Zamiast badać łamiące prawo push-backi, policja zajmuje się “rzucaniem produktów spożywczych dzieciom nielegalnych migrantów”. Ściga lekarkę za “nieobyczajny wybryk” – przekazanie dokumentów azylowych choremu i zagrożonemu wywózką człowiekowi. Działaczy społecznych, którzy dokonali symbolicznego aktu nieposłuszeństwa obywatelskiego, od roku zmusza do jeżdżenia po kilkaset kilometrów na składanie wyjaśnień, których ci konsekwentnie odmawiają.
Aktywistów niosących pomoc na polsko-białoruskim pograniczu policja zatrzymuje, stawiając absurdalne zarzuty pomocnictwa w nielegalnym przekraczaniu granicy. Ale nie tylko oni są na celowniku władzy.
Kryzys na granicy polsko-białoruskiej. Ruszył proces w sprawie zatrzymania wolontariuszy przez wojskowych
Policję interesują produkty spożywcze
Wezwanie do stawiennictwa w Komendzie Miejskiej Policji w Białymstoku w charakterze świadka otrzymała nasza fotoreporterka Agnieszka Sadowska. Zeznawać ma w sprawie wydarzeń z Michałowa z 27 września ubiegłego roku. Agnieszka przez większość tamtego dnia wypełniała swoje służbowe obowiązki, dokumentując sytuację pod placówką straży granicznej. Ponad 20 osób z Iraku i Turcji (z ósemką dzieci, także zupełnie malutkich) błagało tam, żeby nie wywozić ich do lasu pod granicę z Białorusią, bo dzieci tego nie przeżyją. Prosili o azyl w Polsce. Byli głodni, spragnieni, wycieńczeni. Strażnicy nie pozwalali wolontariuszom przekazać im wody, produktów spożywczych, chusteczek, pampersów. W końcu i tak ich wywieziono, poddając push-backowi.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS