Felieton Leszka Czokajło.
Nieoceniona i niedoceniana walka
REKLAMA
Od lat istnieje nierozwiązany problem z interwencjami dotyczącymi zwierząt. Dotyczy to np. wypadków komunikacyjnych zwierząt domowych, które uciekły z posesji właścicieli, a także błąkających się bezdomnych zwierząt. Ten problem związany jest również z dziką zwierzyną, taką jak łosie, sarny, lisy, bobry czy dziki. Ale wypadki przytrafiają się także wielu gatunkom ptactwa m.in. łabędziom, bocianom, kaczkom, sikorkom, kurkom i gołębiom, które wpadają pod koła samochodów, zderzają się z liniami wysokiego napięcia, prowadzą ze sobą walki plemienne lub zapadają na rozmaite choroby. Nie należą do rzadkości sytuacje, kiedy ptactwo wodne przypadkowo połyka haczyk z przynętą zarzuconą przez wędkarzy. Staramy się nieść pomoc zwierzętom w potrzebie.
Takie interwencje są trudne i niejednokrotnie desperackie, wiążą się z przypływem emocji, wymagają odwagi i heroizmu. Poszkodowana dzika zwierzyna jest w szoku. Zdezorientowane, obolałe dzikie zwierzę broni się zębami i pazurami przed złapaniem, celem udzielenia mu pomocy. W takich sytuacjach konieczne bywa stosowanie radykalnych metod w poskramianiu zwierzęcia. Świadkowie takich wydarzeń niemający odpowiedniej wiedzy ani doświadczenia w tym zakresie często mylnie uważają, że działania można prowadzić w inny i mniej inwazyjny sposób. Tymczasem wiele razy niezbędna jest pomoc straży pożarnej, użycie specjalistycznej aparatury, zabezpieczenia terenu oraz ludzi.
W tym fachu niezbędna jest odwaga, determinacja i profesjonalizm. Interwencje z udziałem zwierząt odbywają się najczęściej w godzinach popołudniowych, nocnych i dniach wolnych od pracy. Niestety zdarza się też, że niezbędne jest podjęcie ostatecznych kroków związanych z poddaniem zwierzęcia eutanazji, aby zapobiec jego dalszemu cierpieniu w wyniku odniesionych ciężkich urazów. W takich przypadkach lekarz weterynarii podejmuje niekwestionowaną, choć trudną decyzję, bo dotyczy ona również zwierząt objętych ochroną.
Do stworzenia warunków dla podjęcia wyżej opisanych interwencji ustawowo zobligowany jest samorząd. W ustawie czytamy, że włodarze miast i gmin są zobowiązani do podpisania umowy z lekarzem weterynarii na całodobowe działania i organizację interwencji. Jest rzeczą oczywistą, że wiąże się to z kosztami. Jednostka organizacyjna podejmująca się zadania musi spełnić warunki zawarte w przepisach. Potrzebna jest odpowiednio przygotowana kadra oraz miejsce do przetrzymywania zwierząt wymagających pilnej pomocy. Nie da się tego zrobić bez zapewnienia standardów lokalowych i sprzętowych. W takich sytuacjach często używana jest strzelba Palmera, służąca podawaniu środków uspokajających na odległość, gdyż dostęp do dzikiej zwierzyny jest ograniczony lub niemożliwy. Dotyczy to interwencji w przypadku poszkodowanego łosia, jelenia, sarny czy dzika, a także zwierząt agresywnych, które wijąc się z bólu, bronią się i nie mają świadomości, że jest im niesiona pomoc.
Dodatkowym utrudnieniem jest to, że urząd miasta wymaga zgłaszania tego typu przypadków przez wydział gospodarki komunalnej w godzinach pracy urzędu lub zleceń ze strony policji albo straży pożarnej. W zakresie działań straży czy policji nie leży interwencja do zwierząt, w których nie uczestniczą ludzie. Jest to ich wyłącznie dobra wola. Tymczasem świadkowie wypadków często sami dzwonią do lecznicy prosząc o interwencję, którą należy podjąć jak najszybciej. Niestety w takich sytuacjach musimy odmówić, gdyż nie posiadamy upoważnienia do działania. Za taką sytuację niesprawiedliwie wini się lekarzy weterynarii i odżegnuje się ich od czci i wiary, zarzucając brak miłości do zwierząt. Bywa też, że daną sprawę i tak musimy wziąć w swoje ręce, a następnie urząd miejski kwestionuje celowość naszego działania oskarżając o chęć naciągnięcia na koszty. W takich przypadkach naszą zapłatą pozostaje jedynie „czyste sumienie”, a niestety „powołaniem” nie jesteśmy w stanie zapłacić za specjalistyczny sprzęt, a nasi pracownicy nie nakarmią tym dzieci.
Mieszkańcy muszą wiedzieć, jaka jest prawda i zrozumieć, jak ciężki jest to chleb. Natomiast władze Augustowa powinny podjąć daleko idącą refleksję. Naszym zadaniem jest niesienie pomocy bezbronnym i poszkodowanym zwierzętom, a nie uprawianie polityki. Staramy się łagodzić drastyczne sytuacje i bierzemy za to odpowiedzialność. Najważniejsze w tej sytuacji jest słuchanie osób doświadczonych, mających odpowiednie kwalifikacje, które od lat się tym zajmują, a wtedy możliwe będzie odnalezienie złotego środka. Dobra wola i rozmowa pomoże rozwiązać każdy, nawet najtrudniejszy problem.
Lekarz weterynarii Leszek Czokajło
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS