Marketingowej czy Polska Izba Techniki Estradowej. W tak szerokim gronie branżowe postulaty zaczynały przypominać koncert życzeń, liczący po kilkadziesiąt punktów, co z punktu widzenia pragmatyki negocjacji było zabójcze. Lepiej, żeby każdy szedł na rozmowy z dwoma, trzema głównymi problemami do rozwiązania. Wtedy wiadomo, jakie są jego priorytety i na czym mu naprawdę zależy.
Jakie są więc priorytety PIT, które chciałby rozwiązać w rozmowach bilateralnych z Ministerstwem Rozwoju, a jakie do omówienia w ramach Rady Społecznej?
Na pewno celem stricte turystycznym jest dzisiaj próba przekonania do potrzeby specjalnych rozwiązań w zakresie vouchera czy zwrotu wpłaty (słynne 180 dni). Zaproponowane przez nas 12 marca rozwiązanie, które ostatecznie znalazło się w tarczy antykryzysowej, było szykowane, gdy w większości destynacji turystycznych były sporadyczne przypadki zakażeń koronawirusem. We Włoszech mówiło się o zbliżającym się szczycie epidemii, w Polsce było około 50 przypadków. Wszystko wskazywało, że mamy problem, który minie po kilku tygodniach. Jeszcze na początku marca klienci biur podróży wylatywali za granicę. Dziś mamy zamknięte granice, odwołane loty, setki i tysiące ofiar epidemii, a zarażeni są liczeni w dziesiątkach i setkach tysięcy. Widać, że 180 dni może być za mało, tegorocznego sezonu już się nie da uratować – może pierwsi turyści wyjadą, ale to nie utrzyma touroperatorów. Bo wielu zagranicznych kontrahentów nie zwróci im zaliczek. Trzeba myśleć o przesunięciu wyjazdów o cały rok.
W tej sytuacji jedynym rozwiązaniem zabezpieczającym zarówno branżę, klientów, jak i stabilność Turystycznego Funduszu Gwarancyjnego jest zrównanie terminu zwrotu wpłaty klienta z terminem obowiązywania vouchera lub oddanie organizatorowi decyzji, czy odda gotówkę za 180 dni, czy rozliczy się z klientem ważnym cały rok kuponem.
Pracujemy nad taką propozycją, konsultujemy ją w ramach stowarzyszenia zrzeszającego branżę turystyczną z całej Europy, ECTAA, analizujemy rozwiązania wprowadzane w innych krajach lub tam dopiero szykowane. Mamy świadomość, że to bardzo delikatna sprawa, chcemy ją dobrze uargumentować, bo naprawdę problem ewentualnych zwrotów to nie tylko problem organizatorów i agentów, ale to również problem całego systemu zabezpieczeń, w tym TFG, a pośrednio przecież skarbu państwa. Pamiętajmy bowiem, że ten ostatni jest, zgodnie z dyrektywą Unii Europejskiej, zobowiązany do zapewnienie klientom stuprocentowego zwrotu pieniędzy zainwestowanych w zorganizowaną wycieczkę.
ZOBACZ TEŻ: Sejm uchwalił specustawę, rozwiązania dla turystyki zgodne z zapowiedziami
Od początku kryzysu na forach w mediach społecznościowych pojawiają się oskarżenia pod adresem organizacji reprezentujących środowisko, że nie działają skutecznie.
Krytycy mają głównie na myśli postulaty ogólnoekonomiczne, jak umorzenie składek na ZUS, podatków, szybszy zwrot VAT-u, dofinansowanie płac, pożyczki bezzwrotne czy tanie i szybkie kredyty. Te wszystkie postulaty zgłaszaliśmy zarówno jako PIT, jak i zespół kryzysowy. Zresztą nie tylko my, bo wiele branż, organizacji i grup zawodowych w Polsce. I dzisiaj jak oni wszyscy mamy niedosyt – bo za mało, za późno, za krótko. Ale z tego nie można rozliczać pojedynczej organizacji branżowej, tylko rząd.
