Wśród krajów Unii Europejskiej nie ma żadnego, którego gospodarka byłaby tak bardzo uzależniona od węgla, jak w przypadku Polski i Czech. Dla obu tych państw wcielenie w życie programu „Fit for 55” w wersji forsowanej przez Komisję Europejską oznacza potężny cios w podstawy ich ekonomii. Rządy w Warszawie i Pradze godzą się co prawda na zieloną transformację energetyczną, ale nie w tak zabójczym tempie, jak proponuje to Bruksela – zabójczym dla gospodarek obu krajów.
W tej sytuacji – jak powiedział mi niedawno pełnomocnik rządu Republiki Czeskiej ds. Trójmorza, minister Jan Sechter – konieczne jest stworzenie w Europie „koalicji zdrowego rozsądku”, która powinna w sprawie Green Dealu kierować się racjonalnymi względami ekonomicznymi, eliminując z tego programu wymiar ideologiczny. Dlatego też Polska i Czechy skazane są w najbliższym czasie na wzajemną współpracę na forum unijnym, by wywalczyć dla siebie jak najkorzystniejsze warunki w ramach europejskiego pakietu klimatycznego. Dobrze byłoby do takiego aliansu nakłonić także inne kraje.
Z tego powodu w interesie Pragi leży również jak najszybsze wygaszenie obecnego konfliktu, niepotrzebnie zatruwającego stosunki z krajem, który już wkrótce może okazać się najbliższym sojusznikiem w kluczowym starciu na unijnej arenie. Świadomość tego mają politycy większości czeskich ugrupowań. Z Pragi coraz częściej dochodzą sygnały, że sytuacja wymknęła się spod kontroli i trzeba porozumieć się z Polską.
Sytuację komplikuje fakt, że 8-9 października odbędą się tam wybory parlamentarne, więc nikt nie poruszy tego problemu na finiszu kampanii. Należy zatem czekać na wynik elekcji i stworzenie nowego rządu, który będzie mógł podjąć decyzję w tej sprawie.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS