A A+ A++

Porzućcie cokolwiek robicie, bo oto nadszedł czas objawienia.

To jest wiedza, której nie znajdziecie w żadnych badaniach naukowych. Nie zdradzi wam jej też żaden wyklęty, ani przeklęty doktor (nawet ten z nazwiskiem zaczynającym się na Z i kończącym na ięba). To co dzisiaj publikuję, jest większe i lepsze od wszystkiego, co medycyna (zarówno ta działająca, jak i alternatywna) zdołała opracować.

Dlatego też, wzbogacony dziesiątkami doświadczeń dzielę się tym, dlaczego moje dzieci nie chorują.

UWAGA: Niestety nie wiem jak długo koncerny farmaceutyczne, przemysł węglowy, producenci kotletów oraz specjaliści od zabijania leczenia ludzi witaminą C pozwolą mi trzymać ten tekst na blogu, więc czytajcie póki jest. 

Oto mój przepis na zdrowie:

1. Kotlety

Pierwsza i podstawowa rzecz, to jest właściwe odżywianie. Dlatego też tutaj polecam przede wszystkim kotlety, najlepiej drobiowe. Wiem o tym, bo mój syn bardzo długo jadł tylko kotlety i przy okazji mało chorował, więc one działają jak talizman. Polecam.

2. Smog

Podobno lepsze byłoby świeże powietrze, ale jak nie macie to może i być takie ze smogiem, bo tu gdzie mieszkam normy zanieczyszczeń są w okresie grzewczym przekroczone, a dzieci i tak nie chorują, więc to oznacza, że smog jest spoko. Pewnie uodparnia czy coś.

3. Słodycze

Jako, że cukier krzepi, to dobrze jest dawać słodycze dzieciom by były silne i zdrowe. Moje czasem jedzą i nie chorują, więc polecam i wam.

4. Oglądanie bajek

Jak któreś z moich dzieci czuje się gorzej i zostaje na jeden dzień w domu, to zawsze ogląda wtedy więcej bajek niż zwykle i na następny dzień jest już najczęściej gotowe do działania (poza sytuacjami kiedy jest dalej chore, ale w pozostałych przypadkach jest zdrowe). Zatem nie trzeba być mysim detektywem, by wywnioskować, że oglądanie bajek leczy.

5. Kolekcjonowanie kamieni

Każde z moich dzieci przeszło fazę fascynacji kamieniami, a jak wiadomo one pochodzą od Matki Ziemi, która to przekazuje w nich swoją zaklętą energię, więc nic dziwnego, że dzieci z taką zmagazynowaną energią mało chorują. Kamienie są super.

Czujecie absurd? 

To dobrze.

Niestety mimo wszystko w dalszym ciągu spotykam się z podobnymi wpisami tu i ówdzie, tylko że one są na serio (mimo, że brzmią równie absurdalnie). To mi pomogło, róbcie tak. Tamto działa, bo akurat gdy to wziąłem, to poczułem się lepiej (są nawet i tacy, co jak się czują gorzej po jakimś syfie, to twierdzą, że to dobrze, bo to oznacza, że organizm się oczyszcza). Zaczynając oczywiście od ludzi postronnych, a niestety na szarlatanach kończąc.

Najczęściej w takich wyznaniach pojawia się jakaś witamina C czy pestki moreli, tudzież homeopatia, a jeszcze gdzie indziej stawianie baniek, które podobno znowu wraca na salony.

Teraz pozwolę sobie zrobić chwilę przerwy dla tych wszystkich, którzy zaczęli się hiperwentylować, gdy zobaczyli, że szkaluję takie wspaniałe zdobycze „medycyny” (tej niedziałającej znaczy się).

Oczywiście ja nie mam racji i te formy tak naprawdę „działają”, jasna sprawa. Tak samo jak działają kotlety drobiowe i smog (tutaj dla dociekliwych szczegóły na temat skuteczności witaminy C, homeopatii i stawiania baniek: , i , a zanim skomentujecie, że źródło w stylu Wikipedii to żadne źródło – zapoznajcie się z bibliografią).

Swoją drogą jest taki żart:

Wiecie jak się nazywa alternatywna medycyna, która działa?

Medycyna

Czasami przykłady są jeszcze bardziej skrajne, łącznie z głodówką u dziecka, aby wyleczyć autyzm (który notabene nie jest chorobą, więc wyleczyć się go nie da).

Pojedynczy przypadek, to nie jest reguła

Co prawda moje dzieci rzeczywiście stosunkowo mało chorują, ale ja nie robię nic szczególnego, żeby tak było.  Nie mówiąc o tym, że nadrabiają urazami fizycznymi (takie wypadkowe egzemplarze mi się trafiły), więc nie ma co szampana otwierać 😉

Nie mówiąc już o tym, że większość przeziębień i tak mija po dniu czy dwóch, więc gdybym przy każdej takiej sytuacji zakładał kalosze, na głowę wylewał sobie butelkę wody utlenionej, po czym zaczynał szydełkować, to pewnie też bym wierzył, że to właśnie jest skuteczne i to dzięki temu.

Jednak rzeczywistość i nasze zdrowie tak nie działa. I dlatego też nie zamierzam nikogo oświecać, żeby robił sobie nagie spacery po rosie, o godzinie 3:27 rano (znaczy dla normalnych ludzi, to w nocy), gdy jego dziecko ma gorączkę, bo MI POMOGŁO. Związek czasowy to nie związek przyczynowy. Nie mówiąc o tym, że nie jestem lekarzem, więc tym bardziej nie powinienem takich rewelacji pisać.

Co prawda wiem, że na twórców takich cudownych metod raczej mój tekst nie wpłynie, ale może komuś pomoże przejrzeć na oczy i nie da się nabrać na kolejny magiczny sposób w celu uleczenia takiej czy innej dolegliwości. A jak komuś jednak przejdzie przez myśl skorzystanie z medycyny alternatywnej, to niech już lepiej te kamienie kolekcjonuje – większa radość i chociaż na świeżym powietrzu czas spędzi 🙂

Prawa do zdjęcia należą do .

Jeśli dotarliście do tego momentu, to po pierwsze jest mi niezwykle miło. Byłbym też niezwykle wdzięczny, gdybyście uznali ten artykuł za warty udostępnienia dalej, bo dzięki temu będzie on miał szansę trafić do kogoś, kto być może również potrzebuje go przeczytać.
Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułNasze wspomnienia z wycieczek
Następny artykułPrzemoc seksualna? Dla „Korporacji Ha!art” to okazja do ataku na pobożność eucharystyczną