Z czego można więc was rozliczać?
Niewątpliwie nie uzyskaliśmy stu procent realizacji naszych propozycji, ale dzięki dużej przychylności departamentu turystyki w Ministerstwie Rozwoju i osobiście wiceministra Andrzeja Guta-Mostowego, i dobrej z nimi współpracy, możemy powiedzieć, że mieliśmy duży wkład w kilka rozwiązań ratujących firmy przed bankructwem, a przynajmniej przed ogromnymi problemami.
Na pierwszym miejscu postawiłbym już wspomniane 180 dni plus voucher. „180 dni” dały nam czas na znalezienie dalszych rozwiązań. Gdyby ich zabrakło, już dziś organizatorzy masowo zgłaszaliby niewypłacalność a chaos jaki by przy tym zapanował byłby niewyobrażalny. Mamy więc dodatkowy czas na znalezienie rozwiązań, aby firmy branży turystycznej zdołały zrealizować już zaplanowane świadczenia klientów, oczywiście w wielu wypadkach przełożonych na nowe terminy. Mamy czas, aby branża była gotowa na podniesienie się po kryzysie. To wymaga dalszych rozwiązań, ale też dodatkowej pomocy ogólnogospodarczej, bo żadna branża usługowa nie przetrwa nie mogąc świadczyć usług.
Udało się wypracować i już zrealizować porozumienie w sprawie złagodzenia warunków uzyskania gwarancji przez touroperatora. Wiadomo, że bez gwarancji touroperator nie może funkcjonować. I wiadomo, że firmy ubezpieczeniowe, udzielające takich gwarancji, patrzą teraz z wielką obawą na podmioty z naszej branży. Rozporządzenie o minimalnej sumie gwarancji zakładało, że touroperator nie może wystąpić o mniejsze zabezpieczenie niż w roku poprzednim, tymczasem w obecnych warunkach jest mu takie zabezpieczenie zbędne, musiałby więc słono przepłacić. Nowe rozporządzenie, które na naszą prośbę, a z inicjatywy ministra rozwoju, ma w najbliższym czasie wydać minister finansów, obniża próg uzyskania gwarancji o 70 procent.
Mieliśmy też swój udział w lobbowaniu na rzecz rozporządzenia wskazującego, że punkty usługowe, jakimi są salony biur podróży i niezależnych agentów turystycznych, nie mogą być otwarte, kiedy panują warunki epidemii. A także walczyliśmy o 90-procentową ulgę w czynszu dla tych sklepów na czas ich odgórnego zamknięcia. Mówimy tu o setkach takich lokali.
Jest też kilka sukcesów, o których na tym etapie wolałbym nie mówić, dodam tylko, że praca nad rozwiązaniami to również opiniowanie i blokowanie pomysłów niekorzystnych dla branży.
Dlaczego ludzie nie ufają organizacjom, które ich reprezentują? Na fali niezadowolenia powstało kolejne stowarzyszenie – Turystyczna Organizacja Otwarta.
Z życzliwością, ale i z dystansem przyglądam się nowym inicjatywom, bo wiem, że droga do uznania branży jest długa i wyboista. Same dobre chęci nie wystarczą.
Bardzo boleję nad tym, że branża skora jest do krytykowania, a nie do wspierania swoich reprezentantów. Gdyby, ci którzy tak łatwo hejtują na forach w mediach społecznościowych zapytali sami siebie, co zrobili, by sytuacja ich środowiska zawodowego była lepsza, może byliby bardziej powściągliwi. A gdyby choćby co drugi z nich zapisał się do naszej Izby lub innego stowarzyszenia, wsparł jego działanie składką i swoją aktywnością, sytuacja branży byłaby o niebo lepsza.
PIT działa prawie 30 lat, mamy struktury – przyznaję skromne, co jest wypadkową możliwości finansowych – organizujemy szkolenia, konsultacje z prawnikami lub specjalistami od podatków, bronimy branży w różnych sytuacjach, jesteśmy jej jedyną reprezentacją na forum, międzynarodowym we wspomnianej ECTAA.
Jednak PIT, choć jest największą i najdłużej działająca organizacją reprezentująca branżę turystyczną, zareagował na kryzys i wywołany nim w środowisku turystycznym strach, frustrację i nerwy, najpóźniej. Już po zaimprowizowanej na gorąco w mediach społecznościowych petycji do premiera, po listach Krakowskiej Izby Turystyki, Polskiego Związku Organizatorów Turystyki i Ogólnopolskiego Stowarzyszenia Agentów Turystycznych.
WARTO: Touroperatorzy i agenci turystyczni proszą premiera o spotkanie
Przyznaję, że nasza komunikacja wewnętrzna do branży nie była najlepsza, a może lepiej – nie była pełna. To wynikało z kilku powodów. Po pierwsze wiele naszych działań wymagało ciszy i dyskrecji; przypominam, że wiele rozwiązań ratujących branżę jest kontestowanych przez organizacje prokonsumenckie.
Po drugie – powiedzmy to sobie wprost – ze słabości finansowej. Jesteśmy organizacją opartą na pracy społecznej, cały zarząd pracuje społecznie, jednocześnie zajmując się swoimi firmami, które oczywiście też znalazły się w kryzysie. Nasza szeroka działalność branżowa w kraju i za granicą opiera się tylko na składkach członków. Z przyczyn finansowych nie mamy w tej chwili rzecznika prasowego. To się mści w takich sytuacjach. Ciągle za mało w naszym środowisku jest ludzi świadomych, że warunki do prowadzenia biznesu turystycznego same się nie tworzą. Im mniej o nie dbamy, jako przedsiębiorcy, tym mamy trudniej.
Po trzecie PIT jako jedyna organizacja branżowa reprezentuje w tak szerokim zakresie wszystkie segmenty stricte turystyczne: organizatorów, agentów turystycznych, gestorów bazy, transportowców, ubezpieczycieli. Wypracowanie więc wspólnego stanowiska wymaga zważenia wszystkich racji, rozwiązania muszą być dobre, a przynajmniej akceptowalne dla całego rynku. Zapewne wąsko potraktowane postulaty byłyby kością niezgody. Nawet dziś mamy problem – obiekty noclegowe, nasi członkowie, nie chcą zwracać zaliczek uzyskanych od organizatorów, też naszych członków.
To co przed chwilą powiedziałem, wcale nie znaczy jednak, że nic nie robiliśmy. Wręcz przeciwnie, najszybciej usiedliśmy do przeanalizowania sytuacji w naszej branży i do spisania postulatów. Zrobiliśmy to najpełniej, a przede wszystkim w przemyślany i przedyskutowany z prawnikami sposób, tak by przedstawić konkretne propozycje rozwiązań, realnych do wprowadzenia. Nie możemy improwizować, jeśli chcemy osiągnąć cel, musimy pokazać, że jesteśmy partnerem wiarygodnym, profesjonalnie przygotowanym, nie wysuwającym listy życzeń i roszczeń, ale rozwiązań możliwych do zrealizowania.
CZYTAJ TEŻ: PIT pisze list do premiera. Chce rządowych pożyczek dla branży
Jak wspomniałem, kryzys się rozwinął w zakresie niewyobrażalnym jeszcze z perspektywy sprzed kilku tygodni. W tej pierwszej fazie przyjęliśmy jako strategię: nie straszyć klientów (przypominam, że w pierwszej fazie jeszcze trwały imprezy i była prowadzona sprzedaż), przygotować opinie prawne, pomagające działać naszym członkom, i występować z konkretnymi, uzasadnionymi merytorycznie i sprawdzonymi na poziomie Unii Europejskiej postulatami.
Czego nie udało się przeforsować?
Specjalnych r … czytaj dalej
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS